Jako dziecię a przy tym i harcerz rasowy* brałem udział w niezliczonych
formach wypoczynku zorganizowanego zwanych harcerskimi obozami. Większość z nich
organizowana była w okolicy pięknego nadmorskiego kurortu. Jednym z
powtarzających się corocznie punktów programu były zaślubiny z morzem, którym
poddawani byli ci, co nad Bałtyk przyjechali pierwszy raz w życiu.
Podczas wspomnianego ceremoniału „nieszczęśnicy” musieli (o ile chcieli
być uznani za morskie wilki) wykonać szereg mało przyjemnych czynności jako to jedzenie
paskudnych mikstur, wdziewanie niewygodnych kostiumów i takie tam. Punktem
ostatnim było pasowanie na Wilka trójzębem Neptuna, które następowało zaraz po
wypełnieniu drobnej formalności. Była
nią konieczność ucałowania kolana jego żony Prozerpiny (ta nieścisłość
mitologiczna ani wtedy ani teraz znaczenia nie ma żadnego). Było to o tyle
wyczynem, że w tę rolę wcielał się zawsze druh, który miał w sobie jak najmniej
żeńskich cech a w dodatku kolano miał usmarowane czymś brązowym. I całowało
się… I jakoś nikomu to wtedy nie przeszkadzało.
Ktoś zapyta „no i co z tego?”. Ano nic. To znaczy ja bym tak powiedział
bo jakby mi ktoś powiedział z czym mi się to kojarzy to od razu powiedziałbym,
że z… kolanem Prozerpiny i awansem na morskiego Wilka.
Tyle, że nie wszyscy tak mają.
O sprawie gimnazjalistów z Lubina i ich dyrektora pisać mi się nie
zupełnie chciało. I nie tylko temu, że rzecz rozdmuchano tak, ze i na świecie
piszą o tym. A może i na Jamajce. Przede wszystkim dlatego, że bez względu na
to, co mam do powiedzenia, nie ma to ŻADNEGO znaczenia. Czemu tak uważam o tym
za chwilę. Choć to w sprawie jest najistotniejsze.
Ciekawsze za to jest, że moje dość prymitywne kojarzenie opisane we
wspomnieniu z dzieciństwa najwyraźniej nie za bardzo idzie z duchem czasu. Jak
się chce iść z duchem czasu trzeba od razu uświadomić sobie z czym ma się do
czynienia.
„Podobieństwo zdjęć z Lubina do filmów pornograficznych jest uderzające
- ofiary na klęczkach, z twarzami umazanymi białym płynem, liżące władczego
mężczyznę - to stały motyw. Takie filmy robione są dla zboczeńców, marzących o
dominacji nad słabszymi, i aktach "mocnego seksu".**
Nie chcę absolutnie nawet dociekać skąd Czuchnowski tak biegłe wychwytuje
„stałe motywy” filmów robionych „dla zboczeńców, marzących o dominacji nad
słabszymi, i aktach "mocnego seksu".( jak kto ciekawy, niech wali w
te pędy do redaktora i pyta). Jednak nie jest w tym chyba odosobniony jeśli
zważyć, że poproszonej przez jego gazetę pani Małgorzacie Ohme, psycholog ze
"Strefy młodzieży" w SWPS, redaktorce naczelnej magazynu dla rodziców
"Gaga” też się kojarzy. „Zestaw - biały płyn, kolano, klęczki,
lizanie - nieuchronnie nasuwa skojarzenia erotyczne”***. W jej
przypadku też nie chcę się zastanawiać skąd to „nieuchronne „skojarzenie. Tym
bardziej nie chcę bo pani na zdjęciu wygląda tak miło.**** Obojgu mogę tylko współczuć
będąc zadowolonym przy tym, że moje „skojarzenia erotyczne” nie podążają tymi
samymi meandrami co ich.
W powyższej sprawie mam swoje zdanie. Odwołujące się zdecydowanie do
estetyki a nie, jak u wspomnianych, do
erotyki. Ale jak już napisałem, ono, tak jak i zdanie pani Senyszyn czy
wszystkich oburzonych oraz „oburzonych” nie ma znaczenia.
Nie ma znaczenia póki inaczej rzecz widzą uczniowie a przede wszystkim
ich rodzice. W tej sprawie to właśnie jest decydujące, co oni na to. Przede
wszystkim dlatego, że przy całym pozytywnym ADHD Michalaka i stadach
domorosłych „rzeczników praw dziecka” nie ma lepszego rzecznika praw dziecka
niż jego rodzice (tu taka uwaga by mi Madzią z Sosnowca nie wyjeżdżać bo tak
można ze wszystkim). I jeśli coś powinno zastanawiać i Michalaka i Senyszyn i
wszystkich innych, to raczej to, że znając (gdyż ponoć jest to szkolną
tradycją) ów inkryminowany zwyczaj z salezjańskiej szkoły, rodzice wspomnianych
uczniów woleli ich oddać do tej właśnie szkoły niż do szkół publicznych. Bo
wspomniana szkoła jest dla jednych i drugich szkoła z wyboru a nie z
rozdzielnika.
Można tylko domyślać się, że po prostu woleli by ich dzieci wzięły udział,
jak chce to widzieć znawca Czuchnowski, w „filmie dla zboczeńców” niż na
przykład w zakładaniu „gumki” na banana albo kosza na głowę nauczyciela. Oraz w
koceniu polegającym na kąpieli z głową w muszli klozetowej, ściąganiu haraczu
od kotów i całej inwencji na jaką potrafi zdobyć się nasza młódź ze szkól
publicznych. Szkoda, że tam pani Senyszyn nie widać.
Ktoś zaraz wyskoczy z tekstem o pieniądzach „państwa” dla szkoły, jakimś „płacę
i wymagam” i takim tam. Tyle, ze to nie tak. Przekazywanie przez państwo subwencji szkołom
w rodzaju tej z Lubina nie jest żadną łaską tylko wynika z faktu, iż uczące się
tam dzieci są obywatelami państwa polskiego. Obywatelami tegoż państwa są też
ich rodzice, którzy ponoszą takie same ciężary na rzecz państwa jak inni. A że
chcą czegoś więcej dla dzieci, ich prawo. Nawet gdy z dobrodziejstwem
inwentarza wybierają mało rozsądnego księdza- dyrektora.
Zatem póki rodzice owych dzieci oraz one same nie dopatrzą się w tym
tego, co chora wyobraźnia podpowiada znawcy Czuchnowskiemu można mu tylko
zasugerować, by… zmienił nieco preferowany repertuar filmowy.
* Definiuje to Tubka Starszy w
„Osobliwych przypadkach Cymeona Maksymalnego” Niziurskiego
***http://wyborcza.pl/1,75248,12524609,Otrzesiny_w_gimnazjum__Gdyby_szef_kazal_ci_lizac_kolano_.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz