Przyszło mi do głowy, by tak zawołać, zupełnie bez związku z wczorajszym
marszem. On jednak będzie w tle. Na początku dalej a później całkiem blisko.
Przyszło mi to do głowy, gdy przeglądając ofertę Empik zauważyłem
ostatnią Politykę z Marią Peszek na okładce. Lubię ją i lubił będę zawsze bo
kiedyś zrobiła mi osobistą przysługę, która miała spory wpływ na moje życie. Choć
nie musiała a ja bym nawet nie miał o to pretensji. Zdaję sobie sprawę, że jest
jaka jest i nawet chyba wcześniej zakładałem, że jej wynurzeń w mediach nie
będę słuchał ani czytał. No ale słaby jestem i się skusiłem. I nawet nie chodzi
o to, że „była na samym dnie” w Bangkoku pod prysznicem i w hamaku na azjatyckiej
wyspie. Choć „samo dno” może się mieścić w tym Bangkoku to bez wątpienia
prysznica tam nie ma. Nie chodzi mi o to co wygadywała ale o to, że wygadywała
zachęcana przez największego po albo i przed Lisem dziennikarza i niewątpliwego
guru sporej części adeptów tego zawodu, Jacka Żakowskiego. O ile ze słów pani
Marysi wyniosłem tyle tylko, że i tak nie jest najgłupsza i największym palantem
spośród tych, których lubiłem, lubię i lubić nie przestanę to po Żakowskim coś
we mnie zaczęło jęczeć.
I długo nie przestawało choć miałem nadzieję, że będzie inaczej. Nie
przestawało bo później miał być marsz więc ludzie podobnego lub zbliżonego
formatu co Żakowski udowadniali, że jak się chce i bardzo stara, można zejść głęboko
poniżej jakiegoś przyzwoitego poziomu.
„Nurkowanie” zaczęło się podczas programu Piotra Marciniaka „Babilon”. Myślę,
że ten i ów zna formułę, która jest wedle nadającej ją stacji „próbą spojrzenia
na najważniejsze wydarzenia tygodnia z innej perspektywy w dyskusji z 4
kobietami – wpływowymi, mądrymi, ciekawymi”. Tym razem w rolę „wpływowych,
mądrych, ciekawych” wcieliły się panie Barbara Falandysz, Janina Jankowska,
Halina Radacz, pastorka ewangelicka i prof. Monika Płatek. O pierwszej nie
powiem nic bo naprawdę nie pamiętam by cokolwiek wniosła do dyskusji, mądrego
czy wręcz przeciwnie i w sumie dobrze to o niej w kontekście oceny ogólnej
świadczy. Pani Jankowskiej nawet chciałem z początku bronić bo starała się
jakoś dramatycznie sprowadzać dyskusję powyżej poziomu wstydu i głupoty ale nie
będę bronić. Nikt jej tam siła nie ciągnął więc w jakiś sposób jest
współodpowiedzialna. Dwie ostatnie panie mocno rywalizowały w tym by wygrać
konkurencję na głupszy argument i niedorzeczną wypowiedź. W moim odczuciu pani
pastorka Radacz wygrała gdy przez dłuższą chwilę charakteryzowała dziwolągi,
które w jej odczuciu zbierały się w tedy na ulicach Warszawy by zaraz przejść
do ataku zarzucając, iż impreza nie powinni się odbyć gdyż ona została z niej
wykluczona. Została bo nie było wśród haseł oferty dla niej. Nie wiem czy „wpływowa,
mądra i ciekawa” pani pastorka pomyliła manifestację z parkiem rozrywki
oferującym „coś dla każdego” czy tylko nie miała pomysłu na to jak się
przypindolić do niezbyt przez nią lubianych organizatorów. Wtedy właśnie
wyprzedziła o włos panią prof. Płatek, która dla odmiany starała się cały czas
dowodzić jak nisko szybuje nasza nauka i że niewiele trzeba mieć w głowie by
zostać owym prof.
Po tym był jeszcze pojedynek Cezarego Gmyza z „Rzeczpospolitej” z Mariuszem
Janickim z „Polityki” a później z kimś tam usadzono Wnuka-Lipińskiego, który
ruszającą manifestację komentował „spoza kadru” jak kiedyś komentowało się „Wyścig
Pokoju”. Oczywiście mam na myśli to „spoza kadru” a nie barwy emocji.
Janicki z Wnukiem-Lipińskim, niezależnie od siebie, przeprowadzili śmiałą
psychoanalizę osób zebranych, co było pewnie możliwe dzięki jakiejś paranormalnej
umiejętności zdalnego skanowania umysłów nieznanych im ludzi. Wyszło im, że nie
ma się czym przejmować a już szczególnie liczbą, którą z miejsca należy podzielić
przez trzy. Bo część jest za „Trwam”, część za PiS a część przeciw emeryturom. Prawda,
że misterna konstrukcja intelektualna?
I tu wielki szacunek dla ekipy z S24, którą łączy niechęć do, nazwijmy to
delikatnie, opozycji i znacznej części jej polityków oraz przekonanie o swych
wybitnych walorach umysłowych. Choć byli w stanie zdobyć się do niezbyt
finezyjnych dowcipów to w porównaniu z tą wymienioną wcześniej elitą nie
wypadli wcale tak źle. Nawet rzekłbym, że trzymali poziom. Gdzie ów „poziom”
trzymali to już inna sprawa ale widać inaczej się nie dało.
I właśnie o tę „elitę” mi idzie. A raczej o to, że nie potrafi ona wyczuć
stopnia żenady towarzyszącej ich łopatologicznym wysiłkom dostosowywania
rzeczywistości do ich kulawych tez. O to, że nie potrafią z pokorą zaakceptować
faktu, że nie są w stanie ulepić świata tak, jakby chcieli a wmawianie tego, że
potrafią jest po prostu żałosne.
I tak oglądając te ich pokraczne wysiłki podejścia do świata by go
poderwać z miejsca i może nawet schować do kieszeni, pomyślałem sobie „Nie. Nie budź się Polsko! Bo jak się
obudzisz to się porzygasz.”
Dalej nie wiem jak Ci pisac komentarz,aby sie ukazał i zostal?
OdpowiedzUsuńZostał :)
UsuńDzięki
Marsz: przyjechali ci, co zawsze, ale tym razem ich pokazano.
OdpowiedzUsuńTaka teza, bo mogłam jechać i ja nawet ze znajomymi, którzy zawsze na takie jeżdżą i mnie zapraszali; w rezultacie nie pojechałam, bo nie miałam siły, a sądziłam, że niewiele wniesie moja obecność.
Fajnie, że tym razem pokazano ludzi.
Też myślałem ale ostatecznie praca mnie przytłoczyła
UsuńPozdrawiam najserdeczniej