Przeczytałem
właśnie, że ponoć na Czerskiej lękają się publikować najnowszy
zamówiony przez siebie i zapewne jakoś tam nawet przepłacony wynik badań
opinii. Lękają się bo im wyszło, co wyszło a nie to, co by chcieli.
Ja
im się nie dziwię. Bo choć to tylko kilka słupków, wiemy, że na tych
słupkach można wiele zbudować a znowu bez nich obalić się może nawet
wyglądająca dotąd na najsolidniejszą konstrukcja.
Bo
jak raz się okaże, że to, co zdawało się być nie do pokonania, można
jednak wyprzedzić, niejeden, któremu imponowała tylko ta siła i ten etos
zwycięzcy, może zacząć spoglądać w inną stronę.
Psychologia tłumu bywa pozbawiona logiki ale cóż ty zrobisz…
Jeśli
by próbować wskazać, na czym opiera się to obsunięcie a może nawet
upadek Platformy, trudno dziś pokazywać powód bardziej prawdopodobny by
nie rzec oczywisty niż Donald Tusk.
Ów
teflonowy do niedawna osobnik, który potrafił przez najgorsze g***o
przejść nie paskudząc sobie nawet mankietu u spodni, musiał się w jakimś
momencie przepalić niepostrzeżenie. Nie wiem w którym momencie. I nie
jest to na tak naprawdę najistotniejsze. Istotne jest to, co znawcy
teflonowych powłok muszą przyznać. Że jak już się przepali, choćby w
kawałki, całość jest do wyrzucenia.
I
to jest właśnie moja rada dla tych, którzy mniej lub bardziej
szlachetnych powodów nie zamierzają iść na dno z panem Donaldem
uwieszonym ich szyi. Choć myślę, że są teraz bardzo zagubieni a może i w
jakiś sposób lojalni, pamiętając, że z 98% ich publicznej pozycji
wzięło się z łaski pana Donalda.
Tyle,
że teraz ów pan Donald jest istną tarczą strzelniczą. W dodatku mającą
wielkość transatlantyku i nawet za bardzo już starać się nie trzeba bo
czego i gdzie się nie rzucić albo się trafi albo choć opryska pana
Donalda.
Takiej
czarnej serii nie miał chyba żaden z polityków naszej wolnej Polski. I
to jest dopiero fenomen. A może nawet jakiś znak od losu, pokazujący że
jak by się sprytnym nie było, każda nasza złość i podłość musi do nas
wrócić odbijając w nas po dwakroć albo i wielekroć. Tak więc jedyne,
czego można się teraz już tylko spodziewać, to jakaś kolejna pozostałość
sesji zdjęciowej, na której w towarzystwie pana Donalda objawią się
takie nazwiska i postaci że nam mowę odejmie i wzrok zaćmi.
Kilka
akapitów wyżej umieściłem taki skromny apel do „platformersów” by
ratowali się nie oglądając na Tuska. Trochę w tym takiej
odpowiedzialności za stabilność polityki, z której nie jest i nigdy nie
będzie bezpiecznie pozbyć się na raz tak wielu tych, co na to zasługują.
A przy tym też takich, którym warto dać jednak drugą szansę. Ale ta
moja odpowiedzialność to tylko taki mały procent moich motywacji.
Nigdy
nie ukrywałem kompromitującej mnie chyba jakoś słabości, polegającej na
tym, że poza całkiem poważnym podejściem do spraw, o których piszę i
które komentuję, kieruję się też całkiem wyabstrahowaną ze wszystkiego,
tak mocną jak się tylko da nie popadając w uczucia w rodzaju złości i
nienawiści, niechęć do pana Donalda. Często napędzającą mnie w taki
fejny sposób, w jaki wbrew naszym najwznioślejszym nawet uczuciom czasem
kontrolę nad nami przejmuje to coś, co czujemy gdy patrzymy na jakąś
starszą panią gdy ta się potyka i później, nim upadnie biegnie takimi
wielkimi krokami próbując złapać równowagę.
Ja wiem, że to źle nie znosić kogoś dla samego nie znoszenia. Ale tak mam i już. I takiego siebie bardzo lubię.
Ale
do rzeczy. Lubiąc siebie takiego i dla odmiany nie cierpiąc pana Tuska
takiego, jakim jest, często zastanawiałem się jak to będzie fajnie, gdy
będzie on z pudłami ewakuował się z Małego Pałacu. Mam nawet pokusę by
mu w tym towarzyszyć dodając takiej fałszywej otuchy w tych smutnych acz
zasłużonych wysiłkach. Ale takie „fajnie” byłoby bez wątpienia nie tym,
co najfajniejszego z mego punktu widzenia może go spotkać a przy tym
też tym, na co w pełni zasłużył.
Najfajniej
by było, gdyby upadł pan Tusk nie razem z całą partią. Takie rzeczy się
nie tylko zdarzają ale w demokracji są czymś naturalnym.
Najfajniejsze byłoby, gdyby pana Tuska „upadli” próbując ratować siębie, starając się nie pójść razem z nim na dno.
Jakby
tak sam z tymi pudłami wychodził a z okien z chichotem żegnaliby go ci,
co jeszcze nie tak dawno drżeli przed nim, chowali się do szafy słysząc
że idzie i bez reakcji przyjmując jego gniew w postaci butów
wycieranych w ich marynarkę.
I
do nich właśnie mówię: Ratujcie się! Nie idźcie na dno z Donaldem u
szyi! Bez niego jeszcze trochę możecie utrzymać się na powierzchni.
Choć i tak utoniecie. A skoro to i tak nie uniknione, zróbcie mi choć tę przyjemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz