Powiem szczerze, że od stwierdzeń, że politycy PO wypowiadają się sterowani za pomocą sms-ów bardziej irytują mnie… wypowiedzi polityków PO, którzy sprawiają wrażenie, jakby ktoś nimi zdalnie sterował. Z pomocą sms-ów choćby…
Nie mogłem się oprzeć temu, by zacząć jak zacząłem. Nieźle mi nawet chyba wyszło. Choć prawdę mówiąc zasługi mojej w tym pewnie mniej niż 50%. Cała reszta to już oni, dający mi okazję do takich „finezyjnych” uwag. Ostatnio jeden w drugiego uparli się powtarzać, że „najwspanialszym pomnikiem Lecha Kaczyńskiego jest Wawel” o czym przepięknie zresztą napisał Grisza w tekście „Nowy SMS w Partii Miłości” oraz twierdzić (jakby czytali z tej samej kartki), iż Lechowi Kaczyńskiemu pomnik się nie należy bo „to była słaba prezydentura”. I że Prezydent „nie był skłonny do współpracy z rządem, blokował wszystkie jego najważniejsze ustawy”*.
Prawdy w tym stwierdzeniu tylko nieco więcej niż w kończącym wypowiedź zdaniu pana Schetyny (bo to on jest jego autorem) „Był prezydentem jednej partii i wyraźnie to podkreślał”. Nie pamiętam za bardzo by „wyraźnie to podkreślał” ale niech będzie panu Marszałkowi. I nie będę się czepiał nawet przypominając, że jakoś mu nie szło z TYM rządem, który dla pana Schetyny wyraźnie jest „najmojszy”, że w drugą stronę też za miło nie było, oraz ironizował, że kryterium „ważności” ustaw TEGO rządu było zapewnie to, czy Prezydent zawetuje czy nie. Jak wetował to od razu ranga ustawy rosła.
Ja mam inna uwagę. Taką mianowicie, że to, co wedle pana Schetyny dyskwalifikuje Prezydenta Kaczyńskiego, mieściło się i mieści w ramach prerogatyw, przyznanych jemu, jego poprzednikom i następcom na mocy konstytucji. I był w związku z tym jak najbardziej „w prawie”. Choć pewnie na bakier z oczekiwaniami pana Schetyny i reszty piewców „kiepskiej prezydentury”. Przyznam szczerze, że z całego serca rozumiem pana Schetynę i resztę piewców. W ten sposób zareagowałby każdy gdyby mu się ktoś wpakował „pod prąd” rozpędzonemu i pewnemu swego. To tak, jak na przykład ze złością nauczyciela, który, rozemocjonowany na „maksa”, właśnie jest w połowie opisu drogi plemnika ku jaju gdy mu gówniarz z ostatniej ławki wcina się z pytaniem jak to możliwe, że jego sąsiedzi będą mieli dziecko skoro nie mają ślubu.
Tyle, że można by zrozumieć podobną reakcję na gorąco, zaraz po tym, gdy Prezydent akurat zawetował kolejna „najważniejszą” ustawę rządu. Rozumiem emocje w takiej chwili. Ale obecnej „polityki sms-ów” z tą wersją interpretacji nie rozumiem ni w ząb. Oczywiście jeśli próbuję traktować cała tę ekipę poważnie i w taki właśnie sposób oceniam to co robią.
A to, co robią, to w moim odczuciu ni mniej ni więcej tylko negowanie konstytucyjnego porządku państwa. I to w stopniu znacznie bardziej posuniętym niż „delegitymizowanie legalnych władz państwa przez Kaczyńskiego” za pomocą cytatu z Herberta. Jeśli urzędnik państwowy, ściślej mówiąc jeden z najwyższych urzędników państwowych uznaje, że postępowanie zgodnie z konstytucją stanowi poważną rysę na biografii, znaczyć to może, że następcy dogłębnie powinni przemyśleć korzystanie z nadanych ustawą zasadniczą uprawnień. I raczej kierować się opinią tego czy tamtego politycznego fachury od „tu i teraz”. Często hołdującego bismarckowskiej koncepcji „konstytucji realnej”.
A może i reszta obywateli powinna pójść tą droga i przemyśleć sprawę mnie lub bardziej poważnego traktowania tego, co ktoś tam, po coś tam w ten akt prawny, jakoby najwyższy ranga, powpisywał kiedyś. Nie mając wszak żadnej orientacji w dzisiejszych kontekstach. I jeśli dojdzie do wniosku, że będzie traktował wedle własnego uznania albo utylitarnej potrzeby to tylko wcieli w życie intencje pana Marszałka.
I temu stanowczo się sprzeciwiam. Bo co jak co ale zapisy konstytucji to świętość! I wara od nich komukolwiek. Póki są takie, jakie są, robienie komuś zarzutów z działania zgodnie zanim jest przejawem czy to politycznego zacietrzewienia czy też gówniarstwa zwykłego. I tyle.
Jeśli zaś pan Schetyna i reszta „podłączonych do nadajnika sms-ów” rzeczywiście uważa, że „wetowanie najważniejszych ustaw” przez nich przygotowywanych i uchwalanych jest po prostu zbrodnią, niech odbiorą głowie państwa to uprawnienie! I niech nie robią tego na łamach tej czy innej „Gazety” lecz tak, jak Bóg przykazał, w drodze zmiany konstytucji.
Niech wytną to uprawnienie, jeśli im nie pasuje i już. Sprawa będzie jasna. Choć to akurat niesie ze sobą pewne ryzyko. Tak, jak nikt nie da gwarancji, że ma się tego czy innego Bronisława raz na zawsze tak też reki sobie nie utnie, że i Donald jest wieczny. Przynajmniej na swym obecnym stanowisku. I za jakiś czas miałczał będzie pan Schetyna, że nie ma pan Prezydent Komorowski, czy tam inny ale „nasz” jednak, możliwości wetowania „szkodliwych” ustaw konkurencji.
W związku z tym sugeruję naprawdę małą poprawkę w odpowiednim artykule ustawy zasadniczej. W art. 144 ust.2 pkt 6 konstytucji zapisie „podpisywania albo odmowy podpisania ustawy” wystarczy dodać „z wyjątkiem możliwości odmowy podpisania najważniejszych ustaw rządu pana Donalda Tuska”. I będzie jak należy. Polska będzie rosła w siłę, ludzie będą żyli dostatniej a Kaczyńskiego się pośmiertnie postawi przed Trybunał Stanu. Za notoryczne łamanie konstytucji. Będzie jak znalazł przed wyborami. A o pomniku zapomnijmy! Przestępcom się ich wszak nie stawia!
* http://wyborcza.pl/1,75478,9451234,Nie_damy_sie_szantazowi.html#ixzz1JrIBrvpb
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz