Od razu zaznaczę, że nad problemem cytowania czy też niecytowania rozwodzić się nie mam zamiary. Wiadomo wszak, że nie o wolność czy niewolę cytowania chodzi lecz o Kaczyńskiego. I że nie będzie dla mnie niczym dziwnym jeśli lada dzień z podobnych apelem o poniechanie wykorzystania ich dzieł do walki politycznej wystąpią producenci odzieży i obuwia, które akurat miał wówczas na sobie Prezes.
Za mną chodzi raczej odbiór i oddźwięk tego, co Kaczyński powiedział był za pomocą słów poety a raczej to, co niektórzy raczyli usłyszeć czy, mówiąc ściślej, pojąć z tych słów. I z całego dalszego biegu zdarzeń. Chodzi mi o te wypowiedzi, które kulminację znalazły w stwierdzeniu pana Wałęsy, że Kaczyński szykuje czy tam szykował zamach stanu. Nie wiem gdzie Wałęsa widział przyzwoity czy wręcz jakikolwiek zamach stanu poza tymi, które mu się w głowie roją ale tą swoją wizją wzbudził we mnie (nie pierwszy zresztą raz) zdrowy śmiech. No bo zamach stanu… Czym, panie Wałęso, czym?! Wiem, wiem, że wedle pana można nie taki rzeczy zrobić jednoosobowo oraz „siłom i godnościom osobistom” ale tego pańskiego punktu widzenia nie podziela chyba nikt inny. W każdym razie nikt mający choć kroplę oleju we łbie. Tym bardziej, że ci „zamachowcy” od Kaczyńskiego to raczej ludek co najwyżej mocny w gębie. Niech się ludek na mnie jednak z miejsca nie obraza przypadkiem bo chodzi mi nie o całokształt ale o skłonność do agresji. Tak więc tyle w nim tej „siły zbrojnej”. Ja zaś nie słyszałem jak dotąd o żadnym zamachu stanu przeprowadzonym za pomocą otworów gębowych. Od nich się co najwyżej zaczynało a zaraz po tym z gracją lub zamaszyście do akcji wkraczały czołgi. Tak więc nie zostaje mi nic innego jak zadać panu Wałęsie sparafrazowane pytanie, rzucone niegdyś i w innych okolicznościach przez Józefa Dżugaszfili aka Stalin „Ile ten Kaczyński ma dywizji?”. Nie za wiele choć taki pan Czapiński, jakoś w sprzeczności z tym, co moje oczy widziały, twierdził w „Rzepie”, że w ostatnią niedzielę pod pałac „większość przyszła z transparentami”.
Zdecydowanie poważniej zastanowiłbym się nad opadłymi zaraz po 10 kwietnia stwierdzeniami sugerującymi, że cytując Herberta Kaczyński (a przy okazji pani Stankiewicz) postawił się poza ramami, nawiasem czy czym tam jeszcze. Od razu pozwolę sobie przytoczyć autorytatywną (zawsze takie są!) opinię Kobiety Mojej Kochanej, która, komentując użyte przez kogoś w temacie stwierdzenie o „postawieniu się poza granicą dyskursu” stwierdziła, że jeśli już, to w centrum (wszak o nikim innym się nie gada) a „poza granicami” to się nie da i już.
W każdym razie ciekawi mnie co ci wszyscy (albo każdy z nich z osobna) mieli na myśli gdy sytuowali Kaczyńskiego poza „ramami”, „nawiasem” i co tam jeszcze było wymieniane. Bo chyba coś mieli na myśli a nie tylko mniej lub bardziej zgrabna figurę retoryczną. Piszę to jak najpoważniej. Tym poważniej, że już kiedyś z „dożynaniem watah” wyszło jak wyszło.
Czy te ich rozmaite „wyrazy bliskoznaczne” cokolwiek znaczą? Na przykład tyle, co równie „bliskoznaczne” stwierdzenie, że w jakiś sposób „wyjął się spod prawa”? Tak jakoś bowiem mi to zabrzmiało. I przyznam że złowrogo. Gdyż mam takie podejrzenie, że mało rzeczy u nas mówi się i robi bez powodu i bez przyczyny.
A jeśli jednak mówi się bez przyczyny, czyli, inaczej mówiąc, gada się żeby tylko gadać, zwracam uwagę, by raczej ważyć słowa. jeśli bowiem obywatelom wmawia się, że ktoś jest jak tykająca bomba albo wściekłe zwierze to poprzestać na tym jest zwykłym niedbalstwem. Minięcie tykającej bomby bez jakiejkolwiek reakcji, przy świadomości, że ona tyka, podpada chyba nawet pod jakiś paragraf.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w przypadku Kaczyńskiego, a raczej jego odbioru przez niektórych, obowiązują zupełnie inne reguły, zasady. Czasem odnoszę nawet wrażenie, że inne prawa fizyki i przyrody. I na dodatek ci, którzy w ten sposób reagują nie mają sobie nic do zarzucenia gdy im się to bez wątpliwości najmniejszych choćby wykaże i dowiedzie. Tak jest i już.
Zatem żadnych „domniemań niewinności”. Dla niego odwraca się i tę zasadę zbudowanych na solidnym humanistycznym fundamencie cywilizacji, wedle której to oskarżanemu trzeba winę udowodnić a nie on ma dowodzić swej niewinności. taki szlachetne zasady są wyłącznie dla „nas i naszych kolegów”.
Tedy niech się tłumaczy Kaczyński z tego zamachu stanu, który przeprowadził był wypowiadając wers z Herbarta. Robiąc te minę, którą zrobił. Marszcząc czoło jak zmarszczył. Wszystko świadczy przeciwko niemu!
Tedy czyńcie swoją powinność!!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz