Po
wczorajszym wystąpieniu A. Seremeta jeden z kolegów z Salonu, broniący
juz wcześniej obecnej ekipy, odniósł się do mego tekstu, w którym m.in.
wyraziłem się krytycznie o osobie E. Kopacz. Oczekiwał, że zweryfikuję
swe zapatrywania na jej zachowanie a gdy stwierdziłem, że nie zamierzam,
polecił mi dokładne odsłuchanie wystąpienia Seremeta. Zrobiłem to i
bardzo dziękuję mu za sugestię. Nie wiem jak inni, ale ja po zapoznaniu
się z informacjami Prokuratora Generalnego, znalazłem w nich kilka
interesujących informacji.
Po
pierwsze procedura, jaka była prowadzona w Moskwie. Jeśli wierzyć
Seremetowi to… znów mamy problem z panią Kopacz. Wycofała się ona
wprawdzie z wersji, że polscy specjaliści uczestniczyli w sekcjach zwłok
(nie uczestniczyli bo strona rosyjska zdążyła się z tym uporać zanim
rozpatrzyła wniosek o pomoc prawną, dzięki któremu Polacy mogli
uczestniczyć w niektórych działaniach) ale dalej twierdzila, ze byli
obecni przy identyfikacji zwłok. W swym wystąpieniu, w części odnoszącej
się do poszczególnych etapów procedury prowadzonej w Moskwie Seremet
wskazał osoby obecne na poszczególnych etapach podejmowanych wówczas
czynności. Jego ogólna informacja oraz te, które odnosiły się do dwóch
konkretnych przypadków, omówionych przez niego szczegółowo, wskazują, że
podczas identyfikacji ciał nie był obecny żaden przedstawiciel strony
polskiej. Pojawiają się oni dopiero po złożeniu ciał w trumnie, gdy na
życzenie rodzin pozwalano przyprowadzić do ciał kapłana oraz gdy
lutowane i zamykane były trumny. Informacji o udziale polskich patologów
na tym etapie Seremet nie przekazał.
Odnosząc
się do przypadków ekshumacji, dotyczących zarówno ciał Wassermanna,
Gosiewskiego i Kurtyki jak też dwóch ostatnich ekshumacji przyznał, że
były one efektem krytycznej oceny dokumentacji przesłanej przez Rosjan
jako niewiarygodnej i wymagającej weryfikacji. To bardzo istotne
stwierdzenie dla oceny jego konkluzji. Nieprawidłowości dotyczyć miały
m.in. przygotowania zwłok, techniki sekcyjnej oraz zabezpieczenia zwłok
po sekcji.
Nie
przeszkodziło to (nie mnie oceniać czy słusznie czy nie) uznać
przyjętej konkluzji, że przyczyną zgonu mogły być obrażenia wynikłe z
katastrofy statku powietrznego. Tu taka uwaga wobec twierdzeń
przedstawicieli rządu i prezydenta, podnoszących, że to wykazano
niezbicie. Mogły.
W
kwestii zamiany ciał mamy bez wątpienia dwa rodzaje źródeł.
Dokumentację przekazaną przez Rosjan, którą sami śledczy uznali ze
wątpliwą skoro podjęli w związku z nią czynności owocujące najpierw
przesłuchaniami a później ekshumacjami, oraz twierdzenia świadków
podczas przesłuchań.
Trudno
stwierdzić co pozwoliło panu Seremetowi na tak kategoryczny wniosek jak
nie obarczone żadną wątpliwością przypisane winy za pomyłkę rodzinom.
Moją uwagę zwróciło to, że na sam koniec Seremet podaje „możliwe”
przyczyny dalszych pomyłek, które sa autorstwa Rosjan. Sugerując moim
zdaniem skąd pochodzi ten kierunek interpretacji całej sytuacji, który
posłużył mu do ogłoszonej wersji.
Co
do wersji przedstawionej przez Seremeta największą wątpliwość budzi
przede wszystkim zignorowanie najpoważniejszej przesłanki, to jest
zeznań syna A. Walentynowicz i osoby identyfikującej drugie ciało,
złożonych już w Polsce. Odnoszących się do zgodnej identyfikacji tego
samego ciała jako zwłok A. Walentynowicz i równie zgodnego podania jako
przesłanki identyfikacji dającej się rozpoznać twarzy. Tu szczególnie
istotne jest, że druga osoba nie miała co do tego wątpliwości odwołując
się do znajomości wyglądu twarzy A. Walentynowicz z telewizji. W twarzy,
dającej się rozpoznać nie znalazła natomiast podobieństwa do swojej
krewnej.
Ciekawe
przy tym jest też i to, że zgodnie z procedurą, opisana przez Seremeta
ciała zidentyfikowanego jako A. Walentynowicz nie powinno już chyba być
wówczas w miejscu identyfikacji. Nie powinno być okazywane tej osobie.Zgodnie
z opisem procedury, przedstawionym przez Seremeta, ciała po podpisaniu
protokołu identyfikacji były opisywane imieniem i nazwiskiem i
przygotowywane do umieszczenia w trumnie. Zatem ciało rozpoznane 13
kwietnia między 16.10 a 16.55
przez syna A. Walentynowicz jako ciało jego matki nie powinno być
również okazane do identyfikacji między 18.05 a 18.55 jako jedno z ciał
do identyfikacji drugiej osobie. Od prawie dwóch godzin powinno być, jak
stwierdził Seremet, „opisane imieniem i nazwiskiem” i przygotowywane
lub złożone w trumnie.(!)
W informacji Seremeta nie było niestety szalenie istotnych danych dotyczących czasu złożenia
ciał do trumien ani sporządzenia przez urzędnika konsularnego Ambasady
RP w Moskwie protokołu uzyskania informacji o śmierci obu osób, w
szczególności A. Walentynowicz. To istotne choćby z powodu tej
opieszałości w „opisaniu imieniem i nazwiskiem” ciała identyfikowanego
jako A. Walentynowicz.
Przytoczona
przez Seremeta historia o obrączce jest o tyle zawiła, że nie zawiera
żadnej informacji, czy znajdowała się ona wśród rzeczy okazanych synowi
A. Walentynowicz, opisu czasu i okoliczności „przekazania przez
prokuratora” obrączki krewnemu drugiej ofiary. Jest ważnym szczegółem bo
zastanawiającym jak syn A. Walentynowicz mógł ja pominąć podczas
identyfikacji a zauważyć u kogoś, kto ja otrzymał od niewiadomego
prokuratora.
Konkludując.
Wniosek, który przedstawił w tej sprawie A. Seremet na forum Sejmu był
tak daleko idący, ze nie powinien pozostawiać najmniejszych niedomówień
ani wątpliwości. Pozwalając sobie na nie Prokurator Generalny popełnił
bardzo poważny błąd. Tym większy, ze uderzający w konkretne osoby a
uzasadniony tak marna podstawą jak materiały, które przez podległych mu
prokuratorów od dłuższego czasu były kwestionowane. W sytuacji, w której
stawia się ludzi przed wyborem wiary synowi ofiary błędu lub
dokumentacji strony, która już z wcześniej zdążyła się skompromitować
niechlujnością i naruszaniem zasad powinien jasno wykazać przesłanki,
które w tym akurat przypadku kazały mu przyjąć za wiarygodne to, co
przyjął formułując swój wniosek.
(!)
Tekst pisałem rano, w drodze do pracy, nie znająć oświadczenia rodziny
Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej. Jego treść, zestawiona z wesrją
Seremeta, szczególnie rozwiniecie kwestii, na podstawiew której
napisałem podkreślony teraz fragment, pokazuje, że działania pana
Prokuratora Generalnego i tych, co mu przygotowywali wczorajsze
wystąpienie by wyjaśnić sprawę sprowadziło się do przeczytania
rosyjskich papierów i... dania im wiary. Mimo wszystko.
Fakt,
że teraz mamy już cztery osoby, które się bardzo konsekwentnie
"pomyliły" co do ciała Anny Walentynowicz oraz okoliczności przekazania
tak istonego dla identyfikacji szczegółu jak obrączka, znaleziona
przecież wedle dokumentó na palcu konkretnego ciała pokazują ile warte były procedury, ile są warte pzrekazane z Moskwy papiery a najbardziej ile wart jest Seremet
http://www.tvn24.pl/seremet-dwie-rodziny-zle-rozpoznaly-ciala-ofiar,279373,s.html (cale wystąpienie Seremeta,)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz