Na koncept „seryjnego sadysty” wpadłem kilka dni temu ale w pewnym momencie
uznałem, że jednak dam sobie z nim spokój. Jednak wczoraj, w dyskusji nad „serią
niefortunnych zdarzeń” Donalda Tuska przywołałem a właściwie zasygnalizowałem
ideę a kolega Polska PolakoCzerwoni uznał, że temat jest wart pociągnięcia.*
Koncepcja „seryjnego sadysty” jest moją próbą odpowiedzi na nurtujące
pewnie nie tylko mnie pytanie „Co z tą Polską?”. Właściwie „Co z tą Platformą?”
ale trudno się oprzeć chęci umieszczenia tego subtelnego żartu z pana Tomasza.
Zatem „Co z tą Platformą?” ciśnie się na usta nie tylko mi ale najpewniej
każdemu, komu nie jest obojętny los naszej Ojczyzny, który od jakiegoś czasu
mocno związany jest z losem partii rządzącej. Może więc to pytanie z Lisa wcale
nie jest tu tak bardzo nie na temat?
Be zwątpienia trudno ot tak przejść do porządku nad dziwną
metamorfozą I znów jakby aktualne stało
się hasło z czasów zamierzchłych, wymyślone na potrzeby innej partii ale i tu
szyte jakby na miarę. „Partia ta sama ale nie taka sama”. Oczywiście wtedy
opisywało ono pewien kancik, którym tamten byt polityczny zamierzał się odciąć
od parszywej przeszłości i brzydkich zaszłości a tu mamy do czynienia raczej ze
smutną prawdą opisującą smutne zjawisko.
Nie da się wszak zaprzeczyć, ze to, co kiedyś tak świetnie działo, dziś
staje się przewrotnie źródłem kłopotów.
W przepości, jeśli pojawiał się jakiś problem, starczyło, że pojawił się
Pan Premier, że uśmiechnął się niczym świ… świ… świnks jakiś, powiedział dwa
czy trzy odpowiednie słowa i było, jak się mawia w pewnych środowiskach,
pozamiatane. Dziś w takiej samej sytuacji problem tylko się zaognia, pytania mnożą
się jak gryzonie a zamiast tajemniczego uśmiechu widzimy na twarzy Premiera oznaki
trudno skrywanego wqrwu.
Było też i tak, że jak Premier nie mógł wyjść, uśmiechnąć się i sprawy
zamknąć dwoma czy trzema odpowiednimi słowami, w świat szły przydatne sugestie docierające
wszędzie tam, gdzie powinny dzięki imponującemu rozwojowi technologii GSM.
Dziś pan Olszewski, pracowicie wystukujący na klawiaturze telefonu kolejne
„wersje prawdy” jest coraz częściej traktowany jak idiota i zaczepiany
niestosownymi pytaniami czy jest pewien tego co napisał. On jeszcze jest pewien…
Poważnie zaś mówiąc coś jednak się stało i musi być jakieś wyjaśnienie
fenomenu. Kolega Polska PolakoCzerwoni, tam, gdzie już wskazałem obstawia wariant
mistyczny. Można też wysnuć teorię „demokracji doskonałej”, gdzie partia, która
„nie ma z kim przegrać”, w imię demokratycznych zasad i ideałów bierze na
siebie rolę nieudolnej opozycji i decyduje się przegrać sama z sobą. I nagle,
dosłownie z dnia na dzień, celowo zaczyna się potykać o własne nogi.
Ja zaś wykoncypowałem tego „seryjnego sadystę” który nagle i z niewiadomych
przyczyn uwziął się na partię rządzącą i nie ma dnia by gdzieś tam nie szczypnął,
nie ukłuł albo nie walnął w kark jakby nie wiedzieć czemu sprawiało mu przyjemność
gdy Polska co dnia staje na krawędzi. Na jakiejś krawędzi.
Można oczywiście dworować sobie z tego, jak to właśnie robię ale tak
naprawdę problem, pozwólmy sobie na trochę dystansu i pozostańmy przy nazwie „problem
seryjnego sadysty”, jest wart poważnych rozważań. Bo musi być gdzieś prawdziwa
przyczyna tego, że niemal z dnia na dzień „partia profesjonalistów”, czy też „lepsza
drużyna” stała się ekipą jakichś niewydarzonych pechowców czy nawet
nieudaczników.
Może ktoś, jak to się mówi „przestawił wajchę”, może nadchodzący czy też
nadeszły już kryzys tak diametralnie zmienił okoliczności, ze przestało
wychodzić a może po prostu kiedyś nam wmówiono tych „profesjonalistów” a oni po
prostu nie byli w stanie unieść ciężaru roli. Mimo tej wszechstronnej pomocy
wszelakich przyjaciół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz