sobota, 20 października 2012

300 miliardów sierot po PiS-ie



Jak mawia przysłowie, sukces może przebierać między ojcami zaś porażka o żadnych rodzicach nie ma co marzyć. Nawet jak w takiej sytuacji ktoś „cała winę bierze na siebie” jest to tylko akt bohaterstwa a nie przyznanie się do rodzicielstwa.
Powyższą mądrość ludową, z narastającą intensywnością ćwiczymy od niedawna w dość zmodyfikowanej wersji. Już w swym „drugim expose” pan Premier Donald Tusk zapowiedział, że on i jego ekipa „oczekują” czy tam „spodziewają się” załatwienia od Unii circa 300 miliardów złotych na tak zwaną kolejną „perspektywę finansowania”. Tu od razu zwrócę uwagę na specyficzny dobór słów przez pana Tuska. Oczekiwanie i spodziewanie się sugeruje, że do tego głownie będzie się sprowadzać aktywność jego „drużyny” w tej sprawie. Niejako mogłoby to potwierdzać zwerbalizowane wówczas a od tamtego czasu często powtarzane przekonanie, ze jeśli jednak tych „oczekiwanych” oraz „spodziewanych” miliardów nie dostaniemy, będzie to wina PiS-u. Tu taki ukłon w stronę pana Młynarskiego, że świetny temat się kroi.
Winą PiS-u będzie owa porażka z tej przyczyny, że partia ta jest sojusznikiem brytyjskich konserwatystów, którzy nam brużdżą i mogą nasze nadzieje na 300 miliardów pogrzebać. Zatem jak PiS nie wpłynie na Brytów, będzie kicha. Jeśli jednak wpłynie i swoje 300 wielkich „melonów” dostaniemy, będzie to sukces… Nie, nie brytyjskich konserwatystów z Davidem Cameronem. Nie będzie to również zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego. Choć tak powinno wynikać z pokrętnej logiki Donalda Tuska.
Ale być może od zawsze a już na pewno od czasu, gdy Tusk zasugerował iż w rosyjskich prosektoriach każdy sobie może do woli fotografować ciała ościennych prezydentów, zdumiewanie się nad osobliwą logiką jego przemyśleń i stwierdzeń można sobie darować. Za to do woli można i należy zdumiewać się tymi, którzy taki kit kupują.
Zatem nie ma sensu pytać pana Donalda czemu nasze miliardy ma załatwiać nam czy to brytyjska partia konserwatywna czy to piąta co do wielkości frakcja europarlamentu a nie Platforma Obywatelska i jej koalicja, która wszak parlamentem kręci jak chce.
Pozostaje nam wiec tylko czekać. I przekonać się czy pan Tusk w razie sukcesu weźmie na siebie „pełną odpowiedzialność” za niego czy też przy porażce zmiesza z błotem PiS i Kaczyńskiego.
Zanim zacząłem pisać ten tekst, miałem zamiar na sam koniec wyrazić przekonanie, że akurat ta pokrętna argumentacja nie znajdzie głupich, którzy ją kupią. Ale po wczorajszym tekście Libickiego o Macierewiczu, pod którym pytanie czemu to Macierewicz a nie przedstawiciele rządu mają się tłumaczyć z nie przekazania opinii publicznej informacji o publikacji zdjęć uznane zostało za (uwaga!) „odwracanie uwagi” wiem, że są w tym naszym kraju ludzie, których zdolność absorpcji kitu nie śniła się nawet filozofom.
Zatem jeśli dostaniemy tę „spodziewaną” i „oczekiwaną” kasę, będzie to 300 miliardów dzieci pana Donalda Tuska. Kolejny jego „wielki sukces”. Jeśli zaś ich nie zobaczymy, będzie to 300 miliardów sierot po PiS-e.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz