czwartek, 26 września 2013

Profesor i idiota

Trudno stwierdzić co było rzeczywistym zamiarem Agnieszki Gozdyry, gdy do dyskusji o kompetencjach profesorów Rońdy, Obrębskiego i Binieńdy zapraszała profesora Glińskiego i Daniela Olbrychskiego. Nie sądzę, by było to, co ostatecznie zobaczyłem a raczej sądzę, że geniusz spłynął na nią mimowolnie a nawet wbrew jej woli. Bo najpewniej miała to być kolejna odsłoną trwającej w mediach egzekucji. Wyszła natomiast genialna ilustracja tego, jak przebiega dyskusja nad kompetencjami wspomnianych uczonych czy też ich brakiem.
Myślę, że tytułowego podziału ról w tej dyskusji nie muszę jakoś szczegółowo omawiać. Nie twierdze, że Daniel Olbrychski jako taki jest idiotą. Prezentuje się jednak w ten sposób za każdym razem, kiedy występuje publicznie nie w roli, którą ktoś mu napisał ale wtedy, gdy jest Danielem Olbrychskim – znawcą wszystkiego. Pierwszy raz pamiętam go w tej roli w sławnej rozmowie z Bronisławem Wildsteinem, gdy bezpodstawnie oskarżał publicystę o składanie donosu na Mirosława Chojeckiego. Nieco później nawet czyniłem publiczne wyrzuty Robertowi Mazurkowi, który pod pretekstem wywiadu dokonał brutalnego gwałtu na intelekcie wielkiego aktora. Przy wybitnym zresztą udziale samego poszkodowanego, który, zanim został poddany intelektualnej przemocy, dokonał takiegoż stripteasu pokazując, że nie za bardzo ma się czym chwalić.
Od tamtego momentu każdy, kto stara się robić z Olbrychskiego specjalistę „od nawozów i od świata”* musi sobie zdawać sprawę, że wyrządza temu człowiekowi oczywistą krzywdę. Krzywdę wyrządza też tym wszystkim, którzy muszą na to patrzeć zaciskając bezsilnie pięści i zęby wobec takiego okrucieństwa.
Ale wróćmy do geniuszu, który spłynął wczoraj na Gozdyrę. Widać już za bardzo nie miał na kogo ale spłynął. I trzeba jej to oddać. Mam wielką nadzieję, że zrozumie i doceni.
W tym wywiadzie, niczym w pigułce, zamknięta została cała dyskusja nad tym czy mają a jeśli mają to jakie, kompetencje osoby z naukowymi tytułami, występujące jako eksperci zespołu, kierowanego przez Antoniego Macierewicza.
W dyskusji tej podobnie jak wczoraj na krzesełkach u Gozdyry, naprzeciw ludzi spełnionych zawodowo i mających konkretne naukowe dokonania w określonych dziedzinach stoi osobliwa zbieranina na czele z Olbrychskim właśnie, Żakowskim, Leszkiem Millerem, Kudrycką, Kamilem Sikorą publikującym w „Na temat”, i „lubiącym czytać i pisać o polityce i ekonomii” oraz odbierać profesorom naukowe stopnie**, czy Stefanem Niesiołowskim. Z tego grona tytuły naukowe mają Kudrycka i Niesiołowski ale żadne z nich w zakresie, jak to określił pan Olbrychski, „katastrof lotniczych”. I nie jest to dziwne bo wykształcenia a już z pewnością tytułu naukowego w tej specjalności nie ma chyba nikt. W każdym razie w Polsce. Pan Niesiołowski sam to przyznał zresztą choć tego samokrytycyzmu brakuje mu, gdy zaczyna wcielać się w rolę płomiennookiego szefa uczelnianego ZMP z początku lat 50 XX wieku, chcącego wywalać profesorów (na razie tylko Kleibera) za nieprawomyślność. Z tego grona, gdyby faktycznie skupić się na oczekiwaniach Olbrychskiego, największym ekspertem jest rzecz jasna Leszek Miller, którzy w katastrofie uczestniczył. Nie w jej wyjaśnieniu a w samej katastrofie oczywiście. Ale jakie to ma dla kogoś takiego jak Olbrychski znaczenie?
Dzisiaj ten zaplanowany przez kogoś tam, nie wiem kogo, a zainicjowany przez kolejna specjalistkę od „katastrof”, Agnieszkę Kublik „kabaret Macierewicza” przybiera dość zaskakujący kształt, gdy jej metodę przykłada się do ludzi z ekipy Jerzego Millera i Macieja Laska. Którzy nie maja oporów by o swoich adwersarzach mówić, że to „amatorzy”. Tak stwierdził Edward Łojek, członek PKBWL, którego kompetencji i dorobku naukowego na szybko nie byłem w stanie sprawdzić a który na stronie komisji figuruje z informacją „specjalność- eksploatacja lotnicza”. Wspomniano już o tym, że pani Agata Kaczyńska to z kolei specjalista w zakresie wyszkolenia, budowy i eksploatacji spadochronów i paralotni oraz prawa lotniczego. Do tego dochodzi jeszcze analityk ruchu dwukierunkowego na drogach dwupasmowych czy wreszcie psycholog dorabiający w salonie kosmetycznym jako ekspert od odchudzania. To za „Gazetą Polskią”. Sam szef zespołu doktoryzował się przedstawiając rozprawę na temat „Wpływ interferencji aerodynamicznej na ruch zrzucanych z samolotu zasobników"****
To zaś tłumaczy zarówno brak ochoty ze strony pani Kublik czy kogokolwiek z TVN, by podobnej wiwisekcji jak ta, którą przechodzą Rońda, Obrębski i Binienda poddać ekipę z drugiej strony barykady jak też niechęć wobec propozycji konfrontacji tego fachowego towarzystwa z „kabareciarzami” Macierewicza. Choć wedle słów Łojka pewnie by ich roznieśli. Czemu nie chcą choć i oni i wszyscy inni, Żakowski, Kublik i cała reszta znawców „od nawozów” uważa, że jest to nie tylko potrzebne ale wręcz konieczne? Nie wiem. Logiki w tym nie ma żadnej.
* Salon Niezależnych, „Telewizja”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz