Jest bardzo zabawnie wtedy, gdy z awangardy postępu wychodzi taki
obrzydliwy kołtun, pasujący do jakiegoś średniowiecza albo choć „ciemnogrodu” a
nie na współczesne, pachnące Europą salony. A już najśmieszniej jest gdy taki
kołtun nawet sobie nie zdaje sprawy, że zachowuje się jak kołtun.
Jeśli ktoś chce wiedzieć, co mam na myśli, niech przypomni sobie nagonkę
naszej awangardy postępu na Juliusz Paetza oskarżanego o… homoseksualne
skłonności. Jakby zapomniała wspomniana „nagonka” swoje wcześniejsze, heroiczne
wysiłki by przekonać cały zacofany świat, że bycie homoseksualistą nie tylko
nie przynosi ujmy a wręcz jest powodem do dumy.
Tamta historia przypomniała mi się natychmiast, gdy usłyszałem (a potem
zobaczyłem*) co stanowi główny temat najnowszego numeru „Newsweeka”.
Oczywiście osobnym, równie ciekawym tematem jest to, jak bardzo
działalność redakcji kierowanej przez Tomasza Lisa rozmija się z oczekiwaniami,
jakie na przykład ma wobec „poważnych mediów” pan Miecugow. Choć Bogiem a
prawdą przypadek Lisa i „Newsweeka” dobitnie pokazuje jak mocno pomylił się pan
Grzegorz wskazując winnego upadku „poważnych mediów”. Bo cóż winna jest publika
że Lis postanowił pokazać, iż także z dala od Chin można próbować produkować szmaty na skalę
masową.
Ale wrócimy do Lisa. Do Lisa, który, może świadomie choć wierzyć się w to
nie chce, postanowił pokazać twarz homofoba i kołtuna.
Nie czytałem, raz bo nie mogłem (tekst powstał zanim tygodnik trafił do
ludu) ale i nie za bardzo chciałem, materiału u Lisa. Posiłkowałem się relacją
Onetu**, w której głównym motywem było ujawnienie, że „polskim Kościołem rządzi
homoseksualne lobby”. To zaś pod hasłem
(uwidocznionym na okładce) „Kościół potępia gejów ale toleruje homoksięży”.
Właściwie trudno zgadnąć o co Lisowi chodzi. Jeśli ma za złe, że „Kościołem
rządzi homoseksualne lobby” to homofob z niego bez dwóch zdań. Nie zauważający chyba
że jednym z głównych pól walki środowisk LGBT jest to, na którym walczy się o
uzyskanie przez nie akceptacji różnych Kościołów chrześcijańskich. Trudno na
Lisa patrzeć inaczej jak na wbijającego kochającym inaczej nóż w plecy.
Jeśli zaś chodzi Lisowi o napiętnowanie tego, co kierujący naszym Kościołem myślą o dążeniach
wspomnianych wyżej środowisk, warto zasugerować mu ostrożność. Bo jeśli
zestawić to, że ci co kierują Kościołem robą brzydko homoseksualistom i to, że „polskim
Kościołem rządzi homoseksualne lobby”, wychodzi na to, ze to geje gejom
zgotowali ten los.
Tu warto zastanowić się nad tym jak to jest, że Kościół, rządzony jakoby
przez to „homoseksualne lobby” jest tak nieprzychylny dla homoseksualistów. I
nad tym, że zgodnie logiką ta niechęć jest niechęcią… „homoseksualnego lobby”.
Tu można pozwolić sobie na złośliwą uwagę, że nikt tak dobrze nie zna homoseksualistów
jak oni sami i jeśli są sobie nieprzychylni, jako to „lobby”, widocznie wiedzą
co robią.
Wracając jednak do Lisa, aż trudno uwierzyć, że wielokrotny „dziennikarz
roku” nie zauważył tego dysonansu, jakim jest zarzucanie Kościołowi, że wpadł w
łapy gejów. Myślę, że ten kołtun, który mu nagle się skręcił, wynika z tego, że
tak bardzo jest on zdeterminowany , przyp*****lać się do Kościoła, że logika i
zdrowy rozsądek nie maja dla niego znaczenia.
Przed chwilą usłyszałem zapowiedź
jego programu „na żywo”. Oczywiście będzie o „zlizywaniu śmietanki”. Gdyby
zaprosił Czuchnowskiego, z jego znajomością „motywów z filmów dla zboczeńców”
pewnie siedziałbym kamieniem i chłonął. A tak nie wiem. Może spróbuję by przekonać
się czy udało się ujawnionemu świeżo homofobowi, zbulwersowanemu, że „homoseksualne
lobby” czymkolwiek kieruje, zaczesać ten imponujący kołtun.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz