Wczorajszy tekst, poświęcony pobieżnej prognozie kształtu zbliżającej się kampanii wyborczej zakończyłem takim passusem: „Został jeszcze PSL. Właśnie… Został. I zostanie.”
Rozumiem, jeśli ktoś, kto oczekiwał oceny pełnego spektrum naszych sił politycznych, poczuł niedosyt. Mnie samego to męczyło i stąd ten suplement. Zacznę go od wyjaśnienia, że tytułowe wezwanie wyszło mi jako absolutnie poważna opcja gdy próbowałem znaleźć jakieś rozwiązanie naszego węzła gordyjskiego, w który zasupłały się najpoważniejsze siły paląc między sobą mosty do ewentualnych przyszłych sojuszy. I natychmiast nadmienię, gwoli podkreślenia swego obiektywizmu, że pisze to z perspektywy kogoś, kto jeszcze niedawno śmiało mógł siebie nazwać „ostatnim prawdziwym wrogiem PSL-u” wyleczonym z tej przypadłości dopiero narzuconym nam całkiem ostatnio systemem dwupartyjnym mającym oblicze czegoś na kształt wojny secesyjnej.
Komuś, kto sceptycznie patrzy na tytułowe hasło wyborcze odpowiem, że dwa są powody by je powszechnie przyjąć za swoje. Jeden jak najbardziej racjonalny a drugi wręcz przeciwnie.
Zacznijmy od powodów poważnych. Nie da się ukryć, że w ostatnich latach (a może w ogóle w czasach naszej "niepodległości") PSL wyróżnia się na tle pozostałych „poważnych sił politycznych” wyjątkowym spokojem i stonowaniem. Nie włącza się w kolejne awantury, których w naszej polityce nie brakuje. A nawet jak się włącza to w taki sposób, że nikt tego nawet nie zauważa. Jest więc stronnictwo prawdziwą ostoją spokoju i równowagi, których to cech niewątpliwie wszystkim nam w całokształcie naszej sceny ewidentnie brakuje. Ten spokój PSL –u to jego cecha organiczna. Właściwie można śmiało powiedzieć, że na język można PSL-owi nadepnąć a i tak złego słowa nie powie. Przez to stał się jedynym ugrupowaniem uniwersalnym (nieżyczliwi mawiają, że "obrotowym"). Takim, które, jeśli trzeba, bez problemu usytuuje się w koalicji zarówno lewicowej jak też skrajnie odmiennej. Słowem PSL-owi z każdym na zdjęciu do twarzy i ładnie. Ten spokój i koncyliacyjność PSL-u to argument pierwszy. Drugi, który również powinien przemówić do niezdecydowanych to skrajna wręcz przewidywalność. Ci, którzy przed każdymi wyborami drżą, zadając sobie pytanie „co teraz będzie” w tej opcji dostają z miejsca prostą odpowiedź- „Nic nie będzie”. Wiadomo, że nie będzie rewolucji, nawet takich maluśkich. Etos PSL-u w polityce ostatnich 20 lat można streścić określeniem „administracji permanentnie zespolonej”. Do tego sprowadzała się rola stronnictwa w kolejnych koalicjach. Wskazują paru ministrów, parudziesięciu sekretarzy stanu, troche wojewodów, dyrektorów przeróznych. I do tego sprowadziłyby się zapewne rządy samodzielne gdyby Naród posłuchał mego wezwania. A przez ten czas administrowania nasi chłopi popatrzyliby, to i owo pewnie by chcieli rozsądnie ulepszyć, coś tam zmienić a nawet pewnie i polikwidować. Taka wszak jest chłopska natura. I przy drugiej kadencji jakość rządów wzrosłaby nam bez wątpliwości. Do tego dochodzi pewność, że nie będą robić żadnych "budżetów wyborczych" i stosować innych podobnych, kosztownych dla państwa "metod na wyborczy sukces". Wszak w nich nie ma determinacji by wszystko dla siebie... Przez cała kadencję ten i ów marzyć będzie, że wróci na to swoje stanowisko wójta, szefa funduszu czy marszałka województwa. Na pewno nie zaczną się zarzynać o miejsca na listach. Spokój permanentny.
Jeśli te argumenty nie przekonały zbyt wielu pozwolę sobie odwołać się do argumentów nieracjonalnych. Pewnie nie tylko ja zauważyłem, że podejście tej partii do polityki a szczególnie do udziału w rządzeniu jest wyjątkowo utylitarne. Streściłbym to stwierdzeniem, że chodzi im po to by jak najmniej odpowiadać, jak najmniej się umoczyć ale za to jak najwygodniej się umościć. Czasem przybiera to tak absurdalną postać, że można by sądzić, iż PSL to jakaś legenda, wymysł czysty tych, co nie chcą brać na siebie 100% odpowiedzialności. Bo przecież bywają całe tygodnie „bez PSL-u”. Nie dziwię się jeśli kogoś, tak jak mnie na przykład, ta wygoda ludowców zaczyna wkurzać. Nie łudźmy się, że możemy ukarać ich nie głosując na nich. Fenomen „żelaznych elektoratów” dotyczy i tej partii gwarantując jej, że będzie zawsze mogła się śmiać z naszego ostentacyjnego pomijania jej w wyborczych preferencjach. Jedyną metodą by popsuć im komfort ślizgania się na politycznej scenie jest podjęcie działań wręcz przeciwnych.
Wyobraź sobie, potencjalny wyborco, dzień wyborów. Idziesz do lokalu, na karcie zakreślasz właściwy znak przy reprezentancie ludowców i radośnie obiegniesz do domu. Tam, w okolicach godziny 22 zasiadasz przed telewizorem i czekasz. I oto pojawiają się wyniki pierwszego sondażu. PSL-… 65%. I patrzysz jak Prezes Pawlak i jego otoczenie bledną najpierw. Za chwilę kilku członków kierownictwa mdleje z wrażenia. Mam nadzieję, że nie skończyłoby się to żadnym zgonem ale medycy mieliby bez dwóch zdań pełne ręce roboty. A ty z satysfakcją myślisz sobie „No to chłopaki, teraz rządźcie!”. I następny dzień byłby prawdziwym dniem sądu dla tego ugrupowania. Albo okazałoby się, że są z nich prawdziwi faceci i wzięliby władzę i odpowiedzialność albo Prezes popędziłby czym prędzej do Belwederu z przesłaniem „Dawaj pan, panie Prezydencie jeszcze raz ale teraz już bez nas!”
To się oczywiście nie może zdarzyć bez takiej złośliwej determinacji ze strony wyborców. Jeśli popatrzeć na postępowanie tej partii i jej członków to widać, że przed byciem siłą poważną a za tym i popularną broni się ona rękami i nogami. Jak tylko zdarzy się, że z kręgów stronnictwa czy też z ust albo czynów jakiegoś jego członka wypłynie coś mądrego i wartościowego, co z miejsca pozytywnie odróżnię się od politycznej średniej to PSL podejmuje kontrakcję. Najczęściej uruchamiając posła Kłopotka, który zażartuje, zakrzyczy albo kolejny raz wyjdzie z koalicji. Z tym ostatnim to już tak nas przyzwyczaił, że zdaje się wręcz tkwić w jakichś obrotowych drzwiach które po prostu go od czasu do czasu wręcz zmuszają…
W każdym razie, szanowny przeciętny Polaku, apeluję. Przyjmijmy, że lepiej to i tak już nie będzie. I pójdźmy w ślady klasyka, który na taką opresję sugerował by choć weselej było. Zrób więc sobie i mnie tę przyjemność i pozwól popatrzeć na łzy i rozpacz ludowych działaczy gdy wreszcie i na nich przyjdzie kolej brać władze a z nią pełną odpowiedzialność za Polskę.
No właśnie...
OdpowiedzUsuńNie mam dobrego zdania o tej partii (to łagodna wersja mojej wypowiedzi).
Przepraszam za wulgaryzm, ale jest to rodzaj dziwki politycznej, która była już a każdym w zamian za namiastkę władzy.
PS: Pawlak blady?
No chyba że kamera go nie lubi...