czwartek, 7 kwietnia 2011

Ktoś nam podmienił Donalda Tuska? (szuflady pełne…)

„Zaskakujące oświadczenie”* Donalda Tuska w sprawie rosyjskiego śledztwa aż prosi się o tytułowe pytanie. Prosi się bo odpowiedź ( rzecz jasna twierdząca!) byłaby najprostszym wyjaśnieniem, dość bezwstydnej w mej ocenie, wolty pana Premiera w sprawie, w której dotąd, póki mógł, był rzecznikiem „rosyjskiego profesjonalizmu”. Przyjęcie tezy, że mamy do czynienia z innym Donaldem Tuskiem niż ten, który miesiącami zapewniał nas, że nie ma powodów by nie ufać Rosjanom, jest chyba opcja łatwiejszą do przełknięcia, niż założenie, że mamy polityka- realistę z taką cholerna łatwością do oszukiwania obywateli. I taką sama łatwość „odwracania kota ogonem” przy przechodzeniu na „z góry upatrzone”, mniej kłopotliwe pozycje.

Po prawdzie Premier Tusk swoje stanowisko na temat profesjonalizmu i wiarygodności wybranych osobiście przez siebie (co wielokrotnie podkreślał dobitnie) partnerów uelastycznia już od jakiegoś czasu. Zdarzało mu się stwierdzić na przykład: „Ja nie mam żadnych złudzeń co do naszego sąsiada, ale nie mam też żadnych obsesji.”** Jednak tych ekspiacji dokonywał przyparty do muru i przytłoczony skalą rzeczywistego „profesjonalizmu” strony rosyjskiej. A i to z oporami. Miarą gotowości przyznania się do błędu jest chyba słynne „izwinietie” najbliższego współpracownika Premiera, będące reakcją na skandaliczny epizod, związany z „profesjonalnym” zabezpieczaniem miejsca katastrofy.

Prawdę mówiąc, zaiste podziwu godną jest liczba Donaldów Tusków, którą dysponuje rządząca obecnie partia. Na dobrą sprawę można uznać, iż jest to najbardziej oczywiste wytłumaczenie niegdysiejszej kompromitacji PO w sprawie sławnych „szuflad pełnych ustaw”. Odnoszę teraz, po niewczasie, wrażenie, że nawet przy najlepszych chęciach nie było szans by jakieś ustawy do nich wcisnąć gdyż wypchane po brzegi były i są one wszelakimi twarzami Donalda Tuska. A może nawet oddzielnymi Donaldami Tuskami na każdą okazję.

Jest więc tam i Donald Tusk surowy dla „ludzi, na których ciążą zarzuty” oraz ten uważający jednego z takich ludzi za świetnego kandydata na prezydenta nadmorskiego kurortu, jest Tusk – niegdysiejszy liberał jak też ten, gotowy chłostać jakichś tam „spekulantów”. Jest wreszcie ten zapłakany i zdruzgotany na smoleńskim pobojowisku i zaraz obok aż dwa „zamienniki” – jeden, który „nie ma poczucia deficytu upamiętnienia” oraz ten drugi, uradowany „poczuciem humoru” Tarasa i jego kumpli.

Właściwie zdumiewa mnie, przy tej stwierdzonej i naprawdę skromnie wyrachowanej mnogości osobowości, opinii i wrażliwości Donalda Tuska, cała wrzawa, rozpętywana cyklicznie na kanwie „przemian” Prezesa Kaczyńskiego. Wszak jego dorobek w tej materii, w porównaniu z tym wskazanym wyżej, jest mniej niż skromny. Dwie czy tam trzy twarze wobec „pełnych szuflad” Donalda Tuska to coś wręcz do statystycznego przemilczenia!

Ja wiem, że dla zwolenników obecnego Premiera jego natura „multiplikowanego Światowida”, potrafiącego zaskakiwać nawet i co dnia w opozycji choćby i do samego siebie, to dowód wyjątkowego talentu politycznego. Taka nowoczesna, i obowiązkowo szlachetna, odmiana makiawelizmu. Może i kiedyś, choć ja osobiście sobie nie przypominam, miał w Donald Tusk zadatki na mniejszego lub większego Makiawela. Ale ten pąk żadnym kwiatem nie rozkwitł. Gdyby było to możliwe a nadto celowe, by Nicolo Machiavelli wstał teraz z grobu i się do makiawelizmu naszego Premiera zechciał ustosunkować, to, pewien jestem, że nacisk położyłby przede wszystkim na jeden element. na ten mianowicie, że to „cel uświęca środki”. Że politykę robi się po coś konkretnego, najlepiej określonego na początku drogi, a nie tylko po to by ją robić. Jak wiemy, akurat próba bilansowania tego „początku drogi” ekipy Donalda Tuska ze stanem obecnym to chyba najsłabsza karta, którą w swojej talii z rękawa dysponuje obecny Premier wraz ze swoim politycznym, intelektualnym i każdym innym zapleczem. Gdyby pokusić się o to, by wkładać Makiawelowi w usta ocenę dokonań obecnej ekipy to mógłby on na przykład użyć wobec nich określenia „polityczna masturbacja”. Wiem, że mocne. Ale jak trafniej nazwać sprawowanie władzy dla samego jej sprawowania? I proszę mi tu nie podsuwać żadnych przykładów realizacji „Orlików” czy ich dorosłej wersji, pozostającej dotąd na szczęście w sferze planów pod nazwą „Orły”. Bo będę musiał do tego bardzo intensywnie wdrażanego planu uczynienia z Polski „drugiej Brazylii” odnieść się z godną go złośliwością i dosadnością.

Ale może w tym ostatnim planie i w determinacji, z jaką jest on forsowany i realizowany, chyba najłatwiej byłoby doszukać się tej prawdziwej twarzy czy tam wersji Donalda Tuska. Wiem, że to będzie bez dwóch zdań banalne i nie na poziomie na dodatek, ale czy nie jest coś na rzeczy w twierdzeniach, że rządzi nami „piłkarzyk” Donald Tusk?

* http://wiadomosci.dziennik.pl/smolensk-rocznica-katastrofy/aktualnosci/artykuly/329945,tusk-dla-bbc-rosjanie-czesciowo-winni-ale-sie-nie-przyznaja.html

** http://www.radiozet.pl/Programy/7-Dzien-Tygodnia/Donald-Tusk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz