Wczoraj
kto chciał i komu nie brakło odwagi (a mogło braknąc delikatności) mógł
naoglądać się do woli jak wyglądali pasażerowie TU 154 po
„przyziemieniu” 10 kwietnia 2012 r. w Smoleńsku. Sprawa jest
bulwersująca i nie powinno się jej pozostawić samej sobie ani tez
ludziom pokroju naszego oberdyplomaty, „Mistera Twittera”.
Z
tym „naoglądaniem się” rzecz jest o tyle ciekawa, że razem z
internautami taką możliwość uzyskał tez reprezentant części rodzin
ofiar, mecenas Rogalski. I on zwrócił uwagę na ciekawy fakt. Otóż
zdjęcia te albo nie trafiły do naszych prokuratorów albo tez nasi
prokuratorzy nie raczyli tej części materiałów pokazać pełnomocnikom
rodzin. Jeśli to pierwsze, znaczy to, że „bracia” Rosjanie ewidentnie
zlekceważyli stronę polską bo regulacje dotyczące pomocy prawnej
zobowiązują ich do przekazania całości materiałów ze śledztwa. Tu od
razu zaznaczę na potrzeby sytuacji, w której znów znajdzie się tabun
„obrońców czci” naszych oficjeli. Tych zdjęć nie robił żaden tam
anonimowy Grisza komórką zza płota. Jeśli faktycznie wśród nich jest
zdjęcie nagiego ciała Lecha Kaczyńskiego w prosektorium ze szwami
posekcyjnymi to wręcz wiemy kto je robił. A w każdym razie powinniśmy
wiedzieć. Jak wiadomo przy sekcji był obecny gen. Parulski. I jak
mniemam, powinien on pozostawać przy Prezydencie do momentu, w którym
trumna z ciałem Głowy Państwa przekazana została stronie polskiej. Zatem
powinien widzieć gościa, który cykał zdjęcia w sali sekcyjnej, powinien
był bezwzględnie zapytać co to za gość i z czyjego polecenia cyka. A
nadto powinien był stanowczo uprzedzić, że spodziewa się należytego
zabezpieczenia dokumentacji fotograficznej.
Jeśli
Parulski nie wie kto robił te zdjęcia i jeśli przy tym nie był… Jeśli
nie był przy tym to po pierwsze powinien zwrócić się o wybaczenie do
rodziny Lecha Kaczyńskiego że tak zlekceważył swe powinności. Zaraz po
tym powinien zwrócić obecnemu Prezydentowi pagony z gwiazdkami i
generalskim wężykiem. Na wyraźną zresztą prośbę obecnego Prezydenta. Nie
wyobrażam sobie innej możliwości jeśli nie dopilnował, nie wie kto
fotografował ciało i kto przejął zdjęcia.
Jeśli
mamy do czynienia z sytuacją druga, w której polscy prokuratorzy nie
raczyli tej części materiałów pokazać pełnomocnikom rodzin to... Miałem
napisać, że nie za bardzo wierzę w taka możliwość. Ale zmieniłem zdanie.
Nie tak ot sobie. Zmieniłem zdanie pod wpływem znalezionej informacji o
innych „smoleńskich zdjęciach”. Jak się okazuje od dość dawna bo od 19
kwietnia 2010 r. nasze służby są w posiadaniu zdjęć satelitarnych
lotniska Siewiernoje z chwili katastrofy. Zdjęcia trafiły do nas od
naszych sojuszników z NATO. Co na nich jest, nie wiadomo. Ponoć, jeśli
wierzyć szefom naszych służb z panem Jackiem Cichockim na czele, nic na
nich nie ma. W każdym razie nic, co mogłoby jakoś zmienić zapatrywania
na smoleńską tragedię. Jednak gdyby ktoś nie wierzył panu Cichockiemu (a
ja bym się temu nie dziwił za bardzo), nie ma szans samemu się
przekonać czy coś wnoszą czy też nie do smoleńskiego śledztwa. Te „nic
nie wnoszące” i „nie zawierające nic ciekawego” fotografie są bowiem
objęte klauzulą tajności i do nich również pełnomocnicy rodzin nie mają
dostępu. Tu mi się przypomina sytuacja z czasów "nocnej zmiany", gdy
Macierewicza równocześnie oskarżali ci sami ludzie o to, że ni słowa
prawdy nie mówi publikując wiadomą „listę” i równocześnie dopuszcza się
„zdrady tajemnicy państwowej”. Tak przy okazji ciekawe jest to jakie
były losy wspomnianych fotografii gdy już wpadły w łapy naszej
„najlepszej drużyny” Ale o tym najlepiej czytać samemu w linkowanym
materiale.* Ze szczególnym uwzględnieniem rozbieżności w twierdzeniach
pana Tuska (który „bierze pełną odpowiedzialność”) i pana Cichockiego.
O
ile w przypadku tych bardziej skandalicznych zdjęć, które choć nie
powinny, ujrzały światło dzienne można sądzić, że ku chwale i w
interesie swej wielkiej, sięgającej od Bałtyku po cieśninę Beringa
ojczyzny ordynarnie łacha z nas ciągną czekiści z Łubianki czy tam
pracownicy „Akwarium” o tyle w co grają i czyj interes realizują
trzymając lapę na natowskich „satelitach” nasi „towarzysze z
bezpieczeństwa” nie wiadomo.
Dopisek
„Szef
MSW Jacek Cichocki powiedział na antenie RMF FM, że makabryczne zdjęcia
ofiar w Smoleńsku zostały prawdopodobnie zrobione, gdy na miejscu
katastrofy nie było jeszcze Polaków. Według informacji serwisu
niezalezna.pl fotografie mogły zostać wykonane przez Międzypaństwowy
Komitet Lotniczy (MAK).”**
Szef
MSW Jacek Cichocki jest zwyczajnym łgarzem. Aby ustosunkować się do
jego wypowiedzi zajrzałem w tę makabryczną dokumentację. TAM SĄ dwa
zdjęcia, które przeczą jego łgarstwu. Chodzi o opisane w tekście zdjęcie
ciała Lecha Kaczyńskiego z Sali sekcyjnej, gdy był już w Smoleńsku a
powinien być też przy ciele Prezydenta gen. Parulski (który wszak w
sekcji miał uczestniczyć) oraz o zdjęcie Lecha Kaczyńskiego już w
trumnie, które zrobione zostało po tym poprzednim a więc też już po
przybyciu Parulskiego do Smoleńska. Jeśli Cichocki mimo to twierdzi, że
zdjęcia zrobiono „gdy na miejscu katastrofy nie było jeszcze Polaków”
ordynarnie łże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz