Było ponoć tak. Była sobie III
Rzeczpospolita, która rosła w siłę a ludziom żyło się dostatniej. Później
przyszedł Kaczyński, snuć zaczął fantazje o jakimś „układzie” i podzielił ludzi
jakby im nową, lepsza czyli gorszą wieżę Babel zafundował. Nikt już nie mógł
być pewien nikogo i nie pozostało nic innego jak z lękiem oglądać się za
siebie. W końcu na białym koniu przybył Tusk, wyjaśnił że z tym „układem” to
brednie. Przegnał Kaczyńskiego i…
I wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Tak
powinna skończyć ta historia. I pewni skończyłaby się gdyby nie ów smutny
szczegół, że III Rzeczpospolita to jednak nie bajka.
Pisałem niedawno o rewelacjach Jarosława
Gowina, aktualnego Ministra Sprawiedliwości, tłumaczącego zamieszanie wokół
Plichty, jego biznesów i Tuska juniora spiskiem jakiegoś postkomunistycznego
układu biznesowego, który „rozczarował się Tuskiem”*. Pominę naprawdę sporą pokusę
zajęcia się wspomnianym rozczarowaniem a zauważę tylko, że zasadniczo
„rozczarowanie” poprzedzane jest z reguły „oczarowaniem”. Rozważania na temat
przyczyn „oczarowania” postkomunistycznego biznesu Tuskiem też pozostawię albo
komu innemu albo sobie na kiedy indziej.
Nie zajmowałbym się już rewelacjami Gowina
gdyby jego tropem nie podążył pan Jerzy Stępień, były Prezes Trybunału
Konstytucyjnego. Właściwie stwierdzenie, „podążył tropem Gowina” jest nie do
końca trafne. Nie mówi on o „postkomunistycznym biznesie”. Nie szczypie się
delikatnie jak tamten tylko wali na całego.
„Ja się zastanawiam, czy tu nie działała
mafia? I nie wykluczam, że tak.[…] Przy tego rodzaju nawarstwieniu oczywistych
błędów, i to kilku instytucji w ciągu kilku lat, nie wykluczam działań mafii.
Wie pani jak działa mafia? Przenika do struktur państwa, w tym do instytucji
związanych ze ściganiem przestępstw i sądzeniem przestępców.[…]… na mój
sędziowski nos to pachnie mafią.”**
Zatem już nawet nie „układ” ale wręcz
„mafia”. Sięgająca głęboko w państwowe struktury, paraliżująca działanie tak
istotnego i wrażliwego mechanizmu jakim jest wymiar sprawiedliwości.
Jak słowa Gowina i Stępnia pogodzić z tym
dość powszechnym w latach 2005-2007 wśród polityków (głownie Platformy) i
dziennikarzy (głownie wiadomych, wiodących mediów) obśmiewaniem „paranoi
Kaczyńskiego”, który „wszędzie widział układ”. Opcji jest kilka.
Pierwsza jest taka, że Kaczyński miał
wtedy całkowitą rację zaś durniami byli (i są!) ci, co się w tedy z niego
śmiali i zwalczali go ze wszystkich sił. Jak kto chce listy, nietrudno będzie
mu ją stworzyć.
Druga jest taka, że Kaczyński faktycznie
miał (czy tam ma) „antyukładową paranoję” i w latach 2005-2007 absolutnie
żadnego „układu” nie było. Powstał on i
dynamicznie się rozwinął dopiero po zdobyciu władzy przez Platformę Obywatelską
i Donalda Tuska. Wtedy to ta, wskazywana przez Stępnia mafia zaczęła swą
sprytna infiltrację III Rzeczpospolitej.
Ostatnia jest natomiast taka, że to o
„postkomunistycznym biznesie” i to o „mafii” przenikającej struktury państwa to
są oczywiste brednie a może i objawy paranoi. Tu jednak koniecznie trzeba
zwrócić uwagę na pewien niezwykle istotny szczegół. Jeśli tak właśnie jest,
jednym z bredzących czy nawet paranoików jest aktualnie urzędujący Minister
Sprawiedliwości Rzeczpospolitej Polskiej. Będący jednym z najważniejszych
stróżów naszego bezpieczeństwa.
Nie wskażę opcji, która mi się wydaje
najbardziej prawdopodobna. Nie wykluczę również tego, że mamy do czynienia z
jakimś koktajlem z co najmniej dwóch
wspomnianych wyżej scenariuszy. Zauważę natomiast, że żaden z nich nie stawia
obecnie rządzącej ekipy w najlepszym świetle. Co ja mówię A przecież sprawa
dotyczy fundamentu władzy Platformy Obywatelskiej. I sporego kawałka historii
III Rzeczpospolitej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz