Pewnie niejeden raz było mi niezbyt miło z powodu, że stoję po tej
stronie, po której stoję. Jednak wczoraj stwierdziłem, że nie ma tego złego… I
nie chodzi mi wcale o takie banalne spostrzeżenia że „los w końcu musi się
obrócić” i tym podobne. Nie! Po prostu widzę, że czasem zdrowo jest dostać w
d**ę. Właściwie widzę to od dawna by mnie rzec od zarania bo rodziców miałem
rozsądnych a ci w swym rozsądku nie wahali się użyć twardej ręki gdy twarda
ręka była jedyną sensowną opcją. Ja zaś, choć nie mnie sądzić czy porządny ze
mnie wyrósł człowiek, nie wyrosłem w każdym razie na złodzieja czy inny
margines. Tak więc los chyba wcielił się w mych rodziców ucząc mnie pokory. A
wczoraj, stosując najnowsze metody, takie jak choćby multimedia i statystyki,
pokazał mi po co to robił.
Oczywiście tym, którzy wczoraj byli po tej stronie co ja zwracam uwagę,
że entuzjazm jest zdecydowanie na wyrost a wszelkie informacje o śmierci wiadomej
mocno przesadzone.
Nie ci, którzy się wczoraj cieszyli stanowią jednak temat tego tekstu a i
przy okazji powód mej troski. I to nie jest kpina. Mam na to świadków, że
niektóre wczorajsze reakcje odbierałem z lękiem o tych, którzy reagowali jak
reagowali
Pewnie nie przejmowałbym się i nie napisał tego, co piszę gdyby nie pewna
przejmująca sytuacja właśnie z wczoraj.
„Skakałem” sobie po kanałach telewizora, który służy mi głownie jako
środek usypiający (nie ma to jak się późną nocą dobić szczegółami produkcji „materiału
o strukturze plastra miodu”) i w trakcie tego skakania wskoczyłem na chwilę w „Szkło
kontaktowe” w wiadomym TVN-e. Akurat jakaś pani Aneta z Warszawy obdzielała tak
zwanymi (choć kulturalnymi jednak) jobami pana Miecugowa za to, że ten a
właściwie jego stacja jak zawsze (!) niesprawiedliwie, tendencyjnie i z
premedytacją szkodzi Premierowi atakując go czymś tam mało istotnym. Tylko
przez chwilę sądziłem że chodzi o Kaczyńskiego bo zaraz się wyjaśniło, że
chodzi o wiadome zdjęcia z meczu i jednak pana Premiera Tuska. Zdenerwowany
Miecugow w pewnej chwili wyszedł z roli „przyjmującego wszystko na klatę” i
odgryzł się pytając „A Kaczyńskiego to oczywiście byłoby wolno?” No dosłownie
jakby był jednym z nas, „pisiorów” poniewieranych swym zwyczajem przez światłych
posiadaczy pięknych myśli.
Ale nie był to koniec tej historii. Ledwie wyłączyła się pani Anita,
zadzwonił pan (bodaj) Mariusz z Wrocławia. Oświadczył, że całkowicie zgadza się
z panią Anitą, i to nie tylko on się zgadza ale i cała jego rodzina! Dodał też,
że TVN24 był dotąd ich ulubionym kanałem ale to się zmienia, bo ten staje się „telewizją jednej opcji politycznej”. Wytrząsające, prawda?!
Wiem, myślicie, że zmyślam. Ja sam tak bardzo nie wierzyłem w to, co
słyszałem i widziałem a nadto było mi tak żal tego „pisowca” Miecugowa gdy się wzięła
za niego ta chyba lepsza połowa społeczeństwa, że przełączyłem szybko na powrót
na te „materiały o strukturze plastra miodu”.
Ale wrażenie pozostało. I to bez ochoty do kpin. Ochoty, która powinna
być czymś naturalnym wobec tego, jak zachowywali się dotąd nasi adwersarze a
nadto kuszącej bo objawionej nagle i nie wiadomo na jak długo. Wszak
powiedziałem, żeby nie spieszyć się z pogrzebem.
Ale co by się dalej nie działo, ile by nie „odzyskała” siła przewodnia do
następnego badania, bezcenny pozostanie ten widok Miecugowa i jego stacji TVN jako
telewizji „jednej opcji politycznej”.
(wiem, nadużywam pogrubień i podkreśleń ale zwyczajnie powstrzymać się nie mogę
! :). I bynajmniej nie tej, z którą wedle Mistrza wiadomego była od lat
zaprzyjaźniona.
Tak przy okazji ten wczorajszy atak nasunął mi też kilka równi smutnych
ale tym razem całkiem poważnych myśli. Sposób, w jaki niektórzy starają się
sobie poradzić z ukazaną wczoraj opresją ich opcji pokazuje, jak bardzo
fasadowo oni, usiłujący uchodzić za tę część społeczeństwa, która generuje w
sobie wszystko to, co lepsze i nowocześniejsze, pojmują demokrację i jej reguł.
Ta wczorajsza trauma jeszcze bez powodu pokazała, iż muszą oni wierzyć, ze Tusk
i PO mogą rządzić wiecznie. Niczym jakiś postsowiecki satrapa w Kazachstanie
czy Kirgistanie. A każda próba krytyki jego osoby i otoczenia jest czynem
antypaństwowym.
Jeśli ktoś ma co do tego wątpliwości, zapraszam do oglądania pocztu „mniej
lub bardziej kłamliwych dziennikarzy” prezentowanego nieopodal*
I choć może się to wydawać zabawne albo żałosne, tak naprawdę jest
groźne. Jak bardzo, widzieliśmy nie tak znowu dawno.
ps. Ten wczorajszy wynik i towarzyszące mu zamieszanie, wbrew swej prawdziwej
wadze, może mieć dla naszej polityki poważne konsekwencje. Jakie, o tym pewnie
jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz