Do niedawna dla każdego jakoś tam
zorientowanego jasnym było, że Tuskowi i jego ekipie bardzo na rękę jest tak
zwana „smoleńska narracja”. Nie zawsze ujawniano się z tą preferencją bo byli
tacy, co świadomie lub nie wyręczali ekipę w podsycaniu wygodnego tematu. Ale
jak było trzeba to i sam Premier potrafił z trybuny ostrzej zagadać jakby z
nadzieją, że się adresat rzuci mu do gardła a całą Polska będzie widziała…
Od niedawna nie mam wątpliwości, że Tusk,
Graś i reszta ferajny najchętniej rzeczywiście zakończyłaby ten temat. Nawet
jestem skłonny uwierzyć, że ostatni apel Premiera by „zakończyć wojnę
polsko-polską” był jak najbardziej szczery. Jemu akurat teraz byłoby to
cholernie na rękę.
Znane fragmenty publikacji „Wprost”,
będącej wywiadem z Dymitrem Książkiem, lekarzem obecnym w kwietniu 2010 r. w
Moskwie podczas czynności związanych z identyfikacją ofiar smoleńskiej tragedii
każą ponownie wrócić do prawdomówności pani Kopacz. Jawiącej się zresztą w
całej tej sprawie wręcz alegorycznie, niczym drugie wcielenie smoleńskiego
Tupolewa. Bo jak się okazuje, tam w Moskwie była ona też raz „rządowa” a inny
znowu raz „cywilna”. W zależności od potrzeb. Pozostaje tylko ustalić czy jej
„wersja prawdy” jest „rządowa” czy jednak „prywatna”.
Ale w tym przywołanym tekście znaki
zapytania nie dotyczą tylko Kopacz. Choć dowodzą niezbicie, że im dłużej tego
politycznego trupa pan Tusk zdecyduje się trzymać tym większe będą szanse na
to, że rozkład dotknie i całej reszty. I nie pomoże już żadna „rekonstrukcja”
bo nie będzie po prostu czego rekonstruować.
Gdyby tekst dotyczył tylko drugiej osoby w
hierarchii państwowej mielibyśmy co najwyżej problem natury etyczno-
estetycznej. Nie wiem czy łganie do kamer albo do posłów jest penalizowane.
Jednak jest też w sprawie coś poważniejszego.
Wywiad ów przy okazji rzucają nowe światło na materiały źródłowe pana
prokuratora Seremeta. To zresztą nie jedyny cios w pewność naszego Prokuratora
Generalnego, który z takim brakiem wątpliwości potrafił oddzielić ziarno
ruskich dokumentów od plewy pamięci rodzin. Polski lekarz ujawnia jak wyglądał
cześć tej procedury, którą z taką powagą w tak poważnym miejscu jakim
przynajmniej być powinien polski Sejm, recytował nie tak dawno Prokurator
Generalny Andrzej Seremet. Według Prokuratora, „po umieszczeniu na liście
rozpoznanych, ciało było oznaczane imieniem i nazwiskiem a następnie
przygotowywane i umieszczane w trumnie”*. Jak wyglądało to w praktyce? „Na kanapie wśród tych worków siedziało
trzech typków. Coś pili, jedli kanapki z kiełbasą, a potem wstawali
i pakowali do trumien. (...) Nikt ich
nie pilnował. Nie było nadzorców ze strony rosyjskiej,
nie widziałem też polskich prokuratorów, którzy dopilnowaliby tego
pakowania. Nie wiem, czy ktoś pilnował, jak ciała były wkładane
do worków”.** Tak to się miała owa seremetowa „procedura”…
Oczywiście jeśli spytać pana Seremeta,
będzie najpewniej jak lew bronił swej wersji. I nic a nic nie da mu do myślenia
na temat wiarygodności tych ruskich źródeł choćby ta sensacyjnie dziś
ujawniona, jak mniemam, wedle pana Szeremeta prawdziwa data tragedii. 20
kwietnia 2010 roku.***
Wracając jeszcze do tej „smoleńskiej
narracji”, która tak teraz musi Tuska i jego totumfackich uwierać w gardle jak
nierozsądnie połknięta Diodon hystrix, warto przypomnieć, że nie
zawsze, ale często niegodziwość wraca do niegodziwca waląc w niego dotkliwie.
Kiedy widać, jak pan Tusk znów siedzi w swej szafie a ludzie na mieście gadają,
że boi się już nawet swego cienia i wypatruje w każdym Brutusa z wielką kosą w
łapie, jestem niemal pewien, że jakaś część tego strachu, mam nadzieję, że
ogromna, to efekt tej jego „gry w Smoleńsk”. Wracającej teraz publikacjami i
świadectwami, w których on i ta jego cywilno- rządowa na przemian zgraja nie
wyglądają już jak mężny Pancernik Potiomkin a raczej jak pomięty kapsel z
butelki na mleko, błyszczący pięknie tylko jak się patrzy z daleka. Z bliska
zaś widać, ze jest zapleśniały i cuchnący.
I kiedy wiem, ze siedzi ów
napompowany jak chińska gimnastyczka kieszonkowy heros schowany przed ludzkimi
oczami, nie mogę się powstrzymać, by mu nie rzucić „Chcieliście Smoleńska, to
macie!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz