Co obieca Tusk? Wszystko! A czemu? A czemu nie?
Ot choćby dlatego…
Jeśli porównać tak zwaną wrzawę medialną przed niedawnym, tak zwanym
expose Kaczyńskiego i teraz, przed tak zwanym drugim expose Tuska, nie da się
nie zauważyć, że to drugie jakoś nie za specjalnie kogokolwiek interesuje. A
przynajmniej nie tak, jak tamto.
Czemu tak jest? Z powodu tego pytania z początku tekstu. Bo faktycznie
czy można obiecać cokolwiek, jak już się wszystko obiecało? No… można. Ale…
Ale za chwilę o tym. Na razie trzeba sobie powiedzieć, że jak już się nie
ma nic do powiedzenia, trzeba mówić to samo. Ale inaczej. I w tym pewnie
zawierać się będzie istota tego wystąpienia.
Nie będzie to zadanie łatwe dla Tuska. W takiej sytuacji łatwiej założyć,
że będzie to porażka niż przypuszczać, ze jak dawniej, Premier wyjdzie z tego
zwycięski. Ma przede wszystkim przeciwko sobie znudzoną nim i jego obietnicami
opinię publiczną. Opinię, która od dłuższego czasu ocenia pracę jego i jego
ekipy jako beznadziejną. Zatem twierdzenie, że się już tyle zrobiło może mieć
skutek odwrotny niż zakłada cała idea „II expose”.
Można też stanąć na trybunie, omieść zebranych wzrokiem i… i wyliczać czym
się będzie zajmować, w czym spełniać i czym zaskakiwać. Można, jak jakiś Fidel
Castro albo Donald Tusk, robić to choćby i kilka godzin. Można…
Tyle, że po pięciu lat rządów najprędzej osiągnie się w ten sposób
irytację ubraną w bardzo konkretne pytanie: „Gościu, coś ty robił przez te
wszystkie lata?”
Można też oczywiście najpierw wyjaśnić, że coś tam się jednak nie udało,
bo to, bo śmo… I zapewnić, że teraz to już będzie, że lepiej być nie może. Tyle
tylko, że trudno tak to zrobić gdy wcześniej, choćby wtedy, gdy recenzowało się
podobne wystąpienie politycznego przeciwnika, tłumaczyło się, że nadchodzące „to
i śmo” to dopiero wyzwanie i zagrożenie. Z którym taka opozycja za nic sobie
nie poradzi. A czy poradzi sobie obiecalny Premier? No skoro nie dał rady z mniejszym
„to i śmo”…
Największym wrogiem stojącego przez Sejmem i głoszącego kolejny pakiet
obietnic Donalda Tuska będzie Donald Tusk zasiadający od pięciu lat w Małym Pałacu.
Stanowiący jedyny logiczny punkt odniesienia dla tego, co zostanie
zapowiedziane.
Perspektywa dwóch Donaldów Tusków wyklucza klasyczny schemat sejmowego
wystąpienia. Nie wchodzi w grę żadna krytyka rządzących. Jeśli już, to
tłumaczenie się czynnikami obiektywnymi. Czynniki obiektywne… Wielu nas jest,
co to jeszcze pamiętamy nieśmiertelne „czynniki obiektywne”, które rozłożyły „najwspanialszy
ustrój w historii”.
Czy zatem nie ma innej możliwości jak tylko klasyczne „palenie głupa” i
wmawianie, że tempo podążania ku świetlanej przyszłości jest, jakie miało być a
nawet szybsze i dlatego Przywódca zdecydował, że coś tam po drodze zrobi nam
dobrze w formie dodatkowego bonusu.
No kto to kupi?
Ano właśnie. Tu dochodzimy do kolejnego punktu krytycznego całego tego
przedsięwzięcia, czyli publiki. Nie tej w sejmie bo z nią to wiadomo. Raczej tę
całą resztę.
Z tej całej reszty tylko część w ogóle wie, że Tusk chce coś tam
powiedzieć, może obiecać. Znowu z tej części niektórzy zainteresują się tym, co
powie, może obieca. A z nich pewnie garstka potrafi pojąć co powiedział,
obiecał. I policzyć niczym jaki Rostowski, czy to w ogóle się kupy trzyma.
Myślę, że właśnie w tym, i w wierze, iż mimo ostatnich delikatnych „prztyknięć”,
wiadome stacje, gazety i czasopisma nadal są zaprzyjaźnione. I swoją rolę w
przedstawieniu odegrają a wszystko zakończy się gromkim standing ovation. A los znów może się odwrócić…
I właśnie dlatego na pytanie co obieca Tusk odpowiem, że wszystko. A
czemu? A czemu nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz