Natknąłem się wczoraj, „skacząc” po kanałach telewizyjnych, na koniec audycji z udziałem Pawła Zalewskiego (niegdyś PiS dziś PO) Joanny Senyszyn (SLD) i Ryszarda Czarneckiego (niegdyś to i owo dziś PiS) w TVN24. O czym było nie wiem bo usłyszałem tylko końcową wypowiedź reprezentanta Platformy. Pan Zalewski, ze wsparciem kiwającej głową pani Senyszyn, tłumaczył czemu pomysł „umiędzynarodowienia” śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej jest absurdalny. Jest absurdalny, bo, jak pytał pan Zalewski, czemu mamy sądzić, że Rosjanie mieliby dopuścić członków ewentualnej międzynarodowej komisji do wszystkich istotnych dowodów w tej sprawie? Słuszne i logiczne pytanie. Dokładnie tak samo logiczne jak pytanie o to, czemu Rosjanie mieliby NIE DOPUŚCIĆ członków ewentualnej międzynarodowej komisji do wszystkich istotnych dowodów w tej sprawie.
Może do tej zabawy logiką jeszcze uda nam się wrócić ale teraz o czymś innym choć bliskim argumentacji pana Zalewskiego. Użyty przez niego argument usłyszałem nie po raz pierwszy i nie od niego pierwszego. Mam więc podstawy sądzić, że jest to coś w rodzaju półoficjalnego a nawet oficjalnego stanowiska PO w kwestii starań o powstanie międzynarodowej komisji śledczej w sprawie smoleńskiej. Rzec by się chciało, że sprytne a może nawet mądrze sformułowane. Tyle, że z miejsca przeciwko takiej pochwale buntuje się to moje, ciągle przywoływane, umiłowanie logiki. Logika zaś, wobec takiego stawiania sprawy, musi być bezlitosna.
Wróćmy więc znów do posła Zalewskiego obdzierającego mnie i resztę Polaków, mających akurat w ofercie telewizyjnej stację TVN24, ze złudzenia co do tego, że Rosjanie zechcieliby pokazać cokolwiek ewentualnym międzynarodowym śledczym. Dziwię się, że panu Zalewskiemu, gdy mówił, co mówił, w głowie nie urodziło się z miejsca pytanie jak pogodzić tę wizję nieżyczliwości Rosjan wobec hipotetycznych członków międzynarodowego ciała z serwowaną nam od miesięcy narracją PO w sprawie jakości prowadzonego śledztwa. Opierającą się przecież na niczym innym tylko na powoływaniu się na wyjątkową życzliwość strony rosyjskiej chcącej Polakom nieba wręcz przychylić nie mówiąc o uchylaniu wszelkich drzwi za którymi poskładano wszelkie istotne dowody i poszlaki.
Jak ta wyłaniająca się z oficjalnego stanowiska oficjalnych czynników państwa i partii i słów Zalewskiego dwoistość natury mogła umknąć uwadze przyjmujących ją polityków (Senyszyn choćby głową kiwająca…), dziennikarzy (cały TVN24 pewnie) czy nawet rodzin ofiar (pan Deresz na przykład). Ja jakoś nie potrafię pogodzić ze sobą wizji tych dwóch jakże odmiennych twarzy rosyjskich decydentów i śledczych. Ani tym bardziej znaleźć dla wyrysowanej słowami polityka PO wizji dwoistej natury Rosjan, co to raz z serca dają o co się poprosi a drugi raz nic nie dają, logicznego czy racjonalnego uzasadnienia.
Bo (wracając w okolicę pytań już w tym tekście zadanych) mieliby nie dać skoro nam dają? Albo (jeszcze ciekawiej) czemu, skoro wiemy, że im by nie dali, wierzymy, że nam dają wszystko?
To swoje przekonanie o „wzorowej współpracy” w śledztwie nasi rządzący politycy (którzy ponoszą lub kiedyś poniosą odpowiedzialność za jego wyniki) opierają na, bez dwóch zdań logicznym, tłumaczeniu, że nikomu tak, jak Rosjanom nie zależy na jak najszybszym i jak najbardziej rzetelnym wyjaśnieniu tej tragedii z kwietnia. Nie wiem czy zależy czy nie. Załóżmy, że zależy. W związku z tym oczekuję logicznego wytłumaczenia, czemu tym tak zdeterminowanym politykom i urzędnikom ościennego mocarstwa miałoby nagle przestać zależeć gdyby partnerem w tym wyjaśnianiu stała się międzynarodowa (a wiec bardziej odporna na jakieś pokusy stronniczości) komisja śledcza? Czy ci rzetelni i życzliwi Rosjanie tak naprawdę są chimeryczni i nieobliczalni jak jaki nastolatek w fazie wzmożonego wysypu pryszczy? I wszystko w tej sprawie, miast na fachowości i sumienności, opiera się na ich emocjach? Jak w takim razie brać ich poważnie? Tak poważnie jak ich bierze pan Tusk i jeszcze kilku panów i pań. I na tym „braniu poważnie” budować całą nasza nadzieję na rozwikłanie tej bezprecedensowej sprawie? Chyba tylko tak, że partnerem tego rozchwianego emocjonalnie „nastolatka” jest jego równolatek charakteryzujący się wyjątkowa naiwnością.
Powyższe rozważania i analiza niespójnego stanowiska polityków zbliżonych do rządu prowadzi do jednego, wielokrotnie padającego i równie wiele razy obśmianego wniosku. Wszelkie nasze (znaczy naszych decydentów) twierdzenia o pełnym dostępie naszych śledczych do materiałów śledztwa opierają się na niczym innym tylko na naszym ślepym zaufaniu do Rosjan i wierze w ich dobrą wolę.
Sugeruję, by poprzednie zdanie przeczytać jeszcze raz. Czyż nie brzmi jak jakiś mało finezyjny żart?
Trudno nie przyznać, że rządzący naszym państwem politycy mają poważny problem już nawet nie z tym, by przekonać nas, iż jeszcze (o ile w ogóle) nad tą sprawą panują. Mają nawet kłopot gdy starają się to wszystko choćby w przybliżeniu sensownie i logicznie tłumaczyć.
Na ten moment nie pozostaje nic innego jak tylko dziwić się lub oburzać, że tak ważna dla nich i w ogóle dla Polski, jako państwa, sprawa opiera się na ZAUFANIU DO ROSJAN I NA WIERZE W ICH DOBRĄ WOLĘ.
Boże Ty mój…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz