Historia magistra vitae est. Zapewne, zapewne… Jednak musiała znaleźć w nas wyjątkowo durnych i krnąbrnych uczniów.
Ja rozumiem, że komuś może podobać się filuterny fryz Czesława Kiszczaka i jego profesjonalnie przymrożone oczy, że można być fanem sztywnego jak filar Mostu Kierbedzia kręgosłupa Jaruzelskiego. Ale tylko dureń może z uznaniem oceniać to, co zrobili! No i ci, którzy wtedy, z nimi w jednym szeregu… Choć niektórzy tak dyskretnie, poodwracani.
Nie kryłem nigdy, że w kwestii oceny tych dwóch panów najbliżej mi do punktu widzenia Michalkiewicza i Rymkiewicza. Dlatego trudno pogodzić mi się z praktyczną stroną tego, co chwali się u nas jako naszą odmianę „aksamitnej rewolucji”. Choć pewnie jako teoretyczne rozwiązanie byłbym coś takiego w stanie porozważać. Bo to pięknie tak być humanista pełna gębą.
Ale chyba, pisze to chyba bo wcale pewien nie jestem, mniej pięknie jest uświadomić sobie, na czym ta nasza „aksamitna rewolucja” polegała. Krótko mówiąc na mięciutkim (zaiste kojarzącym się z aksamitem) lądowaniu bandy bydlaków traktujących mój kraj jak zarządzaną przez siebie a należącą do sąsiada arendę a nas jak hodowlane bydło, które batem przywołuje się do porządku. W tym lądowaniu uczestniczyli i pomagali ci reprezentanci bydła, którzy najszybciej zdołali się uczłowieczyć na tę folwarczna modłę. Nic z aksamitu nie było w lądowaniu większości tych, co stali po przeciwnej stronie bata, pałki czy czego tam jeszcze, co nasi herosi wykorzystali jako narzędzie w budowie „nowego, socjalistycznego społeczeństwa”.
Kiedy dziś zastanawiamy się nad humanitarnym traktowaniem panów Kiszczaka i Jaruzelskiego ( boć to przecież biedni staruszkowie!) pozwolę sobie zauważyć, że przyjęta wobec nich metoda jest nieludzka i okrutna! Bo nam dziadkowie pomrą ze śmiechu szczerego. No bo i jak się mają nie zaśmiewać do łez panowie, którzy przez lata twórczo rozwijali maksymę prokuratora Wyszyńskiego o paragrafach, które da się znaleźć na każdego, jak mają poważnie traktować i sprawiedliwość i jej wymiar, gdy się ich, ubabranych we krwi, próbuje nieomal złapać na rzucaniu papierków na chodnik czy szczaniu w publicznym miejscu?
Ja wiem, że swego czasu pana Capone skazano za przestępstwa podatkowe. Tyle, że to był cwaniak, który po sobie pozacierał zawczasu wszelkie pozostałe ślady i nic innego na niego nie było. Na naszych gangsterów są całe archiwa. Przetrzebione nieco dzięki „małej pomocy naszych przyjaciół” ale, jak z czasem wychodzi, wystarczające by wiedzieć z jakim formatem bandytów mieliśmy do czynienia i jaką to oni „przebili nas ojczyzną”. Jednak i naszym gangsterom sprytu nie brakowało. W tym przede wszystkim, że sobie tych przyjaciół „zabezpieczyli”. I nie dali im zginąć zapewniając sobie teraz wzajemność.
„Aksamitne rewolucje” to ściema i oszustwo. Najbardziej wykoślawiona lekcja historii. Z niej płynie nauka że nie ma nadziei na sprawiedliwość. I taka jeszcze, że lepiej być szubrawcem.
Z takich lekcji nic dobrego wyniknąć nie może. Bo jeśli lepiej być to trudno dziwić się później, że kolejne pokolenia w tym właśnie widzą swoją przyszłość. Przypomina mi się historyjka opowiedziana przez kolegę, który mieszkał jako dzieciak w mieścinie na skraju jednego z naszych poligonów- gigantów. Podczas jakichś ćwiczeń on z kolega natknęło się na wojaków strzegących dostępu na teren poligonu (normalnie ludność okoliczna wypasała tam bydło czy chodziła na grzyby). Chłopaki z zainteresowaniem przyglądali się błyszczącej broni. Widząc to żołnierzyk, sądząc, że zgaduje ich myśli, zapytał kim chcieliby być jak dorosną.
- Bandytą – odparł mój kolega ku wielkiemu rozczarowaniu wojaka.
Tak odpowiadał dzieciak, który nie był ślepy i widział i słyszał komu jak się powodzi. I nasza III RP swą praktyką potwierdza ten jego, nie dokonany niestety dla niego wybór. Potwierdza mocą wyroków sądowych.
Nie mówcie mi, że to trudny a może i dramatyczny wybór poszanowania prawa i cywilizowanych zasad. Gówno prawda! Nie ma wyboru między sprawiedliwością i prawem bo sprawiedliwość to cel a prawo to tylko narzędzie jego osiągnięcia. Jeśli prowadzi gdzie indziej to jest po prostu schrzanione. I nie ma nic wspólnego z cywilizacją afirmacja bandziorów. Bez względu na to czy są nimi forsiaste „karki” biorące dziś w posiadanie całe miasta czy subtelni staruszkowie co dziś chorują na serce a kiedyś mieli radykalne sposoby by leczyć z niechęci do ich wizji Polski i jej okolic. Widząc rzecz inaczej nie dziwmy się później, ze „szacuj na dzielni” zarezerwowany jest dla tych, co umieją najsubtelniej otworzyć cudzy samochód, zaopatrują hurtowo miasto w „brauna” i parę innych specyfików a swe wpływy zawdzięczają nie żadnym tam pokończonym szkołom i uczelniom tylko sprawnym pięściom i swobodnemu dość stosunkowi do piątego przykazania bożego. I trudno mieć pretensje do tych, co tak swój szacunek lokują jak też i do tych darzonych szacunkiem. To efekt lekcji, którą odrabiamy jako zadanie domowe pozostałe nam po naszej „aksamitnej rewolucji”. Tej, co nakazała nam wyciągać ręce ku naszym winowajcom. Nawet jeśli oni swoje ku nam wyciągają w zupełnie innym celu.
Takie „aksamitne rewolucje” i ich efekty wsadźcie sobie w d***!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz