By było jasne – to nie moje oczekiwanie tylko Braci Moskali. I nie tylko ich. A w zasadzie można zaryzykować tezę, ze przede wszystkim nie ich. Dziś byłem zdecydowanie offline więc wielu przede mną skupiło się na nowym wątku w… Tu zastanowić się musiałem na który wątek się zdecydować. Czy na „ocieplaniu relacji polsko- rosyjskich” czy też na „śledztwie w sprawie katastrofy”. Ten pierwszy przyszedł mi do głowy z uwagi na treść jak też i… formę przekazu zawartego w „Komsomolskiej prawdzie”. O tej formie za chwilę. Co do treści nie będę jej przytaczał bo przytaczało już wielu (polecam wpis seamana) a zwrócę uwagę na… Właśnie na tę wspólnotę relacji polsko – rosyjskiej. Tak zgodnej w coraz większej ilości szczegółów. Jeśli się zwróci uwagę na akcenty postawione w materiale moskiewskiego dziennika trudno nie odnieść wrażenia że już się gdzieś to czytało. I nie chodzi mi o żadne tytuły publikujące cyrylicą. Znamienne jest natomiast zawarcie w materiale całkiem nowej informacji. Tej dotyczącej „specjalnej instrukcji”, która, gdyby istniała, czyniłaby z Lecha Kaczyńskiego absolutnego sprawcę katastrofy. I tak absolutnego, że winnego bez względu na to, co by zrobił. Nawet gdyby zapadł w sen akurat w momencie, gdy ważyły się losy TU 154 101, też byłby winny tego zbrodniczego zaniechania! Właściwie mógłby uratować się przed odpowiedzialnością gdyby posłuchał gotowego przed nim klęknąć (ciekawe czemu tego nie zrobił tylko wydzierał się „były prezydent Lech Kaczyński”?) pana Radka Sikorskiego i nie wsiadł na pokład. Tyle, ze ta „nowa” i już zdementowana przez wszystkich począwszy od ministra, przez generalicję aż po panią Jadzię z bufetu w MON-ie informacja, jak pisze „Komsopmolskaja prawda”, pochodzić ma od… polskiego dziennikarza.
Tak więc w zasadzie można powiedzieć, że wszystko, cokolwiek w tej sprawie się mówi, czy to w Warszawie czy w Moskwie, to narracja nasza, polska. Szczególnie ciekawie prezentuje się to w kontekście wszystkich tych, niepotwierdzonych wytworów umysłu bez dwóch zdań jakiegoś rodzimego szubrawca.
Nie dziwi mnie, że bywają „polscy dziennikarze”, zdolni do takiego poświęcenia, jak wrabianie świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego przy pomocy wymyślonych przez siebie „tajnych instrukcji”. Dziennikarzy mamy różnych. Jedni nie z jedną „tajną instrukcją” mieli do czynienia, szczególnie w minionym okresie, inni nie takie rzeczy z głowy potrafią na poczekaniu podrzucić. Wystarczy tylko dodać do tych zdolności odrobinę specyficznego „dziennikarskiego obiektywizmu”. Takiego jak ten, którym tu i tam popisuje się choćby pan Jacek Pałasiński ( który potrafił, w 2010 r. na przykład, z jakiegoś tam tematu, o Burkina Faso choćby, nagle przeskoczyć i poinformować życzliwie „czy wiedzą państwo nota bene, że PiS też zadłużył państwo i to na 100 miliardów!”). Do tego dodać trudne do opanowania emocje. Jak te, które tu dziś znalazłem u pana Grzegorza Ziętkiewicza. Wspominam o nim tu, choć może ktoś uzna, że to nie w porządku, ale nie mogę komentować u niego. Z powodu braku zrozumienia zresztą. Kiedy zaczął on publikować w salonie24 i jego wpisy były dość często wyróżniane przez Administrację, zasugerowałem w jednym z komentarzy u niego, że powinien zostać „blogerem czerwonym” mając na myśli wiadomy status. Pan Ziętkiewicz obraził się że go od „czerwonych” wyzywam i zamknął mi możliwość polemiki u siebie. Może i dobrze zresztą…
W każdym razie taki obiektywizm i taki poziom emocji i bach! Oto na biurku jakiegoś redaktora „Komsomolskiej prawdy” ląduje (skutecznie tym razem) prezent z polski. Pachnąca wręcz jeszcze nowością „tajna instrukcja” autorstwa jakiegoś polskiego dziennikarza.
Pewnie w Ameryce czy gdzieś tam w wolnym od dawna świecie ktoś oburzyłby się (choć może nawet i nie- takie czasy i tacy dziennikarze) na ten jawny grzech przeciwko dziennikarskiej etyce. Ale u nas? Albo w Rosji??
Przecież cale dziesięciolecia stado dziennikarskiej braci niczym innym się nie zajmowało tylko kreowaniem rzeczywistości. I pewnie wielu gdzieś tam na Zachodzie, przypłaciło (jak, nie przymierzając Sartre w Moskwie!) utratą kontaktu z rzeczywistością nabytą w wielkim trudzie umiejętność posługiwania się językiem Polaków czy Moskali. Bo nagle dowiedzieli się gdzie mieści się ten naprawdę wolny i piękny świat. I chciałbym widzieć ich miny gdy popędzili go poznać :)
Cóż, ci niegdysiejsi „kreatorzy” świata na wschód od Łaby to dla wielu dzisiejszych naszych dziennikarzy prawdziwi mistrzowie wprowadzający kiedyś w arkana zawodu albo… koledzy z redakcji. Tedy niech nas ta instrukcja nie dziwi!
Ale jest w tym tekście „Komsomolskiej gazety” postulat arcyciekawy. Taki, który najczęściej pojawia się we wpisach na internetowych forach. Najczęściej we wpisach, które trudno nazwać „stonowanymi głosami w dyskusji”. Chodzi mi o postulat
„przekazania Rosjanom stenogramu rozmowy telefonicznej braci Kaczyńskich podczas lotu do Smoleńska, a także treści SMS-ów pasażerów samolotu, które mogli wysłać, gdy maszyna była na małej wysokości.
- A przecież tam mogą być bezpośrednie dowody "sterowania samolotem" przez zmarłego prezydenta" - sugeruje "Komsomolskaja Prawda".*
Też jestem za tym. Nie dlatego, że podzielam przekonanie moskiewskiej redakcji (a i tej, która postulat przytoczyła, jak mniemam) lecz z powodu absolutnie odmiennego. Pasjami lubię jak ci, których nie lubię i uważam za durniów, sami z siebie przeprowadzają niepodważalny dowód, ze durniami są i że moja niechęć do nich jest jak najbardziej uzasadniona.
Wyobraźmy sobie, że „strona polska” spełni postulat Rosjan. Albo i nie spełni ale zrobi tooświadczając, że „nie może przekazać tych materiałów bo są objęte klauzulą tą czy inną”. Byłoby paradnie. Oto nasze władze, w całkiem dobrej, załóżmy, wierze, bo w „dążeniu do prawdy”, nawet jeśli ona tylko „komsomolska”, przyznają, że… Uwaga szanowny czytelniku!
Przyznają, ni mniej ni więcej, że podsłuchiwały rozmowy Prezydenta, szefa opozycji oraz kontrolowały elektroniczną korespondencję najważniejszych osób w państwie!
Tak wiec dawajcie, Donaldowie, Millerowie, Bondaryki! Prześlijcie i ten materiał jakiejś redakcji z tej czy tamtej strony Bugu! Będzie jeszcze zabawniej! Tak bardzo, że będzie was za co bez dwóch zdań postawić przed Trybunałem Stanu.
Byłby to świetny epilog „rządów tysiąclecia” gdy zapalony ich kibol musiałby z rozdziawioną gębą poukładać sobie w głowie to, czy fajnie że „nareszcie wiadomo że Jaro kazał” z tym, że przy ich idolach wszystko, co mówiono o Ziobrze to bajki dla grzecznych dzieci. Tego by mogli nie wytrzymać.
Choć z drugiej strony tak już ich zahartowano.
Tak więc apeluję, upubliczniajcie panowie! Natychmiast! Który tam z was ma płytkę czy tam stenogramik!
*http://wyborcza.pl/1,75248,9018870,Nowa__tajna_instrukcja__czy_HEAD__Kto_naprawde__sterowal_.html#ix
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz