Wiadomo już, że sprawę kolejnej pomyłki z identyfikacją ciał ofiar smoleńskiej
będzie się tłumaczyć w sposób na wskroś wschodni, azjatycki. Znajdzie się wkrótce
jakiś szeregowiec, do którego dotrze służbowa drabina poczynająca się u góry na
Premierze a obejmująca jakiegoś Ministra dalej pewnie sekretarza stanu a na
koniec będzie właśnie ten mniej lub bardziej szeregowy, któremu fakt, że jako
jedyny był gdzie być powinien skwitują w postaci solidnego kopa w dupę.
Bo skoro już nasz pan Premier zdecydował się mentalnie być azjatą to jak
znalazł jest do zastosowania i wciśnięcia głupiej tłuszczy sprawdzający się tam
schemat dobrego batiuszki otoczonego stadem lizuchów i idiotów, którzy wszystko,
dosłownie wszystko mu psują. Choć on chce nam nieba przychylić.
I później musi batiuszka świecić oczami przed ludem i tłumaczyć się z
tych lizuchów i idiotów. Jakby sam tę winę ponosił.
Żyję na tyle długo, że zdążyłem w kilku miejscach na jakiś czas zapuścić
korzenie. Były to różne środowiska. Ale bez względu na te różnice wszędzie w
taki sam sposób oceniano typków, którzy próbowali wyślizgać się z winy
zrzucając ją na innych. Różnie ich nazywano ale jakoś treściwie i trafnie
opisuje to określenie „złamas”.
Niewiele czasu minęło od momentu, w którym „główny bohater” tego tekstu Sejmowi
i światu oświadczył, że bierze PEŁNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Od tamtego czasu chyba
zmienił albo zmodyfikował zdanie bo dziś, wobec kolejnej kompromitacji, którą
zalicza kierowane przez niego państwo, chyba usiłuję się tą odpowiedzialnością
dzielić. W taki sposób by ciężaru winy zbytnio nie odczuć.
Świetnym jest bez wątpienia gdy potrafi się pochylać nad krzywdą innych.
„Mogę powtórzyć słowa największej troski i współczucia wobec tych,
którzy muszą przeżywać takie dramatyczne i przykre momenty w związku z potrzebą
ekshumacji i ponownego pochówku”*
Jeszcze lepszy
gdy takie problemy od ręki wyjaśnia i rozwiązuje.
„Niewykluczone, że zgodnie z tym, o czym informował prokurator
generalny na sali sejmowej, możemy mieć do czynienia z pomyłką identyfikacyjną
urzędnika”
Oczywiście
znajdą się tacy, którzy przyczepią się mnie, że ja się czepiam Tuska. Wywczas
pewnie zaraz odegra Macierewiczem jak to ma w zwyczaju. Tak ma i już. Zapytają
mnie co ja z tym Tuskiem skoro idzie o jakąś oczywistą „pomyłkę identyfikacyjną
urzędnika”.
Niby
jasne. Jakiś tam urzędas, najpewniej „pierdzistołek” wzięty z łaski i po
znajomości na posadę. Który nie potrafił albo nie umiał zrobić tego, co do
niego należało. I tyle.
Bzdura. I
nie tylko dlatego, że jakoś nie wyobrażam sobie żadnego, nawet i tego
najwyższego „urzędnika państwowego”, którego nie waham się nazywać tak jak
nazywało się jemu podobnych, by w takich warunkach mógł dobrze wykonać takie
zadanie. Skoro wiemy już na jakich zasadach i w jakich warunkach „rozpoznawać”
trzeba było w Moskwie, nie dziwmy się, że ktoś nie był w stanie rozpoznać obcej
mu przecież osoby.
Poza tym
pozostaje jeszcze to „co do niego należało”. Tu taki fragment stosowny, który
doskonale ilustruje co do kogo należało.
„- Nie jestem w stanie
powiedzieć, dlaczego przy wszystkich sekcjach zwłok w Moskwie nie było polskich
prokuratorów. Powinni tam być - mówił wiceminister spraw zagranicznych Jacek
Najder. Przyznał, że został wysłany
do Smoleńska przez ministra Radosława Sikorskiego bez jakichkolwiek instrukcji
i zadań.”**
Zatem
proszę się już więcej niczemu w tej sprawie nie dziwić. Szczególnie zaś temu, że
wedle mojej oceny i swoich własnych słów odpowiedzialność za tę kompromitację i
ból sprawiony rodzinie ponosi złotousty i genialnie wprawiony w umiejętności
zrzucania winy na wszystkich innych Premier Donald Tchórz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz