wtorek, 12 października 2010

Aż poleje się krew (katalog prostych czynności manualnych).

Przyznam, że strach o to, co napisane jest w tytule towarzyszy mi już od jakiegoś czasu. Jak dotąd tylko jako hipotetyczny finał odbywającego się na ulicach i placach ustalania tego, którzy Polacy są bardziej polscy oraz gruntowniej wykształceni. Granat odebrany pod Pałacem był takim ostrzeżeniem, że nie powinno się takich kasandrycznych głosów jak ten mój traktować jako przejawów aberracji ani, tym bardziej zidiocenia. Ale najwidoczniej nad rozsądkiem przeważa pęd ku igrzyskom.
Złośliwie chciałoby się zauważyć, że o nie łatwiej niż o chleb.
Polityczna dysputa w zasadzie nie istnieje. I wydaje się, że to odpowiada tym wszystkim, którzy swoje pobory od Rzeczpospolitej pobierają właśnie za to, by w politycznej dyspucie określać dokąd będzie się tę rzeczpospolitą prowadzić albo, gdy taka byłaby potrzeba, nieść. Tyle, że to ciężka robota.
Paradoksalnie dużo łatwiej jest używać pięści niż mózgu. Bo choć to żmudne, brudne i niebezpieczne to jednak mieszczące się w kategorii „prostych czynności manualnych” .
To, że przeciętny Polak patrzeć nie może na innego przeciętnego Polaka jest rzeczą oczywistą i często ćwiczoną. Gorzej, gdy z jakichś powodów grupa przeciętnych Polaków nie może znieść innej grupy. Wtedy zaczyna pachnieć czymś złym. Na szczęście taka rozjuszona grupa przeciętnych Polaków nie bierze się sama z siebie. Za nią stać musi jakaś idea, ideologia albo… W zasadzie powód, który grupa „kupi”, uzna za swój i pod jego sztandarem zacznie się w to i owo zbroić.
Najgorzej zaś jest gdy taka grupę Polaków mających cos do innych wychowa się w jakimś odgórnym procesie wychowawczym.
Państwo można oprzeć na przekazie pozytywnym lub wręcz przeciwnym. Od razu zaznaczę, że to drugie jest i tańsze i łatwiejsze. Ale jeśli się je wybiera, trzeba mieć świadomość, że Nat tym sposobem organizowania obywateli wokół państwa trudno jest zapanować.
Dlatego każdy polityk, który dopuszcza sytuację mogąca się zakończyć czy to rozlewem krwi czy to rozprawą z opozycją jest potencjalnym zagrożeniem. Nie dla opozycji ale dla bezpieczeństwa obywateli i stabilności państwa. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że ci, którzy tak mówią i myślą po prostu pozbawieni są wyobraźni. Podobnie jak ci, którym takie wypowiedzi nie przeszkadzają.
Choć tu i ówdzie z ust tego i owego polityka i komentatora padają oceny stanu zdrowia i sugestie dotyczące koniecznej kuracji, której powinni być poddani polityczni adwersarze, jakoś w ten sam sposób nie chcą traktować swoich partyjnych kolegów mających wyraźnie totalitarne ciągoty. Nie kwituje się sugestii o konieczności delegalizacji opozycji uwagami o mentalnej aberracji i o konieczności zastosowania kaftana bezpieczeństwa. Choć byłoby to na miejscu. Bo o ile łykanie proszków jest stosunkowo niegroźne (jeśli czasem to dla łykającego) to chęć rozprawiania się z przeciwnikiem poprzez wyjmowanie spod prawa ma nieco grubszy wymiar gatunkowy.
Z pozoru to, co napisałem wyżej może się teraz i tu wydawać bez sensu i mocno nie na miejscu. Tyle, że od ładnych kilku lat żyjemy w stanie permanentnego podżegania nas do wojny. Mówi się że wojna polsko- polska trwa. Ale to przekłamanie. Póki co nazywanie pyskówki wojna jest traktowaniem na wyrost czegoś, co każdemu się przecież może zdarzyć. Tyle, że to tak naprawdę zabawa niegrzecznych dzieci przy tym, co ze słów niektórych się wyłania. Zważywszy, że nasze „tu i teraz” to rok 2010 i środek „nowoczesnej Europy”.
I w tym „środku nowoczesnej Europy” A.D. 2010 człowiek, uważany za zjawisko „ożywcze dla sceny politycznej” i traktowany jako poważny i znaczący element naszej politycznej układanki bredzi cos o tym, że może dojść do „rozlewu krwi”. I wie kto będzie za to odpowiadał choć powinien tez wiedzieć i to, że w praktyce możliwością upuszczenia komukolwiek krwi dysponują jego niedawni partyjni koledzy. W tym czasie najbardziej opiniotwórcza gazeta w kraju (wybacz „Rzepo” ale to nie Ty), mająca się i przez wielu uważana za ostoję wolności i demokracji publikuje kuriozalną ankietę w której pyta „od czego powinna być wolna Polska” i daje wybór między „opozycją, która rywali politycznych uznaje za zdrajców ojczyzny i zamiast z nimi debatować, wyprowadza ludzi na ulicę” a „rządami Platformy”. Żeby choć przy tej drugiej opcji dodała „która nie dotrzymuje wyborczych obietnic, jest uwikłana w podejrzane relacje z biznesmenami” i jeszcze coś w tym stylu. Ale nie. Oczywiście wynik ankiety „czy wolisz zadawać się z firma Kowalski i synowie czy z hasającymi po ulicy nożownikami” jest przesądzony jeszcze zanim zecer złoży szczotki gazety zamieszczającej sondę.
Nie wiem czy ktoś z wymienionych wyżej słyszał termin „samospełniająca się przepowiednia”? Jeśli nie to polecam by się z czymś takim zapoznał. I pomyślał o czym gada próbując równocześnie sobie to wyobrazić. Jeśli jeszcze nie wpadło mu cos tak prostego do łba.
Inaczej naprawdę może polać się krew.
Ps. O „specyficznej sondzie GW przeczytałem dzięki tekstowi babci watherwax
Niżej wynik „sondy”
Zwolennicy PiS od Pałacem Prezydenckim śpiewali ''Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie''. Od czego powinna być wolna Polska:

91%
Od opozycji, która rywali politycznych uznaje za zdrajców ojczyzny i zamiast z nimi debatować, wyprowadza ludzi na ulicę (1186)

9%
Od rządów Platformy (118)

Liczba oddanych głosów: 1304

http://wyborcza.pl/0,0.html#ixzz128EGutkt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz