poniedziałek, 1 października 2012

Piąta kolumna Glińskiego



Próbowałem coś napisać o pozapartyjnym kandydacie na premiera, którego zaproponował dziś Jarosław Kaczyński. Trudno było powiedzieć coś, czego już by dziś nie powiedziano. Ale w trakcie przyszła mi do głowy dość ciekawa myśl. Kiedy jakoś starałem sobie zracjonalizować reakcję na mało znanego w świecie polityki i mediów a już zupełnie nie kojarzonego z PiS-em socjologa, jak na razie całkowicie wolną od kpin i śmiechów nawet wśród tych, którzy od dawna nie mogli się doczekać tego, co dziś miało miejsce właśnie po to by urządzić sobie „polewanie” i z Kaczyńskiego, któremu „wszyscy odmówili” i z tego, który jest nikim, bo nie odmówił choć „wszyscy odmówili”.
Czemu się nie śmieją? Bo nie wiedzą kim jest Gliński. Nie wiedzą co dotąd robił, z kim siedział, stał i leżał. Z kim się lubi. O, to jest właśnie najistotniejsze. Kto za nim stoi.
Pomyślałem sobie, ze to dzisiejsze zdarzenie jest takim uzupełnieniem sobotniego marszu, w czasie którego ci, którzy potrzebowali, policzyli się i im wyszło, że starczy.
Taka analogia mi przyszła do głowy, nie, żeby nie było, nie odnosząca się do ideologii. Raczej do pewnych rozwiązań strategicznych. Wyjawił je swego czasu gen. Emilio Mola Vidal objaśniając tajniki zbliżającej się rozprawy z hiszpańskimi stronnikami Republiki Rad.
Oczywiście Mola zrobił to z jakiegoś powodu. Najpewniej po to, by ci z Madrytu bali się własnego cienia, by mieli kłopoty ze snem i jeszcze parę innych objawów, które wywołuje strach.
Trudno mi orzec czy temu samemu miała służyć ta dzisiejsza prezentacja. Raczej trudno mi uwierzyć w to, że otoczenie Kaczyńskiego i on sam wierzy w powodzenie misji Glińskiego. I wystawia go tylko po to, by zamieszać przeciwnikom w głowach.
Pierwszy raz właśnie dziś, gdy nagle okazało się, że ci, którzy w sobotę maszerowali nie kryjąc twarzy a raczej śmiało prezentując je uśmiechnięte, to jeszcze nie wszyscy. Że jest jeszcze prof.. Gliński i możliwe że jeszcze inni tacy jako on. Z którymi się zna, rozumie i lubi. I pojawiają się po tej stronie, z której przecież nic nie miało grozić. To taki wstęp do tego, by się nerwowo rozglądać i patrzeć podejrzliwie na każdego, kto nie daj Bóg ma prof. przed nazwiskiem.
Drugi raz od dziś. Bo ta arytmetyka jest niby taka bezlitosna. Ale niektóre rachunki okazują się rachunkami z niewiadomą. Nie twierdze, że tutaj tak będzie. Ale jestem w stanie się założyć, że w pewnych kręgach nagle uznano, że „strzeżonego pan Bóg strzeże” i takiego rachunku raczej nie skreślą tak z miejsca, bez zastanowienia. Raczej zaczną liczyć, bawić się przy tym rachunkiem prawdopodobieństwa… Z zewnątrz będzie to tak wyglądać, że jakoś tak będą nieufnie na siebie patrzeć, pilnować się jakoś bardziej, ściszać coraz częściej głos nawet w towarzystwie bliskich kolegów. Ziarno tak zasiane za jakiś czas przyniesie plon.
Jeśli ktoś pomyślał, ze pisząc o „piątej kolumnie” mam na myśli prof. Glińskiego i tych, z którymi się lubi, mocno się pomylił. Mam na myśli tych, którzy już szukają wśród swoich tej „piątej kolumny”, która miałaby uderzyć od środka. Nie mają pojęcia że sami nią są. Nie rozsadzą tej swej konstrukcji bo działają zupełnie inaczej. Będą raczej działać jak trucizna.
Może to fantasmagoria. Ale przyznacie, że fajnie skonstruowana :)

2 komentarze:

  1. :)

    Nie czytałam refleksji nt. kandydata na premiera, czyli mogę napisać tylko o własnej; dla mnie pierwszy odruch to: Kaczyński pierwszy raz oświadczył, że nie zamierza już ubiegać się o stanowisko prezesa rady ministrów.

    Oczywiście po wyborach moze być wszystko, a i przed wyborami zdanie moze zmienić, niemniej to jaskółka czy tam news.

    Mozliwe, że "szukają dziury" w nieszczęsnym Glińskim, ale moze nie zamordują. To są te dylematy: demokracja, więc prawo do okazywania nieufności; total, zatem zgodna na każde słowo przywódcy i aplauz dla wszystkich kandydatur.

    Że blisko od nieufności do "spalenia" nie pchającego się przecież na siłę kandydata? Owszem..

    Pozdrawiam bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyobrażasz sobie Adamie,że Tusk wychodzi na mównicę i się podaje?
    Gliński tworzy tymczasowy gabinet...po miesiącu podaje go
    do dymisji i Bul rozpisuje nowe wybory?
    Przecież doszłoby do wojny domowej...służby kremlowskie,kiszczakowskie,przydupasy z SLD i wibratora...
    Seryjny samobójca padłby z przepracowania.
    Dobra...jak to sie zachowa,to juz wiem co trzeba robić.

    Patryk

    OdpowiedzUsuń