poniedziałek, 11 października 2010

Jeszcze dalej od Wawelu („stróż pamięci").

Dość ciekawie nałożyły się na siebie dwa teksty poświęcone Prezydentowi Komorowskiemu. Jeden analizujący dotychczasowe osiągnięcia a drugi będący wróżbą na przyszłość. Napisane tak, jakby dotyczyły dwóch zupełnie innych osób i dwóch, nie mających ze sobą nic wspólnego ośrodków.

Zacznę może, wbrew chronologii, od tez zawartych w materiale Pawła Wrońskiego zatytułowanym „Atak na Komorowskiego”* i opartym, zapewne całkowicie bezwiednie na tezie, że warunkiem istnienia Bronisława Komorowskiego jako bytu politycznego jest Jarosław Kaczyński, jego plany i postępki. Mało to pochlebne dla obecnej Głowy Państwa spojrzenie choć w swych proroctwach Wroński przedstawia jego przyszłość jako potencjalne pasmo sukcesów. Sukcesów determinowanych głównie tym, że Komorowski jest Prezydentem. Bo sam ten fakt wedle Wrońskiego jest czymś w rodzaju przesądzającego wynik rywalizacji handicapu. Rzecz ujmując najprościej z tego głownie powodu Komorowski skazany jest na sukces. A właściwie na różne sukcesy. Sprowadzające się właściwie do tego, że na wszystkich polach ogra Kaczyńskiego jak chce.

Przyznam, że w tej wróżbie najbardziej nieprzekonująca zabrzmiała mi ta część, w której wieści autor możliwość przejęcia przez Komorowskiego inicjatywy w kwestii bycia kustoszem pamięci. Ma on szansę (tak sądzi Wroński) „przełamać monopol PiS na odgrywanie strażnika wartości patriotycznych”.

Tu, jako dowód contra, od razu przypomniała mi się zasłyszana część rozmowy Komorowskiego z Moniką Olejnik w Radiu Zet. Dotycząca 7 i 10 kwietnia**. Szczególnie zaś ten fragment, w którym Bronisław Komorowski mówi o obecności Władymira Putina 7 kwietnia w Katyniu. Mówi sporo ale to „sporo” sprowadza się do zachwytu nad tym jednym gestem. Tak, jakby obecność Putina wtedy była jakimś magicznym kluczem do wszystkich problemów przeszłości i teraźniejszości w relacjach między Polską i naszym wschodnim sąsiadem (jakby on się nie nazywał w momentach, w których dał się nam we znaki).

Mam takie poczucie, że zbyt łatwo panu Komorowskiemu przychodzi wyciągać wnioski na podstawie wynikających z protokołu uprzejmości. Jeśli faktycznie przekonany on jest że można przewartościować historię i wzajemne relacje tylko dlatego, że któregoś dnia jakiś nieprzyjazny nam zbytnio dotąd urzędnik zachował się trochę milej. Taka ocena niezbyt rokuje jeśli chodzi o tę wartę pamięci, która ma być konkurencją dla tej co to rości sobie prawo „monopolu”. Za tanio pan Komorowski wyzbywa się chyba etosu „wiecznej ofiary Moskwy”. Za tanio bo za prawo potrzymania od czasu do czasu pięciu palców satrapy.

Ja wiem, że nie od razu człowiek łyka pralinę. Że najpierw trzeba się skupić na odwijaniu pazłotka. Ale w tym przypadku na tym opakowaniu wszystko się zdaje kończyć. Mamy więc dwa uściski Putina, dwie wizyty Miedwiediewa (wawelską i tę zapowiedzianą) i na dokładkę cztery smoleńskie oczy szanownych małżonek. I tyle. Czemu to ma służyć poza „ociepleniem” nie mam pojęcia i raczej nie sądzę, że się dowiem.

Materiał Majewskiego i Reszki z sobotniej „Rzeczpospolitej” zatytułowany „Start pod górkę” *** symultanicznie rozprawia się z przekonaniem Wrońskiego że dwór Komorowskiego jest skazany na sukces głownie za sprawą możliwości pozyskiwania współpracowników. Dotychczasowa praktyka w budowaniu zaplecza Prezydenta wskazuje, że jej myślą przewodnią zdaje się chęć zaprezentowania przy jakiejś bliskiej, państwowej okazji, że przy Prezydencie stoi „cała Polska”. Czyli mówiąc bez ogródek, zbieranina „od Sasa do Lasa”.

Że może stać to nie jest wykluczone. Rzecz w tym, że nie do stania się ją angażuje lecz do jakichś działań w imieniu Prezydenta. A ile może zdziałać zbieranina to proszę sobie wyobrazić szanowny czytelniku. Tak więc trudno oczekiwać, że poza tymi uściskami i podsumowującymi je ochami i achami w wykonaniu Pana Prezydenta coś jeszcze może pójść. Nie może bo nie ma kim!

Jak dotąd dwór pana Komorowskiego największy problem ma w tym by jakość sensownie zamknąć listę transferów. Idąc tropem odkryć panów autorów „Rzeczpospolitej” można przyjąć, że dużo dłużej wymieniałoby się tych, którzy Prezydentowi odmówili niż tych, co ofertę przyjęli.

I tu dochodzę do kwestii, która we wróżbach Wrońskiego wydaje się najśmielszą. Oto zakłada on, że wśród potencjalnych współpracowników Prezydenta można wyobrazić sobie nawet kogoś takiego jak pani Kluzik- Rostkowska. Teoretycznie Wroński ma rację. Skoro Komorowski wpasował w swoją wizje prezydentury i Nałęcza i Nowaka to wpasować byłby w stanie wszystko. Tak, jak swego czasu Homer Simpson, badany pod kontem predyspozycji, zadziwił badających jako pierwszy w historii (albo drugi po Fredzie Flinstonie…) umieszczając okrągły klocek w trójkątnym otworze a kwadratowy w okrągłym.

Problem jednak i w tym, że pozyskanie Kluzik- Rozstkowskiej dla samego pozyskania znaczyć będzie dokładnie tyle, zachwyt nad pałacowym żyrandolem zaś jak dotąd nikt, z panem Prezydentem nie wyjaśnił po jaka cholerę panu Prezydentowi i Nałęcz i Kluzik i cała reszta. Problem i w tym, że dla Kluzik pójście za Komorowskim to odejście w polityczny niebyt. A ona chyba ma jeszcze zamiar pobyć. Bo to jedna z osób, co do których mam przekonanie, ze wie po co na tej politycznej scenie się znalazła. Odmiennie niż obecnie pan Komorowski.

Nie da się przy tych wszystkich uwagach ukryć, że tak naprawdę o jakości tej Prezydentury zadecyduje jakość najmitów, których uda się obecnemu Pałacowi zwerbować. Bo nie ukrywajmy, sama w sobie jakoś Gospodarza jest nie najwyższych lotów i tu akurat jakiegoś spektakularnego „rozbicia atomu” spodziewać się nie ma co. Pan Komorowski udowodnił to i ciągle udowadnia tym co mówi i tym czego nie czyni choćby mógł. Jak choćby słowami z wspomnianego wyżej wywiadu ze Stokrotką moja ulubioną:

„Monika Olejnik: No tak, ale premier Donald Tusk z dymisjonował ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego za to, że więzień powiesił się, popełnił samobójstwo, a tutaj, no minister nie był za to odpowiedzialny.

Bronisław Komorowski: Ale tu się nikt nie powiesił.

Aż chce się złośliwie zauważyć „No szkoda Panie Prezydencie” i zgadywać kogo by Pan Prezydent najchętniej widział w takiej roli.

Wiem,, że niespełna pół roku na tak daleko idące oceny Prezydentury Komorowskiego to zbyt mało. Wie to też Wroński oraz panowie Reszka i Majewski. Ale nawet pięć albo i dziesięć lat to tez zdecydowanie zbyt krótko by zmienić kogoś, kto, jak się okazało, tak niewiele się nauczył będąc w polityce przez lat kilkadziesiąt. Na tej podstawie raczej trudno mi choć w części podzielić entuzjazm pana Wrońskiego.

* http://wyborcza.pl/1,86116,8491671,Atak_na_Komorowskiego_.html

** http://www.radiozet.pl/Programy/7-Dzien-Tygodnia/Bronislaw-Komorowski

*** http://www.rp.pl/artykul/61991,546665-Start-pod-gorke.html

1 komentarz:

  1. "...wieści autor możliwość przejęcia przez Komorowskiego inicjatywy w kwestii bycia kustoszem pamięci.";

    "można przyjąć, że dużo dłużej wymieniałoby się tych, którzy Prezydentowi odmówili niż tych, co ofertę przyjęli"
    - już nawet niczego nie napiszę na temat nagłego braku tekstu poza tym, że dobrze z tym tu blogspotem teraz.

    Zaczełam czytać, zadzwonił telefon, potem odświeżyłam i ... wiadomo, co.

    Może to teraz jest ta okazja, aby napisać, dlaczego Twoje teksty są tak dobre? Choć może nie umiałabym.

    Pozdrawiam bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń