Trudno
stwierdzić co było rzeczywistym zamiarem Agnieszki Gozdyry, gdy do
dyskusji o kompetencjach profesorów Rońdy, Obrębskiego i Binieńdy
zapraszała profesora Glińskiego i Daniela Olbrychskiego. Nie sądzę, by
było to, co ostatecznie zobaczyłem a raczej sądzę, że geniusz spłynął na
nią mimowolnie a nawet wbrew jej woli. Bo najpewniej miała to być
kolejna odsłoną trwającej w mediach egzekucji. Wyszła natomiast genialna
ilustracja tego, jak przebiega dyskusja nad kompetencjami wspomnianych
uczonych czy też ich brakiem.
Myślę,
że tytułowego podziału ról w tej dyskusji nie muszę jakoś szczegółowo
omawiać. Nie twierdze, że Daniel Olbrychski jako taki jest idiotą.
Prezentuje się jednak w ten sposób za każdym razem, kiedy występuje
publicznie nie w roli, którą ktoś mu napisał ale wtedy, gdy jest
Danielem Olbrychskim – znawcą wszystkiego. Pierwszy raz pamiętam go w
tej roli w sławnej rozmowie z Bronisławem Wildsteinem, gdy bezpodstawnie
oskarżał publicystę o składanie donosu na Mirosława Chojeckiego. Nieco
później nawet czyniłem publiczne wyrzuty Robertowi Mazurkowi, który pod
pretekstem wywiadu dokonał brutalnego gwałtu na intelekcie wielkiego
aktora. Przy wybitnym zresztą udziale samego poszkodowanego, który,
zanim został poddany intelektualnej przemocy, dokonał takiegoż
stripteasu pokazując, że nie za bardzo ma się czym chwalić.
Od
tamtego momentu każdy, kto stara się robić z Olbrychskiego specjalistę
„od nawozów i od świata”* musi sobie zdawać sprawę, że wyrządza temu
człowiekowi oczywistą krzywdę. Krzywdę wyrządza też tym wszystkim,
którzy muszą na to patrzeć zaciskając bezsilnie pięści i zęby wobec
takiego okrucieństwa.
Ale
wróćmy do geniuszu, który spłynął wczoraj na Gozdyrę. Widać już za
bardzo nie miał na kogo ale spłynął. I trzeba jej to oddać. Mam wielką
nadzieję, że zrozumie i doceni.
W
tym wywiadzie, niczym w pigułce, zamknięta została cała dyskusja nad
tym czy mają a jeśli mają to jakie, kompetencje osoby z naukowymi
tytułami, występujące jako eksperci zespołu, kierowanego przez Antoniego
Macierewicza.
W
dyskusji tej podobnie jak wczoraj na krzesełkach u Gozdyry, naprzeciw
ludzi spełnionych zawodowo i mających konkretne naukowe dokonania w
określonych dziedzinach stoi osobliwa zbieranina na czele z Olbrychskim
właśnie, Żakowskim, Leszkiem Millerem, Kudrycką, Kamilem Sikorą
publikującym w „Na temat”, i „lubiącym czytać i pisać o polityce i
ekonomii” oraz odbierać profesorom naukowe stopnie**, czy Stefanem
Niesiołowskim. Z tego grona tytuły naukowe mają Kudrycka i Niesiołowski
ale żadne z nich w zakresie, jak to określił pan Olbrychski, „katastrof
lotniczych”. I nie jest to dziwne bo wykształcenia a już z pewnością
tytułu naukowego w tej specjalności nie ma chyba nikt. W każdym razie w
Polsce. Pan Niesiołowski sam to przyznał zresztą choć tego
samokrytycyzmu brakuje mu, gdy zaczyna wcielać się w rolę
płomiennookiego szefa uczelnianego ZMP z początku lat 50 XX wieku,
chcącego wywalać profesorów (na razie tylko Kleibera) za
nieprawomyślność. Z tego grona, gdyby faktycznie skupić się na
oczekiwaniach Olbrychskiego, największym ekspertem jest rzecz jasna
Leszek Miller, którzy w katastrofie uczestniczył. Nie w jej wyjaśnieniu a
w samej katastrofie oczywiście. Ale jakie to ma dla kogoś takiego jak
Olbrychski znaczenie?
Dzisiaj
ten zaplanowany przez kogoś tam, nie wiem kogo, a zainicjowany przez
kolejna specjalistkę od „katastrof”, Agnieszkę Kublik „kabaret
Macierewicza” przybiera dość zaskakujący kształt, gdy jej metodę
przykłada się do ludzi z ekipy Jerzego Millera i Macieja Laska. Którzy
nie maja oporów by o swoich adwersarzach mówić, że to „amatorzy”. Tak
stwierdził Edward Łojek, członek PKBWL, którego kompetencji i dorobku
naukowego na szybko nie byłem w stanie sprawdzić a który na stronie
komisji figuruje z informacją „specjalność- eksploatacja lotnicza”.
Wspomniano już o tym, że pani Agata Kaczyńska to z kolei specjalista w
zakresie wyszkolenia, budowy i eksploatacji spadochronów i paralotni
oraz prawa lotniczego. Do tego dochodzi jeszcze analityk ruchu
dwukierunkowego na drogach dwupasmowych czy wreszcie psycholog
dorabiający w salonie kosmetycznym jako ekspert od odchudzania. To za
„Gazetą Polskią”. Sam szef zespołu doktoryzował się przedstawiając
rozprawę na temat „Wpływ interferencji aerodynamicznej na ruch zrzucanych z samolotu zasobników"****
To
zaś tłumaczy zarówno brak ochoty ze strony pani Kublik czy kogokolwiek z
TVN, by podobnej wiwisekcji jak ta, którą przechodzą Rońda, Obrębski i
Binienda poddać ekipę z drugiej strony barykady jak też niechęć wobec
propozycji konfrontacji tego fachowego towarzystwa z „kabareciarzami”
Macierewicza. Choć wedle słów Łojka pewnie by ich roznieśli. Czemu nie
chcą choć i oni i wszyscy inni, Żakowski, Kublik i cała reszta znawców
„od nawozów” uważa, że jest to nie tylko potrzebne ale wręcz konieczne?
Nie wiem. Logiki w tym nie ma żadnej.
* Salon Niezależnych, „Telewizja”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz