Zacznę od anegdoty choć może nie za bardzo okoliczności ku temu. Ale ona jakaś taka adekwatna…
Kiedy okazało się, że socjalistyczna Kuba ma poważne problemy z wydajnością pracy, comandante Fidel nakazał zbadać, co jest przyczyna tego przykrego zjawiska. Okazało się, że dzieje się tak za sprawą naturalnych skłonności kubańskiego narodu, który do pracy się nie pali ale za to ogrom energii, czasu i zaangażowania poświęca na sambę, taniec kubańskiego narodu. Stanął tedy comandante Fidel przed narodem kubańskim i, swoim zwyczajem, pół dnia klarował jaki to błąd naród popełnia wybierając takie priorytety by zakończyć płomiennym wezwaniem: „Nie samba lecz praca!” . „Trawajo si, samba no!”
- „Trawajo si, samba no!” – podchwycił lud kubański. „Trawajo si, samba no!” powtórzył gromko. I powtarzał to jeszcze wielokrotnie z każdym okrzykiem coraz śmielej kołysząc się w tanecznym rytmie.
Tuż po morderstwie w łódzkim biurze regionalnym PiS wszędzie, w mediach i w wypowiedziach polityków pojawiły się pierwsze wezwania do tego, by zerwać z mową nienawiści. I nie ustają do dziś. Z każdym dniem wykrzykiwane coraz głośniej, z coraz bardziej wykrzywionymi minami i spod przymrożonych oczu. Kiedy zauważyłem ten coraz bardziej wyczuwalny rytm, czekałem, kiedy i kto pierwszy, wrzeszcząc „skończmy z mową nienawiści”, wystuka go waląc mocno pięścią w stół.
Nie wiem kto w końcu był ze swą pięścią pierwszy ale mamy już to chyba za sobą. Teraz jesteśmy na etapie wczuwania się w ten wystukiwany coraz głośniej rytm i oczekiwania w co on może się przerodzić. Kto spojrzał już dziś w „Rzeczpospolitą” ten wie. Kto nie spojrzał powinien czym prędzej.
„Wysyłamy naszych żołnierzy do Afganistanu, żeby zwalczali ekstremistów i fanatyków religijnych. Zacznijmy więc zwalczać ekstremistów także w naszym kraju, zanim będzie za późno”* – napisał dziennikarz TVN 24, Jacek Pałasiński. W długim tekście, który streścić się da jednym zdaniem: „Zróbcie coś z tym Kaczyńskim i resztą jego wariatów, wyłącznie (!) przez których jest tak strasznie, jak jest, bo będzie z tego coś dużo bardziej strasznego”. W tej pełnej "prawd oczywistych" wypowiedzi pan Pałasiński jednego jakoś nie napisał. A może nawet sobie nie uświadomił. Tego mianowicie, że nasi żołnierze w Afganistanie „zwalczają ekstremistów” również w ten sposób, że do nich strzelają.Zabijając ich... I trudno teraz pojąć tak jednoznacznie, czy „zwalczać ekstremistów także w naszym kraju” nic chciałby pan redaktor również i tą metodą.
Jeśli ktoś w tym momencie uzna, że oszalałem sugerując coś takiego to powiadam: Nie. Nie oszalałem. Jeśli ktoś oszalał to na pewno nie ja.
Niewiele czasu po zabójstwie Marka Rosiaka potrzeba było, by o refleksji nad tą tragedią i tym, co powinno być jej skutkiem zapomniano. Dla mnie największym horrendum, który ze zbrodnia niewątpliwie się wiązało, było gwałtowne poszukiwanie dowodów na to, że tak naprawdę ani Rosiak ani Kaczyński (którego nazwisko napastnik przecież wykrzykiwał) ani PiS jako środowisko nie byli prawdziwymi adresatami agresji. Do listy współofiar starano się dopisać tego i owego by przestała być ona tak jednoznacznie i tak niewygodnie jednorodna. A jak się nie dało to tu i tam nowych list z zapałem poszukiwano. Kończąc na inkasencie z mazur i laptopie z Kędzierzyna Koźla Szczytem tej tragigroteski była próba wykazania, że tak naprawdę Rosiak zginął od rykoszetu wystrzelonego w stronę Niesiołowskiego.
Mówiąc żargonem „psa” na dziś nie da się jeszcze udowodnić, że PiS wcale nie jest ofiarą ale agresorem. Ten Rosiak nieszczęsny przeszkadza w tym i wyraźnie bruździ. Choć pewnie nie chciał a teraz za bardzo nie może… Ale wystarczy popracować. I tę tytaniczną pracę tu i ówdzie widać. Tak Pałasiński, ze swoim „Zdarzało się, że niektórzy Politycy Platformy Obywatelskiej nie pozostawali dłużni politykom Prawa i Sprawiedliwości – ale nie odwracajmy kota ogonem.” czy pani Olejnik twierdząca, że „Nie jest też prawdą, że przez pięć lat Lech Kaczyński był bezpardonowo atakowany, nie jest prawdą, że wyzywano go kloacznym językiem, i nie jest prawda, że podważano jego patriotyzm”** robią wszystko, by było wiadomo, kto tak naprawdę ma podły charakter i po kim można spodziewać się najgorszego. Za moment zaczną przekonywać nas, że w Łodzi tak naprawdę kto innych strzelał.
Boje się tylko, że to i tak za mało, że tyle nie starczy, by pomysł pana Pałasińskiego stał się rzeczywistością. Że jeszcze musi być jakiś trup po właściwej stronie. Że bez niego się po prostu nie da. A jak już będzie to cały naród pojmie, że inaczej być nie może tylko tak, jak to widziałby Pałasiński. Ściągnie się naszych chłopców z Afganistanu i wezmą się oni za ekstremistów na miejscu. Czemuś ten rytmiczny, coraz głośniejszy skowyt musi przecież służyć.
Ps. Kilka razy zdarzyło mi się słać do „Rzeczpospolitej” polemiki. Oczywiście bez skutku ale choć się starałem. Po tekście Pałasińskiego, nie widzę sensu by marnować na próbę polemiki choć sekundę. Choć w mojej ocenie jest on niemal jawnym wezwaniem do przemocy wobec legalnie działającego ugrupowania. I to wezwaniem adresowanym do państwa ze wskazaniem bardzo radykalnej metody.
* http://www.rp.pl/artykul/556045-Palasinski--Obojetni-na-nienawisc-.html
** http://wyborcza.pl/1,75968,8117438,Ogary_poszly_w_las.html
Skomentuję tutaj: doskonały tekst!
OdpowiedzUsuń:)
Pozdrawiam bardzo serdecznie