Dwa tylko powody mogłyby sprawić, że człowiek racjonalny w najbliższych wyborach poprze rządzące obecnie ugrupowanie kierowane przez obecnego Premiera Donalda Tuska. Pierwszy to ten, że po jednej kadencji świadomy wyborca dokonuje rozliczenia rządzących i wychodzi mu, że ci jak należy wywiązali się ze złożonych przed objęciem władzy obietnic. Drugi jest taki, że rządzący skutecznie i, co istotne, racjonalnie oraz wiarygodnie przekonają wyborców, że ewentualna alternatywa wyborcza to istny kataklizm przy którym oni, nawet zakładając ich wszelkie niedociągnięcia i niedoskonałości, jawią się jako prawdziwy oddech normalności i fachowości.
Rasowy polityk, taki polityczny „frajter”, gotowy wgryźć się zębami w ziemie by osiągnąć wyznaczone samemu sobie cele, bez namysłu wybrałby ten pierwszy sposób. Bo tak naprawdę tylko on jest w stanie przemówić do mądrego wyborcy.
Załóżmy więc przez chwilę, że właśnie na to za kilka miesięcy postawi ekipa Donalda Tuska. Szczerze przekonana zarówno do tego, co zrobiła, robi i chce robić jak i do tego, że na jej czele stoi ktoś na miarę Mieszka I i Kazimierza Wielkiego w jednym. Zbierze do kupki swe niezaprzeczalne osiągnięcia i uczyni z nich motyw przewodni kampanii. No dobra, dość kpin :). Bo co może zaproponować obywatelom? Stadion Narodowy? Orliki? Nie sądzę by to wystarczyło Narodowi jako dowód wybitnych kompetencji i wybitnej sprawności. Raczej jako powód do irytacji. Może więc efekty kolejnych „ofensyw legislacyjnych”? Bez żartów! Przecież jak się im z bliska przyjrzeć to przypominają one raczej sławne z frontu wschodniego II Wojny Światowej „wycofywanie się na z góry upatrzone pozycje”. Weźmy choćby takie „ustawy zdrowotne”. Były chyba elementami wszystkich kolejnych „ofensyw” i teraz można raczej sądzić, że pomogła by im raczej jakaś „wojna 30- letnia” niż kolejna „ofensywa” przeprowadzona przez rząd. Ostanie zdarzenia i wypowiedzi polityków przekonują raczej, że lepiej mieć nadzieję, iż rząd już do żadnej ofensywy się nie sposobi.
Prawdę mówiąc poza sławetnym i obśmianym tu i ówdzie pomysłem Ostachowicza z „500 budowami na 500 dni” rządowi i partii rządzącej nigdy za bardzo nie zależało by się czymkolwiek zbytnio chwalić. Perypetie niektórych dziennikarzy czy organizacji społecznych dowodzą nawet czegoś przeciwnego. Tego, że ekipa kilku rzeczy za nic nie chce nikomu pokazać ani ujawnić. Taka skromna…
Myślę, że przekonałem nawet najzatwardzialszych optymistów, że tą drogą pan Tusk i jego ekipa raczej nie pójdzie.
Pozostaje więc koncepcja druga. Nie bez podstaw przekonany jestem, że ta droga leży rządzącym politykom znacznie bardziej. I pewnie nie tylko ja. Nie tylko ja wszak oglądałem twórcze wcielanie w życie tego właśnie pomysłu na dialog polityczny przez minione… No tak. To już ponad pięć lat! Pięć lat wyjątkowej konsekwencji.
Ale dajmy spokój historii. Takie grzebanie się w tym, co minione nie jest ani modne ani za dobrze widziane. Bo przecież liczy się przyszłość. Albo, jak kto woli, „tu i teraz”. A „tu i teraz” można usłyszeć choćby coś takiego:
- Jeżeli zrobimy reformy i w wyniku tych reform do władzy dojdzie pan Kaczyński, to zapewniam, że żadnych reform nie będzie - oświadczył w TVN24 Stefan Niesiołowski (PO). Przyznał, że rząd wstrzymuje się od niektórych zmian ze względu na ich polityczne koszty. To komentarz do rad, jakie skierował do rządu prof. Leszek Balcerowicz. - Balcerowicz wskazał drogę, która w gruncie rzeczy prowadzi do scenariusza rozruchów ulicznych *
Tak więc nie będzie reform. Bo reformy to Kaczyński a Kaczyński to brak reform. Logiczne i spójne. No i do tego jeszcze reformy to Balcerowicz a Balcerowicz to uliczne rozruchy.
Prawdę mówiąc finezja pana Niesiołowskiego trzasnęła mną dosłownie o podłogę. Sam bym na takie proste tłumaczenia nie wpadł. Nawet gdyby przyszło szukać mi ich na potrzeby sześciolatków. Pewnie wyborców PO pan Niesiołowski ceni ciutkę niżej.
Do rozumowania pana Niesiołowskiego wrócimy jeszcze pod koniec bo z nich wynika puenta wymarzona. Póki co spróbujmy podumać jak bardzo nada się PO drugi sposób wyborczej narracji. Ten oparty wyłącznie na straszeniu Kaczyńskim i PiS-em.
Śmiem twierdzić, że ten, jak pewnie większość mogłaby sądzić, „samograj” jest dla PO dość niewygodny albo i niebezpieczny. Kampania wyborcza będzie dość długa i dość gorąca. Wymagać będzie raczej konkretnego przekazu niż ogólników. Na konkrety dotyczące dokonać, jak wcześniej napisałem, nie mamy co liczyć. Ale możemy oczekiwać, że PO zechce skonkretyzować zarzuty wobec PiS. Pal licho, że jak dotąd trochę z tym kłopotu. No bo ten dorsz i ten laptop. Choć w tym drugim przypadku jednak umorzono… Może być kłopot.
Ale co tam. Załóżmy, że jakoś sobie mniej czy bardziej składnie te zbrodnie PiS-u panowie i panie z PO uciułają. I wyjdą z tym przekazem do obywateli. Wyobraźmy sobie to tak:
Idzie jakiś obywatel, z wyglądu jak najbardziej podchodzący pod profil wyborcy PO (coś takiego pewnie jest). Startuje do niego takie wyborcze komando PO. Startuje z przekazem:
- Proszę zagłosować na PO. Jeśli kocha pan Polskę!
- No… kocham.
- To zagłosuje pan?
- A czemu?
Chwila konsternacji bo panom i paniom z PO wydawało się, że tyle starczy. Ale konsternacja mija szybko.
- A temu, że jak na nas pan nie zgłosuje, wygra Kaczyński.
- Taaaaa…? – mówi wyborca i czeka na kończącą agitację „melbę Ciapiega”, która wyprze z jego głowy wszelkie wątpliwości.
- No i wtedy będzie koniec Polski! – próbują panowie i panie z PO.
- Ot tak?! – wyborca zaczyna podejrzewać, że panowie i panie z PO mają go za idiotę – Zapadnie się z nagła?
- Noooo… Nie zapadnie. Ale PiS przecież, jak rządził (tu proszę o uwagę czytelnika bo to moment najistotniejszy!!!!) to zrobił to. I to też! No i jeszcze to! A zaraz po tym to i tamto!!! I, co pewnie pan pamięta, ze jeszcze to!!! No i o tym nie można zapomnieć!!!!
Na policzkach panów i pań z PO wystękują już nie tylko rumieniec ale takie sine plamy oznaczające lekkie niedotlenienie. No bo cały czas tak na wydechu…
Potencjalny wyborca patrzy na nich zaskoczony. Drapie się przez chwilę w głowę.
- Tyle zrobili? – pyta a panowie i panie z PO kiwają głową.
- Przez dwa lata? – upewnia się potencjalny wyborca. Panowie i panie z PO kiwają głowami jeszcze energiczniej.
Potencjalny wyborca myśli chwilę. Kręci głową.
- To oni nieźli byli! Aż tyle… W dwa lata… No, no, no…
I odchodzi. A panowie i panie z PO nie mają pojęcia co w sercu i głowie wynosi z tej agit – pogadanki.
Tak, panowie i panie z PO. Jak będziecie wyliczać wszystkie „zbrodnie” PiS to pamiętajcie, że w pewnym momencie wasz dorobek może się przy nich okazać dość mikry. Tym bardziej, że znaczna jego cześć zdaje się być wśród „NAJPILNIEJ STRZEŻONYCH TAJEMNIC III RZECZPOSPOLITEJ”! I jako taka nigdy zapewne nie dostąpi szczęścia bycia ujrzaną ludzkim okiem obywatela- wyborcy.
No dobra, pożartowaliśmy sobie. Teraz poważnie w kwestii tytułowej. Wróćmy szanowny racjonalny i myślący wyborco do słów pana posła PO Niesiołowskiego Stefana. Jeśli traktować je poważnie (a czemu ich tak nie traktować?) to możemy z nich wysnuć jasny wniosek, że reform, które fachowcy, inni niż z PO, uznają za konieczne, nie będzie nigdy! Bo z tej wypowiedzi wynika, że póki istnieje Kaczyński PO nie będzie robić żadnych reform. Tego wymaga wszak wedle Niesiołowskiego, dobro Polski i jej obywateli. A ponieważ na bycie lub nie bycie Kaczyńskiego ani Niesiołowski ani cala PO nie ma wpływu można uznać, że w pewnych, niesprzyjających mocno okolicznościach, w których Kaczyński będzie, będzie i za nic nie będzie chciał nie być, reform PO nie zrobi nigdy! A jak wiemy są one zapewne konieczne. Tedy po co głosować na PO skoro ona wprost przyznaje, że tego, co powinna, robić nie zamierza?
Zamiast marnować głos na stado Niesiołowskich z ich dziwną determinantą może lepiej wreszcie poszukać kogoś, kto swego działania nie uzależnia od tego, czy jest Kaczyński czy go nie ma. Zrób to świadomy i racjonalny wyborco. Nie głosuj na PO. Bo po co?
* http://www.tvn24.pl/-1,1688930,0,1,balcerowicz-wskazuje-droge-do-rozruchow-ulicznych,wiadomosc.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz