środa, 6 października 2010

Kłopoty z percepcją czyli łowcy lokomotyw*.

Zdaję sobie sprawę, że przez mój upór zajmowania się sprawą, w której za fasadą troski o bezpieczeństwo oraz zdrowie dzieci i młodzieży ukrywa się głupi, najpewniej niezbyt przemyślany, pachnący totalitarnie wyskok, mogę zacząć być postrzegany jako sprzymierzeniec cwaniaków, którzy znaleźli sobie w żyłach i mózgach gówniarzerii znakomitą biznesową niszę. Jeśli komuś tak to pasuje to proszę bardzo. A, jak pisałem wczoraj, pasuje zdecydowanej większości zaś tych, którym nie pasuje jest ledwie garstka. Jakby odjąć „zainteresowanych żywotnie” to nawet pewnie i pół się nie uzbiera. Tak, jak pewnie nie uzbierało by się i tyle tych, co im nie pasowało jak Hitler zamykał w kacetach kryminalistów. Może to porównanie na wyrost. A może nie…

Wczoraj, gdy oglądałem telewizję, przypomniała mi się scena z jednego z najtrudniejszych filmów, jakie oglądałem. Trudnego nie przez to, że jakiś on wybitnie skomplikowany w odbiorze ale przez to że jest ohydny ale i za razem ujmujący. I do tego, że ujmuje tak trudno się przyznać :). Przypomniała mi się scena z Trainspooting Danny Boyla. Jeden z bohaterów filmu, Spud (grany przez Ewena Bremnera) , musi iść na rozmowę kwalifikacyjną. Wie, ze zakończy się ona niepowodzeniem ale iść musi bo inaczej straci zasiłek. Bezsens tego koniecznego życiowego utrudnienia wynika z tego, że Spud jest osobą wycofaną i mało komunikatywną. I niezbyt lotną umysłowo przy tym. Zwierza się z tego Rentonowi, głównemu bohaterowi filmu a ten daje mu jakiś specyfik, który ma kłopoty Spuda rozwiązać. I tak też się staje. Spud przed komisją bryluje, czaruje, ujmuje. Roboty jednak nie dostaje bo przegina w drugą stronę. Jest tam moment szczególnie zabawny. Jedna z osób z komisji pyta Spuda czy ma jakieś wady.

- Nie! – odpowiada bardzo pewnie. Ale po chwili zastanowienia poprawia się.- Jednak mam. Jestem perfekcjonistą.

Ten film i ta scena przypomniała mi się nie przypadkiem i nie sama z siebie. Jak napisałem nastąpiło to w momencie, gdy obejrzałem telewizję a konkretnie dość obszerny fragment wypowiedzi Donalda Tuska tłumaczącego się dziennikarzom z podjętych na jego polecenie działań w sprawie tak zwanych „dopalaczy”. I trudno żebym takich skojarzeń nie miał zważywszy na wyjątkowe pobudzenie pana Tuska jak też na wypowiedzianą na sam koniec kwestię, w której powiedział że z dopalaczami walczą od pół roku a do tego, co zrobili przygotowani byli (uwaga) perfekcyjnie. Zaraz po tym zacytowano opinie prawników na temat ostatnich dokonań. Nie dające panu Tuskowi powodów do takiego, a choćby i minimalnego samozadowolenia. I to zestawienie przypomina mi rozjechaną rzeczywistość Spuda. I te kłopoty z percepcją pana Tuska wyglądające jakoś tak bardzo podobnie.

Ale to tylko część wrażeń związanych z dokonaniami tej ekipy w tej sprawie. Zaraz po tym zostały przedstawione założenia zmian w prawie, mających na przyszłość sprawić, że nasze (a wszystkie przecież są nasze) dzieci będą mogły spać spokojnie bez obawy że ktoś im wciśnie do klasera jakieś świństwo. Czyli inaczej mówiąc że ktoś sprzeda im jakieś gówno którym nafaszerują się na śmierć albo choć do porzygania.
Propozycji, wiem, że przedstawionych w telegraficznym skrócie i może przez ów skrót wyglądających jak ewidentne wynaturzenie praworządności słuchałem ze zdumieniem. Przygotowywane przepisy przewidywać maja następującą drogę zwalczania tego niecnego procederu:

- Inspekcja sanitarna może zamknąć sklep na 18 miesięcy rekwirować towar.

- W czasie tych 18 miesięcy zarekwirowany towar zostanie poddany badaniu.

- Stwierdzone składniki badanego „dopalacza” zostaną wtedy WPISANE NA LISTĘ ŚRODKÓW ZAKAZANYCH. To stanie się na koniec…

Ogólne wrażenie takie, jakby te zmiany pan Premier przygotowywał nie przez pół roku ale, wraz z Prezydentem i Marszałkami obu izb pięć minut przed wspomnianą konferencją. Nie dziwię się więc stanowi, jakim się mediom i ich odbiorcom zaprezentował.

Tak na marginesie jak przepisy wejdą w życie to zapraszam chętnych a sprzedam im pomysł na interes życia. Bez konieczności obracania prochami i ryzykowania życia kogokolwiek. Za to z taką stopa zwrotu że dech zapiera…

Ale wróćmy do projektu zmiany przepisów. Nie wyjaśniono na jakiej podstawie będą dokonywane zamknięcia i rekwizycje skoro planuje się, że skonfiskowane środki zakazane staną się dopiero na koniec tej procedury. Procedury wyglądającej jak fragment jakiegoś satyrycznego albo surrealistycznego dzieła literackiego. W literaturze, szczególnie zaś w wymienionych przeze mnie jej odmianach zapewne niczym niezwykłym bywa przepis prawny zaczynający działać 18 miesięcy po popełnieniu zbrodni a pozwalający jednak skazać jej sprawcę. W prawie od czasów Rzymian (od dawna panie Tusk jakby pan nie wiedział) obowiązuje zasada, wedle której sądzić można w takim stanie prawnym, w jakim sprawca dokonywał swych niecnych czynów. A więc w stanie prawnym, w którym zamykano sklep, zabierano właścicielowi jego własność nie mając pojęcia czym ona jest a mając zasadne podejrzenie, że jeszcze nie figuruje wśród rzeczy, którymi handlować nie wolno. Bo inaczej czy wywalano by kasę na jakieś badania?

Dziwię się, że dla odmiany to przypominające incydentalną elokwencję Spuda wystąpienie pana Tuska nie spowodowało z miejsca jakiejś liczby zgonów. Wśród pokładających się w konwulsjach wywołanych śmiechem prawników oglądających akurat przypadkiem lub świadomie jego występ. Może dowiemy się o tym za jakiś czas. I nie tylko u nas. Uzupełnieniem tego horrendalnego pomysłu była informacja, że propozycje te nasi rządzący fachowcy zamierzają zasugerować jako rozwiązania do przyjęcia w całej Unii Europejskiej. Więc drżyjcie prawnicy Anglii, Francji, Niemiec czy Luksemburga bo nie wiecie z czym przyjdzie się wam zmierzyć.

W świetle tego, co zaprezentował Donald Tusk oraz wobec „radykalnych działań” odpowiednich organów trudno dziwić się dość szybkiej reakcji oczywistych przeciwników takiego stanowienia prawa czyli zaatakowanych „biznesmenów”. Jedni z nich wprost zagrozili procesami a inni ostentacyjnie olali nasz zmobilizowany naprędce „aparat przemocy” otwierając już dzisiaj swoje sklepy. I trudno się im dziwić. Nie tylko z powodów opisanych powyżej. Również z uwagi na to, jak na ich dzisiejsze nieposłuszeństwo ten „aparat represji” zareagował.

Na pytanie o konsekwencje otwarcia zamkniętych decyzją GIS sklepów jakaś pani (nie podano kim jest) reprezentująca w tej sprawie zapewne majestat Państwa odparła; „teraz pójdziemy porozmawiać dlaczego nie respektują decyzji Głównego Inspektora Sanitarnego”*.

Już widzę jak po takiej rozmowie panowie z grubymi portfelami dosłownie mrą ze strachu jakby ich Inspektor Sanitarny potraktował Ebolą albo Legionellą. Ale może o to chodzi. W końcu w tej słusznej sprawie, jak twierdzi miażdżąca większość społeczeństwa, cel uświęca środki. Może więc rząd pana Tuska uznał, że skoro prawo wobec nich jest bezradne to trzeba ich potraktować okrutniej. I zabić ich śmiechem. To bardzo prawdopodobne.

Tu wyjaśnię skąd mi się (poza owym skojarzeniem ze Spudem) wzięli tytułowi łowcy lokomotyw. Proszę zgadnąć kto w tej zbliżającej się zabawie będzie grał rolę lokomotywy a kto dziwaka stojącego na poboczu i usiłującego wyczytać cos z przemykającej w ułamku chwili maszyny jeśli po jednej stronie wystąpią prawnicy, którzy rządowi sprokurowali tę wspomniana wyżej „legislację” a po drugiej „palestra” wynajęta przez gości, co przez półtora roku dorobili się fortun.

Poważnie zaś podsumowując sprawę przyznam, że czułbym się bardzo niekomfortowo mając świadomość tego, że z moich podatków, dzięki nonszalancji albo i głupocie stada urzędasów co od pół roku są w rzeczonej sprawie „perfekcjonistami” jak zapewnia ich szef, będzie trzeba wypłacać milionowe odszkodowania bandzie cwaniaków mających za nic czyjeś życie lub zdrowie.

PS. To mój zapewne ostatni tekst poświęcony zderzeniu się prawa z praktyką w sprawie „dopalaczy’. No chyba że rząd dalej będzie działał w przyjętej poetyce. Albo gdy zacznie dla odmiany dokonywać publicznych egzekucji schwytanych „handlowców”.

* trainspotting polega na „łowieniu” lokomotyw przez spisywanie ich bocznych numerów gdy mijają „łowcę” mknąć po torach. Ambicją łowcy jest mieć złowionych jak najwięcej różnych numerów lokomotyw…

** informacje dotycząca zmian prawa oraz zamieszczony cytat za: http://www.tvn24.pl/2379554,28377,0,1,1,dopalacze-na-szczycie,wideo.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz