środa, 20 października 2010

Kamienie…

We wczorajszej śmierci straszne jest nie tylko to, że ona nastąpiła, pociągając nadto za sobą tragedie tych, co z nią zostali. Ich ból to wyrzut najpierwszy.
Ale równie straszne, jeśli nie straszniejsze są, ujawnione wczoraj w takiej liczbie, wcześniejsze wieszczby tego co stać się musiało i wczoraj się stało. Pokazują one, że to wisiało w powietrzu, domagało się reakcji, uspokojenia nastrojów. I straszy jeszcze, że to nie koniec…

A bodaj najstraszniejsze jest całkowite i szybkie otrząśniecie się z winy tych, co na tę śmierć pracowali.

Być może dla nich tej jednej jest za mało?

Oczywistym jest, że wczoraj całkowicie polityczną rację byty stracili ci, co obecnie rządzą krajem. Premier Donald Tusk, jego ministrowie, Prezydent Bronisław Komorowski. Od nich każdy obywatel ma prawo nie oczekiwać, ale WYMAGAĆ. Łódzkie zdarzenie zaprzeczyło całkowicie temu, że są w stanie wyobrazić sobie choćby to, gdzie prowadzi taka polityka, jak ta przez nich prowadzona. Nic nie broni ich braku wyobraźni wobec dowodów, że to, co im nie przyszło do głów potrafili przewidzieć nawet niezawodowi publicyści. Mający nierzadko znikomą wiedzę o kulisach polityki i znikome z racji młodego wieku życiowe doświadczenie. Po co nam rządy ludzi bez wyobraźni? By ginęli kolejni ludzie?

Ta śmierć obciąża i Tuska i Komorowskiego, którzy jako urzędnicy państwowi nie zrobili nic widząc narastająca agresję, Nie zrobili nic poza wyrażonym przez Prezesa Rady Ministrów "zadowoleniem z pozbawionego nadmiernego dystansu happeningu" polegającego na lżeniu i prowokowaniu innych. Którzy wykazali niepojęta małostkowość angażując się z takim zapałem w walkę z chęcią upamiętnienia wcześniejszej tragedii. Chęcią, pokłonienie się której mogło bez wątpienia społeczne nastroje jeśli nie całkowicie uspokoić to choć wyciszyć. I nie kosztowałoby ich wiele. Może nawet byłoby dla nich olbrzymim kapitałem.

W tej niepojętej i idiotycznej walce sumiennie obu panów wsparła Hanna Gronkiewicz Waltz pozwalając na to by powierzone jej miasto stało się miastem frontowym, kompromitującą nas osobliwością „Festung Warschau”.

Osoby te powinny natychmiast zniknąć z polityki.

Tak jak Stefan Niesiołowski, Kazimierz Kutz, Janusz Palikot, Sławomir Nowak, Grzegorz Schetyna. Smocze języki sączące jad w uszy części społeczeństwa zdając się przy tym sprawiać wrażenie wykastrowanych z rozsądku i nie widzących do czego ich działania prowadzą.

Zniknąć natychmiast z polityki powinien Jarosław Kaczyński i jego obecne otoczenie. W szczególności zaś Zbigniew Ziobro, Joachim Bruidziński, Jacek Kurski, Joanna Szczypińska. W tej sytuacji zdecydowanie bardziej ofiary ale stanowiące nie mniejsze zagrożenie niż ci dziś rządzący. Nie mam złudzeń, że politycy ci absolutnie nie dają gwarancji, żiż ich ewentualne, przyszłe rządy nie zamienia się przede wszystkim w odwet, vendettę na tych, którzy dziś w największym stopniu za tragedie w Łodzi ponoszą odpowiedzialność. A pozostawanie ich nadal w opozycji w eskalację wojny.

Nie ma miejsca w polityce dla ludzi ze szczytów SLD i PSL, którzy aktywnie sekundowali głównym aktorom wojny polsko- polskiej. Dziś próbując przedstawiać się jako neutralni w sporze pokazują, że są nie mniejszymi niegodziwcami niż tamci. A przecież pojawili się w polityce wcześniej niż popołudniem 19 października, gdy krew już została przelana. I pokazali, że ich polityczny byt niczym nie różni się od niebytu. Efektami. Więc po cóż nam oni?

Zniknąć powinna z naszego medialnego świata spora cześć nazwisk. Odpowiadających za wykrzywianie rzeczywistości i za brak obiektywizmu, o którym nie wstydzono się nawet publicznie mówić. Nie będę wskazywał ich po nazwiskach bo zbyt ich wiele. Właściciele mediów, ich wydawcy powinni czym prędzej zrobić rachunek sumienia, uświadomić sobie, że dzięki tamtym i na nich cześć tej krwi spadła.

A my musimy to na nich wymusić. Bo to my jesteśmy potencjalnymi ofiarami. Wystawianymi na niebezpieczeństwo choćby obecnością na głównej ulicy stolicy naszego państwa. Mającymi powody do strachu bo kiedyś przyszło nam do głowy że służba publiczna to coś, czemu warto się oddać. I trzeba to zrobić jak najszybciej. Przyjmując do wiadomości, że znów, jak dwadzieścia lat temu, my to „my” a oni to „oni”.

Ciągle nie dostrzegamy, że od jakiegoś czasu przerobiono nas na armatnie mięso w wojnach, które nam już od dawna w żaden sposób nie służą. Jesteśmy tylko elementami statystyki. Oddanymi głosami, procentami w sondażu, tłumem idącym w pochodzie i przeliczanym niezbyt dokładnie przez jednych „onych” ku chwale a drugich „onych” ku wykpieniu. Traktujemy tę wojnę jak naszą oddając nasze, często niepoślednie umysły na służbę uzasadnień kolejnych starć i zadawanych ciosów.

W tym sensie i my odpowiedzialność za to, co się stało ponosimy. Tylko, że nas już się nie ma gdzie usunąć. Dlatego naszym obowiązkiem jest działać w tym kierunku by tym wszystkim szaleńcom, z politycznych stronnictw, z oszalałych redakcji wytrącić z rak broń, która gotowi są znów komuś wcisnąć.

Nie na nas ten świat ma się skończyć. Choć pewnie nie byłoby to dla niego czymś złym. Po nas przyjdą jeszcze pokolenia, którym nie mamy prawa odmawiać życia w NORMALNYM świecie. I naszym obowiązkiem jest im ten świat NORMALNYM zostawić. Choćby nam przyszło być znów „kamieniami rzuconymi na szaniec”



"...A kiedy trzeba - na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz