W co gra Pawlak? Zawsze w to samo. Bez względu na to z kim i do jakiej
gry siada. Gdyby próbować jakoś tę jego grę nazwać, najbardziej pasowałyby
bierki. Taka ich odmiana, w której zawsze bierze PSL.
Śmieszą mnie te zastanawianie polityków (od PO aż po SLD) i komentatorów
co ma oznaczać wolta Waldemara Pawlaka i czy należy odczytywać jego zachowanie
jako koniec koalicji. Nie należy. Pawlaka czytać zawsze należy przez pryzmat
specyfiki jego stronnictwa. Jaka ona jest, wiadomo.
Czy zatem umizgi Pawlaka do Kaczyńskiego oznaczają możliwość nowego
rozdania w polityce? Jeśli cokolwiek oznaczają to to, że Donald Tusk od
początku sprawowania władzy przez PO nie był nigdy tak słaby. I ruchy Pawlaka
dowodzą tego bardziej niż wszystko inne. I nic nie zmieni pan Premier czego by
nie powiedział w piątek i nie obiecał. Tu warto z uśmiechem zatrzymać się nad
dywagacjami „drugiej ligi” Platformy nad „koniecznością przemyślenia koalicji”
jak i nad przebieraniem nogami przez Millera i Palikota za miejscem u boki Tuska,
zwalnianym jakoby przez PSL. Zatrzymać się, uśmiechnąc i nie poświęcać temu ani
chwili więcej.
Działania Pawlaka są bez wątpienia działaniami mogącymi przynieść jemu i
jego partii korzyści w bliskiej oraz dalekiej perspektywie. Ta druga to jak na
razie ostrożne przecieranie sobie drogi do kolejnej koalicji rządowej. Jakaś
przecież kiedyś zastąpi tę, która jest i idę o zakład, ze większe szanse na
udział w niej ma PSL niż PO. Bez względu na to kto będzie tego PSL-u potrzebował.
Ale ciekawsze jest to, o co chodzi na dziś. Oczywiście fantastami są ci,
którzy w zachowaniu Pawlaka widzą groźne drżenie koalicji. Jeśli coś takiego da
się wyczuć, to najpewniej drżą kolana pana Tuska i nie ma to wiele wspólnego z
Pawlakiem. Tu akurat Tusk wie, na czym stoi. Wie, że akurat ten problem da się
rozwiązać stosunkowo tanio. Oczywiście „tanio” po cenie z jesieni 2012 r. To „tanio”
to oczywiście cena, o jakiej Pawlak nie mógł dotąd nawet marzyć w kontaktach ze
swym politycznym „Wielkim Bratem”. Nie mógł więc nie marzył. Ot, jakiś tam
jeden wojewoda ekstra i jakiś tam uratowany od rzezi peeselowski szef rządowej
agencji. Teraz, jeśli zechce, dostanie więcej. I myślę, że tak będzie.
Bierki Waldemara Pawlaka mają bowiem to do siebie, że w nich żarłoczność
nie uchodzi. Rozsądek, przede wszystkim rozsądek.
Jak mówi przysłowie, pokorne ciele dwie matki ssie. Patrząc na pana
Pawlaka a przede wszystkim na losy jego partii można sądzić, ze rozsądne ciele ssie
tyle matek ile się tylko nawinie. I w tym właśnie tkwi tajemnica obecnych ale
też przeszłych i przyszłych działań pana prezesa i jego stronnictwa. Chodzi
tylko o to, by ich było na wierzchu.
Proste jak, nawiązując klimatem do tematyki, konstrukcja cepa. Jak to, że
pan Pawlak odpowie zawsze „tak”. Bez względu na to kto zapyta, o co zapyta i
czy w ogóle ktokolwiek zada jakiekolwiek pytanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz