czwartek, 20 grudnia 2012

Trup Wałęsy na polach Smoleńska



Proszę od razu o wybaczenie tytułu i przeczytanie tekstu, który, jak mniemam,  go wyjaśni. Wyjaśni w sposób możliwy do pojęcia także i dla tych, którzy są albo też mocno starają się być tak mało pojętni, że aż zadziwiają. Przy swojej pozycji, wykształceniu, drodze życiowej…
Przeczytałem właśnie o panu Grupińskim, który pewnych rzeczy nie rozumie. Jak sądzę, pan Grupiński, historyk i poeta wyśmiałby każdego, kto by przy nim rzekł, że komuś tam „nie oddamy ani guzika”. Bo co tam guzik, rzekłby zapewne nie pojmując, że ów guzik jest przy czymś co jest na kimś i taki łańcuszek dość cenny wychodzi… Nie zrozumiałby też zapewne wzburzenia słowami takimi oto, że ktoś tam nie zamierza umierać za Gdańsk”. Z Neapolem, jak to u poety, pewnie byłoby nieco inaczej ale Gdańsk? No i w końcu pewnie nie wiedziałby czy smarknąć ze śmiechu czy też zakipieć z oburzenia gdyby w opresji kazano mu ratować sztandar. Wiadomo wszak jak się z ciężkim (te frędzle cholerne!) sztandarem koszmarnie się ucieka gdy się chce głowę unieść spod ognia. Furda więc tam sztandar…
Przyszło mi to wszystko na myśl po wynurzeniu Grupińskiego, który nie widzi powodu by „z powodu wraku” wszczynać wojnę dyplomatyczną z Rosją. Oczywiście może nie do końca rozumiem Grupińskiego i rzecz wcale nie w tym co myślę i dalej wyłuszczę. Może po prostu chodzi o to, ze z Rosją. Może San Marino sklepałby Grupiński wcale nie dyplomatycznie choćby i o zużytą oponę albo oderwaną klamkę nie mówiąc o całym wraku. Może nawet i Luxemburgowi by nie przepuścił?
A może Grupiński ma mentalność takiego „wsioka” (nie mylić z mieszkańcem wsi) wywożącego od czasu do czasu śmieci do najbliższego lasu. I zaciera teraz ręce że ten nasz „śmieć” czy tam „złom” zalega na cudzej posesji i martwić się o niego nie trzeba. I w jego pojęciu nie tylko się Rosji pokój dyplomatyczny należy ale i wdzięczność.
Pozostaje jeszcze i ta możliwość, że jest ów pan poeta Grupiński w jakiś tam sposób specyficzny ograniczony i nie pojmuje znaczenia „symbol” i powiązanego z nim drugiego pojęcia „duma”. Nie wiem czy nie ma pan Grupiński być z kogo ani z czego dumny. Osobiście czy tak w szerszym pojęciu. Albo też nigdy nie dał powodu bycia dumnym z niego i jego zasług. Możliwe. I tego ja niestety nie zmienię. Bo nie potrafię, nie chce i jak to mówi się teraz „wali mi to” czy jest Grupiński dumny albo jest powodem do dumy.
Co innego z tym „symbolem”. To jakoś tak Grupińskiemu wyjaśnię. Rozumiem, ze nie dam rady tego zrobić operując jakimś tam wrakiemsamolotunależącegodoRzeczpospolitejPolskiejibędącegowdyspozycjirządupodkierunkiemDonaldaTuskawktórywiceministrembyłswegoczasuniejakiRafałGrupiński. Tak, to ponad wyobraźnię Grupińskiego czy kogokolwiek z jego ugrupowania. Zatem usiłowanie poruszenia tej wyobraźni mówieniem o symbolicznym acz bolesnym kopaniu naszego poczucia dumy poprzez sposób traktowania naszej własności i nas, właścicieli tej własności to czynność jałowa. Bo dla Grupińskiego to nie symbol czegokolwiek ważnego. Ja tam nie mam pojęcia jaki jest system wartości Grupińskiego i które symbole są dla niego istotne a które nie. I co jest gotów zrobić jak się mu te symbole poniewiera. Musze więc skorzystać z symbolu, którego się pan Grupiński nie wyprze. Jakiś tam wrak w Smoleńsku nie ma żadnych szans.
Nie ma chyba symbolu, którego szarganie bardziej Platformie w całości a więc i pojedynczemu Grupińskiemu nerw by ruszyło niż postponowanie pana Lecha Wałęsy. Spróbuj bracie przy takim Grupińskim i nie licz, ze wojna, którą ci wtedy wypowie będzie tytlko dyplomatyczna.
Tak więc, panie Grupiński, przechodząc do objaśniania, wyobraź pan sobie, że tam na polu Smoleńska nie zaległ żaden tam będący w dyspozycji Rządu pana Tuska reprezentowanego przez niejakiego Arabskiego Tomasza Tupolew Tu 154 tylko z jakiegoś powodu padł tam symbol wasz największy, ów pan Lech. Nie wnikajmy czemu i przez kogo. Bo świat się skończy a nie przejdziemy, waszym zwyczajem, do meritum. Zatem legł ów symbol tam a wy, jak już przebrzmiało wasze głośne „Ach”, w te pędy by się symbol tak ostentacyjnie nie walał. A tu nam (znaczy wam) pan Putin, Miedwiediew czy inna Anodina tłumaczy, że ma leżeć póki komitet śledczy czy tak kto inny czegoś tam nie skończy a nie stanie się to szybko. Czy też byś pokiwał głową i mądrze nas przekonał, że nie ma się co tam o szczątki doczesne spierać i szabelką pobrzękiwać? Choćby tylko dyplomatyczną. Czy może byś tym wszystkim Putinom. Miedwiediewom czy innym Anodinom wrzasnął „Oż ty hooju łobaty, nie pitol mi tu tylko dawaj zaraz te szczątki, ten symbol nasz oczywisty i nam się na dumę nie wypinaj bo ci takiego kopa zasadzę, że z powietrza swą całą stranę rodnuju uwidisz bez pośrednictwa jakiejkolwiek machiny latającej”?
I o to właśnie nam chodzi wtedy, gdy ty nic a nic nie pojmujesz Rafale Grupiński.*

wtorek, 18 grudnia 2012

Kaczyński w opozycji nie był, nie jest i nie będzie!



Przyznam się do czegoś, co pewnie chwały mi nie przynosi. Można to nazwać żartem albo eksperymentem. Powołałem wczoraj do życia opozycjonistę, który wypowiedział się w Salonie24 co myśli o Kaczyńskim i „jego banialukach”. Miałem zamiar przyglądać się przez jakiś czas temu, co się będzie działo ale szybko zmieniłem zdanie. Nie minęła godzina a liczba „tłitnięć” tekstu przekroczyła dziesięć a ja uznałem, że wymyka się to mi spod kontroli. Wolałem by kolejne świadectwo nikczemności Kaczyńskiego nie zaczęło żyć własnym życiem. A mogło. Wnoszę to z reakcji czytelników, z których tylko Mona i Beem.Deep byli na tyle rozsądni by zapytać człowieka skąd się wziął i czemu nigdzie o nim nikt nic nie mówi.
Piszę o tym nie po to, żeby się chwalić bo jak napisałem, to nie jest powód do dumy. Tym bardziej, że zanim cokolwiek zrobiłem, wiedziałem w zasadzie że tak będzie. Pisze o tym… Najpierw przytoczę kawałek wymiany poglądów pod tekstem gościa, który nie istnieje.
Beem.Deep nawiązał do oświadczenia Marka Antoniego Nowickiego w sprawie działalności Kaczyńskiego w Komitecie Helsińskim i zadał komentatorowi o nicku Sekretarz KC PiS bardzo celne pytanie:
„I w świetle tej prawdy Marka Antoniego Nowickiego, działalność opozycyjna Jarosława Kaczyńskiego wypada bardzo korzystnie. Da Pan wiarę?
W odpowiedzi padło:
Da Pan wiarę?
Nie.
Pozdrawiam
.”
A później, kiedy już ujawniłem rodowód mojego „opozycjonisty” kwestia Nowickiego i Komitetu Helsińskiego znalazła ciekawy epilog.  Kolega chirl  rzecz podsumował:
 Bzdury. Tekst Marka Antoniego Nowickiego to może być podobny fake jak Znaniecki (mój „opozycjonista”). Nie widziałem i słyszałem żeby Nowicki publicznie się na ten temat wypowiedział. Tylko jakiś wpis w internecie. Teeż mogę się podpisac jennifer Lopez, Kim Jong Il albo załozyć sobie bloga krzysztofznaniecki. Śmiejesz się z monety ale chcesz wierzyć z góry w byle g... tylko dlatego że pasuje do twojej bajeczki.”

Można by przyjąć, że chirl jest po prostu durny (nasze wzajemne relacje to ciąg poważnych  poszlak, że tak właśnie jest) i na tym skończyć. I zostać sobie z tą ciekawostką.
Jednak życie jakoś tam dopisało do mojego „eksperymentu” dość ciekawy ciąg dalszy. Zajrzałem dziś (jak często mi się zdarza) na stronę „Wyborczej” i tam znalazłem taki mimowolny  żart właśnie z chirla w postaci opublikowanego, jak się raczył wyrazić, g… czyli tegoż oświadczenia Marka Antoniego Nowickiego.
Ale nie to mnie wcale zainspirowało. Chirl sam w sobie jest swoją antyrelkamą i dla niego samego nawet by mi się nie chciało… Tu bym zacytował Wilqa ale nawet tego nie warto.
Ciekawe były a w zasadzie są komentarze pod oświadczeniem.  W większości dowodzące, że Nowicki sobie a… Ale też i takie, które deprecjonują wartość słów kogoś, kogo bez trudu może sobie wyguglać nawet ktoś ograniczony.
„Nowicki, bredzisz waść.”
„Pani Józia z warzywniaka, a nawet św. Mikołaj też może zaświadczyć, że prezes działał, że hohoho.[…]”

„Panie Nowicki! A o lojalce nic niw wiesz?”

„To co Jaroslaw K .robil do jesieni 1982r Szukal swojego miejsca czy siedzial w ukryciu?????? Skad ten Pan wiedzial ze musi przed smiercia napisac oswiadczenie o Kaczynskim ???????????? Po prostu magia!!!!!!!!!”

„A jakieś dowody tego "aktywnego działania" Panie Nowicki?”

„…
ale jak to mówią, głupi kaczorze, gdybyś cicho siedział i się nie puszył, to nikt - Nowicki, Dorn et consortes - nie miałby kłopotu z wysilaniem się, jak tu mu zrobić konspirę i podsztukować go przymiotnikami.”

„Dziwie sie ,ze p. NOWICKIEMU, teraz cos sie przypomnialo.”

„Jestem podziemnym działaczem bo Nowicki powiedział hahahaha!”
(komentarze w oryginalnej pisowni)*
Dziś bloger józefmoneta, któremu choćby mikrograma sympatii (raczej tony tak zwanego „wręcz przeciwnie”) do Kaczyńskiego przypisać się nie da napisał ciekawy tekst. Odnoszący się do niektórych (bardzo określonych) niedawnych komentarzy na temat Kaczyńskiego, które, mówiąc w skrócie, są nieprzyzwoite**. Polecam choć nie za bardzo wierzę, że kogoś przekonam. Myślę, że w podobnym klimacie można by odpowiedzieć tym…  spod tekstu opublikowanego przez „Wyborczą”. Przyznam, że chciałem napisać „gnojkom”. Ale źle bym się z tym czuł. Nie wiem jak nazwać kogoś, dla którego nie ma znaczenia nic, co nie potwierdza ich prawdy i nikt, kto tej ich prawdzie idzie pod prąd.
Wracając co mojego, przyjmowanego niemal bezkrytycznie  „bohatera” i do Nowickiego, który „bredzi” zastanawiam się, czy jest ktoś, komu nie odważono by się rzucać w twarz tego, że „bredzi”. Myślę, że nawet Jezus, gdyby mu się chciało i gdyby uznał, że w ogóle warto z nami gadać, po zejściu na ziemię i potwierdzeniu zasług Kaczyńskiego usłyszałby z forum „Agory” głośne „Bredzisz Jezu!”. O Michniku nie wspomnę bo cytowano go tam i nic nie wskórał. A jak nie Michnik to kto…?
A tytuł jest równaniem do tego poziomu z forum. Tyle, że ja to robię żartem.


poniedziałek, 17 grudnia 2012

O co chodzi pięknym dziewczynom?



Tytuł jest mylący a temat, wbrew tytułowi jak najbardziej poważny. W ogóle będzie o młodych a dziewczyny to inspiracja. Wzięta (wybaczcie jeśli możecie) ze strony „Wyborczej”, z materiału o „dziewczynach z radykalnej prawicy” a jeszcze bardziej o czeskich nastolatkach, które postawiły się władzy (jak na razie lokalnej), co to sprawę ich nauki i wychowania oddała w ręce partii komunistycznej. Tej samej choć, jak kłamie, już nie takiej samej. Dziewczyny z jednego i drugiego artykułu są ładne i przyciągają oczy więc na miejsce w tytule jak najbardziej zasługują. Ale problem jest szerszy, bo dotyczy w ogóle pokolenia wchodzącego w dorosłość. A szczególnie dość dziwnego zjawiska przerostu świadomości historycznej i politycznej ponad starania i życzenia tych, którzy za tę świadomość się wzięli.
Jeśli przeglądać internet, wcale nie trudno znaleźć jakiś przykład angażowania się młodych w drążenie naszej przeszłości i teraźniejszość. Co o tyle dziwi, że mają przecież co robić. W znaczeniu robienia czegoś zdecydowanie przyjemniejszego i jeszcze bardziej zdecydowanie lżejszego gatunkowo. Naprawdę nikt ich nie zmusza by nosili na stadiony „sektorówki” z Jaruzelskim w ogniu piekielnym i hasła „Za naród zdradzony piekło cię pochłonie”. Starczyłoby pewnie jakieś klasyczne CHWDP. I to jest taki szybki komentarz do tych co by mi z „kibolstwem” chcieli wyjechać. Trudno nie darzyć tych w wielu przypadkach prostych dziewczyn i chłopaków jeśli zestawić ich z jakże „skomplikowaną” drużyną od towarzysza Nowickiego czy Sierakowskiego. Chwalącą bolszewickie mordy na jeńcach w 1920 (Nowicki) czy radośnie wyśpiewującą „Bella ciau” w Święto Niepodległości (ci od Sierakowskiego). Ci „kibole” to wyjątkowy fenomen jeśli wziąć pod uwagę jak bardzo zaniedbano u nas kreowanie wzorców i wpajanie ideałów. Skąd im się bierze ich patriotyzm i antykomunizm nie mam pojęcia. Ale to ciekawe. Tym ciekawsze, że to pewnie już szybko zaprocentuje komuś.
Jeszcze ciekawsze jest oczywiście to skąd oni wiedzą o „Nilu” czy o Pileckim i jakim cudem wiedzą, że morderca to po prostu morderca choć się go nazywa „człowiekiem honoru”?
A te dziewczyny z „Frondy” czy z ONR-u? Zamiast kwitować ich wybory w jakiś surowy albo i niegrzeczny sposób warto odnieść się z szacunkiem do tego, że ani im w głowie „spierdalanie” na samą myśl o zagrożeniu jak naucza Marysia Peszek. Myślę, że bardziej przydadzą się niż „internacjonałki” i „kosmopolitki” równie mocno zadomowione w Warszawie, Berlinie czy Paryżu. Ale już samo to, że chcą, wiedza czego i dla tego czegoś gotowe, jak to mówią „ruszyć cztery litery”. Nie dokładnie tak się mówi… :P
I na koniec ten czeski fenomen. Dla mnie zaskakujący bom się dał nabrać na te Czechy Szczygła. W tamtych jego Czechach pewnie młodzież piałaby z zachwytu na samą wieść, że będzie wychowywana przez komucha a może nawet przez TW. Bo przecież tam TW byli prawie wszyscy z ultrafajnym Egonem Bondym. I w dodatku tam wypomnieć to komuś to oczywista „fapa” ja się u nas mawiało gdzie nigdzie. A te chcą głodować by ich nie uczył i nie wychowywał „bolszewik”.
I jak patrzę sobie na te śliczne dziewczyny z Czech czy tam Moraw to od razu zastanawiam się co one by powiedziały gdyby je zapytać co sądzą o takich obecnych przewagach naszej lewicy jako to radosne uczczenie przez byłego sekretarza kompartii szampanem rocznicy wypowiedzenia przez owąż kompartię wojny narodowi, mężne stawianie tamy straszliwemu totalitaryzmowi przez tego samego byłego sekretarza kompartii w rocznicę rozstrzelania przez tę kompartię Kopalni „Wujek” i wreszcie nawiedzenie przez „nadzieję lewicy” u dożywającego swych dni herszta morderców.
Tylko kto by mi to przetłumaczył?

niedziela, 16 grudnia 2012

„Powiem brutalnie – nie potrzebuję pana Sikorskiego.”

Racjonalne wyjaśnienie poważnego zgrzytu między panami Tuskiem i Sikorskim w sprawie pani Ashton i Tupolewa łatwe nie jest. Bo i jak wyjaśnić tak oczywisty przypadek działań dyskredytowania działań Ministra przez jego szefa. Racjonalne byłoby, gdyby ów szef powiedział co myśli o Ministrze w sposób, w jaki zrobił to Tusk, zaraz po odwołaniu Ministra z funkcji.
Jednakże w sprawie relacji Tuska i Sikorskiego w ogóle trudno dopatrywać się jakiejś racjonalności jeśli by wykluczać istnienie czegoś, co nazywać zwykliśmy „drugim dnem”. Zdziwiłbym się mocno, gdyby ktoś uczciwie, tak z głowy potrafił wyliczyć jakieś ostatnie przykłady aktywności pana Sikorskiego w tej dziedzinie, do kierowania którą został powołany i za kierowanie którą bierze wynagrodzenie.
Nasza aktywność międzynarodowa w ostatnim czasie zdaje się sugerować, że o roli swego Ministra na tej niwie pan Premier myśli dokładnie to, co napisałem w tytule parafrazując inną wypowiedź Tuska, dotyczącą kogoś innego.
Jak zatem wytłumaczyć konieczność utrzymywania bezproduktywnego Ministra i równocześnie powściągliwość Premiera wobec możliwości dania Sikorskiemu okazji całkowitego skupieniu się na „tłitowaniu”. Raczej trudno.
Jeśli by próbować, najłatwiej chyba pójść tropem sugestii czy tam plotek wskazujących, że pan Sikorski jest ponoć jednym z potencjalnych „Delfinów”, który już myśli o zagospodarowaniu „masy spadkowej” w wypadku gdyby „król” w ten czy inny sposób musiał odejść. Trudno nie przyznać racji tym, którzy od jakiegoś czasu widzą czy choćby podejrzewają że, jak to się w pewnych sytuacjach i pewnych kręgach zwykło mawiać, Donald Tusk „zaczyna już cuchnąć”. Trudno też nie rozumieć tych, którzy taki stan starają się w jakiś racjonalny sposób wykorzystać i ewentualny problem rozwiązywać zanim stanie się naprawdę palący. Gdyby w partii Tuska po prostu czekano bezczynnie aż szef odejdzie, byłoby to czekaniem na polityczne unicestwienie a zatem oczywistą głupotą. Która skończyć by się musiała jakąś wewnątrzrodzinną masakrą.
Czemu jednak pan Tusk, który bez wątpienia nigdzie, a tym bardziej w polityczny niebyt raczej się jeszcze nie wybiera toleruje Sikorskiego? A ma inne wyjście? Pozbycie się najkompetentniejszego (he he he), przynajmniej w opinii obywateli ministra to chyba ostatnia rzecz, jaką mógłby teraz robić przytłaczany kolejnymi opresjami Tusk. No chyba żeby w pakiecie z Arłukowiczem i Muchą w ramach jakiejś „racjonalizacji i rekonstrukcji rządu”. Ale to też ryzykowne.
Może taż być jednak i tak, że w istocie Tusk bez Sikorskiego, szczególnie w kwestii stosunków międzynarodowych i dyplomacji żyć nie może. I ten tak naprawdę odwala całą robotę a „tłity” to już w wolnym czasie… Zaś ta aktywność, mogąca w sposób jakże mylący sugerować, że faktycznie Tuskowi Sikorski na nic, to taka przyszłościowa strategia Premiera starającego sobie poprzecierać ścieżki w Brukseli akonto ewentualnej kariery w „strukturach unijnych”. To faktycznie tłumaczyłoby czemu Tuska tak tam pełno a Sikorskiego taki deficyt.

czwartek, 13 grudnia 2012

Zamilczcie, wstydźcie się! (chwała nieinternowanym)

Przyznam szczerze, że gdyby nie pewne zobowiązania, podparte przysięgą, ponownie, jak rok temu poprosiłbym Administrację o zamknięcie mojego konta. Rok temu za tekst lestata a w tym za całokształt „obchodów” dzisiejszego dnia. Wiem, że szybko bym tego pożałował bo tak po prawdzie, zamiast prosić o zamykanie mego konta powinienem domagać się natychmiastowego zwinięcia większości tekstów ze strony głównej z wiszącym na jedynce tekstem pana Sadurskiego na czele. Ja zdaje sobie sprawę, że to marzenie ściętej głowy bo mając takiego nauczyciela jak Sadurski jak mają się zorientować tutejsi Admini, po prawdzie jeszcze szczeniaki, nie mające za wielkiego pojęcia o PRL-u, stanie wojennym i prawdziwym formacie Jaruzelskiego, co tego dnia powinno a co nie powinno uchodzić.
W tytuł prowokacyjnie wpisałem tych nieinternowanych wiedząc, że ten i ów, a pewnie i sam Sadurski nie zgadnie o kogo może mi chodzić. O jakich nieinternowanych. Nie, nie o tych internowanych i nieinternowanych którzy dziś robią za bohaterów lub za materiał do poniewierania.
Nie dziwię się, że trudno zgadnąć. Trudno dlatego, że tymi nieinternowanymi jakoś mało się teraz a może i zawsze interesowano. Interesowaliśmy. Gdyby na szybko zapytać o te nazwiska i o przyczynę, która sprawiła, że nie mogli być internowani, mało kto odpowiedziałby z głowy, nie posiłkując się netem i panna Viki.
I to jest właśnie grzech. To, że dla nich brak miejsca już nawet nie powiem, że na Stronie Głównej. Brak przede wszystkim w pamięci wszystkich, którzy tak specyficznie dzisiaj czczą tutaj rocznice, która powinna być tamtym przede wszystkim poświęcona.
Nie mam oczywiście złudzeń, że znajdzie się w Salonie24 ktokolwiek odważny i zwinie cala tę ujadającą na siebie zgraję. Pisze tak mając świadomość, że część tych, którzy mogą się za to określenie obrazić sądzi, ze byłem i jestem po ich stronie.
Nie jestem. Tego dnia i zawsze gdy trzeba jestem po stronie tamtych nieinternowanych. I każde, obnoszenie się tego dnia ze swymi zasługami jest dla mnie bardzo niesmaczne. Tego dnia pierwsze, z czym należy się obnosić są te nazwiska, które znajdziecie pod tekstem. Moja pewność, że dla większości społeczeństwa zupełnie anonimowe miesza się z ogromna złością na tych, którzy do tego dopuścili. Na was szanowni koleżanki i koledzy i na was Admini, że brak wam wyczucia albo po prostu przyzwoitości. Gdybyście je mieli, pisalibyście o nich.
Mając świadomość tego, jak będzie wyglądał dzisiejszy dzień mój tekst będący hołdem dla bohaterów stanu wojennego napisałem wczoraj. To pożegnanie jednego z tych niezłomnych, o którym też wielu z was nigdy nie słyszało. Żal mi było trochę, że mało kogo obszedł ten mój tekst a jeszcze bardziej jego bohater.
O tych, których nazwiska umieściłem poniżej trudno powiedzieć, że im zawdzięczamy najwięcej z tej wolności, którą nam dano czy ją sobie wywalczyliśmy. Czasem ich udział w walce, która do tego prowadziła był większy, czasem mniejszy a czasem całkiem incydentalny. Ale trudno zaprzeczyć, że dali z siebie więcej niż ktokolwiek inny. I wobec tego zamilknąć powinni wszyscy, którzy dziś mówią bo mają taką możliwość. Niech mówią tylko ci, co chcą mówić o nich i o nich pamiętają.
Józef Czekalski
Józef Giza
Joachim Gnida
Ryszard Gzik
Bogusław Kopczak
Andrzej Pełka
Jan Stawisiński
Zbigniew Wilk
Zenon Zając
 Antoni Browarczyk
Tadeusz Kosecki
Wojciech Cieślewicz
Joanna Lenartowicz
Mieczysław Radomski
Adam Szulecki
Władysław Durda
Włodzimierz Lisowski
Piotr Majchrzak
Emil Barchański
Piotr Sadowski
Tadeusz Woźniak
Kazimierz Michalczyk
Michał Adamowicz
Mieczysław Poźniak
Andrzej Trajkowski
Stanisław Raczek
Eugeniusz Wiłkomirski
Bogdan Włosik
Stanisław Królik
Wacław Kamiński
Ryszard Smagur
Włodzimierz Witkowski
Bernard Łyskawa
Marek Kuchta
Adam Szulecki