Im bardziej zagłębić się w publicystykę osób związanych z Ruchem Autonomii Śląska, tym trudniej zaprzeczyć, że jeśli już ktoś powinien tłumaczyć się i kajać w sprawie, modelowo odwracającej w ostatnich dniach uwagę opinii publicznej to akurat nie ci, od których lwia większość tejże opinii publicznej wspomnianego pokajania oczekuje.
W zasadzie ja nawet nie dziwię się, że mający zdecydowanie więcej powodów do tłumaczenia przyjmują postawę wygodną, pomagającą na oczywistym „paleniu głupa” albo na złodziejskim zwyczaju pierwszego wrzeszczącego „łapać złodzieja”. Bo cóż mogą mieć do stracenia. Przecież alternatywą dla tej, przyjętej taktyki byłoby przyznanie, ze się zawarło koalicję a przez nią pozwoliło wypłynąć na szerokie wody polityki gościom, których powszechnie dostępnych poglądów nie raczyło się poznać. Już to jest kompromitujące. Ale chyba znacznie mniej od sytuacji, w której trzeba by przyznać, że się te poglądy zna. I jakoś nie przeszkadzają one…
A tak chyba jest, jeśli weźmie się pod uwagę, iż rzecz nie tylko w tym, że się paru panom „spoconym w wyścigu po władzę” nie chciało odfajkować choćby elementarnego czytelnictwa. Bo gdyby się nie chciało, byłaby to niejako „polska norma”. Rzecz w tym, że komuś tam się chciało i nawet stosowne opracowanie przygotował. Ale jakoś nikt z niego wniosków nie wyciągnął. A w zasadzie gdy już musiał to skrajnie idiotyczne. Zmierzające w zasadzie do twierdzenia, że jeśli cokolwiek nam grozi to nie wyobcowanie z poczucia państwowej wspólnoty tylko raczej używanie lokalnej gwary*.
Ale jak już powiedziałem, „palenie głupa” w wykonaniu „koalicjanta” w pełni rozumiem. I ten tylko nie zrozumie kto nigdy nie znalazł się w sytuacji, w której poza „paleniem głupa” nic innego nie pozostaje. Ot choćby mój kumpel ze studiów, nakryty in flagranti z pewną słabo sobie znaną damą, zachichotał nerwowo i rzucił z głupim uśmiechem „tak się tu tylko dusimy…”.
Co innego, gdy się to „palenie głupa” bierze poważnie. Albo i śmiertelnie poważnie. No ale zdarza się.
Kiedy jednak zdarza się ludziom uchodzącym za jakieś takie intelektualne „znacznie powyżej średniej” to trudno nie zastanawiać się nad tym, z czego to się bierze albo z jakiego powodu tak się właśnie dzieje.
Wiem, że najprościej byłoby przyjąć, że wspomniane „powyżej średniej” jest zdecydowanie przeszacowane. To pewnie jakaś cześć prawdy. Wiem, że kolejną załatwi tłumaczenie o elitarnym „owczym pędzie”, chęci bycia w „głównym nurcie” czy tam na fali. Taka postawa właściwie też jest odmianą tego, co przyjęliśmy jako pierwsze.
A cała reszta… Nie wiem. Trudno mi nie przyznać, że w jednym szeregu z „przeszacowanymi” i „będącymi w głównym nurcie” można znaleźć jakąś, może nawet i sporą, grupę tych, których skądinąd zna się jako całkiem rozsądnych, mających zdrowe podejście do reszty życia.
Ten i ów z tych „zdrowych” czasem tłumaczy swoje zachowania i wybory strachem. Choć jakby tak trzeźwo i neutralnie problem rozważyć, ta motywacja częściej wyzwala zachowania do bólu racjonalne niż irracjonalne. Choć bywa też i tak…
Nie wiem czy to strach (i pozostałe, wcześniej wymienione przyczyny) i przed czym strach, legł u podstaw tego radosnego i dość masowego, przynajmniej w mediach, odruchu wywołanego faktem „palenia głupa” przez kolesi, którzy z chęci władzy weszli by pewnie w koalicję z Ratko Maladiczem gdyby tylko ta opcja dawała władzę i przynależne jej konfitury. Kwestia skutków takiego „uprawiania polityki” to temat na inny, dłuższy i poważniejszy tekst. Może napiszę, może nie… W każdym razie kolesie weszli w koalicję z piewcami hasła „Meine Vaterland ist Oberschlesien” (pisanego gotykiem) a nasza elita, „znacznie powyżej średniej”, miast zawyć „ O qrważesz mać!” na wyścigi wykrzykiwać poczęła „Wszyscy jesteśmy Ślązakami”.
Bo tak ma i już. I nie ma co dalej zastanawiać się z czego to wynika. A właściwie z kogo. Czy tam przez kogo… Na ten temat dość. W każdym razie dziwić się należy, że w sytuacjach bliźniaczych niemal, jakoś potrafiła utrzymać nerwy na wodzy a strach w ryzach. Wszak mogła zareagować podobnie. Mogła, jak jeden mąż (konkubent, żona, konkubina, partner, partnerka, kochanek, kochanka – niepotrzebne skreślić) zawyć od czasu do czasu „Wszyscy jesteśmy doktorami G!”, „Wszyscy jesteśmy Michałami Boni!”, „Wszyscy jesteśmy smoleńskimi kontrolerami!”, „Wszyscy jesteśmy narkotykową mafią!”. I tak dalej, i tak dalej…
Zastanawiam się tylko nad reakcją tychże, gdyby ów trend seter, zwany (najłagodniej…) Prezesem, któregoś dnia powiedział „nasi przeciwnicy to idioci”. Czy ten mechanizm by zadziałał? Bo jeśli tak, może znaleźlibyśmy się odrobinę bliżej prawdy…
* http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/329702,przed-podsycaniem-sztucznego-separatyzmu-ostrzegalo-tez-mswia.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz