sobota, 14 września 2013

Jak PiS przez Hofmana przegrał wybory



Oczywiście jeszcze nie przegrał i nawet jakby się na to nie zanosi. Wyniki badań są ciągle zadowalające a może i zachwycające a wybory, jak się słyszy, jednak nie takie prędkie. Więc, jak pewnie uspokajać będą niektórzy, nawet jak co się straci to i odrobić będzie kiedy a poza tym bez przesady no i o co chodzi. Oto mianowicie, że w jakiś sposób to, co stało się w Mielcu a jeszcze bardziej to, jak się z tym w PiS obeszli czy też obejdą może a w moim przekonaniu nawet będzie miało wpływ na ostateczny wynik. Oczywiście wszystko jest jeszcze możliwe i wszystko w rękach PiS.
Sposób w jaki PiS czy też jego władze załatwiły czy też załatwią „sprawy Hofmana”, wbrew temu, co sądzą i głoszą „najtwardsi” zwolennicy tej partii ma dużo większe znaczenie niż tylko zatkanie dziobów kilku nieprzychylnym dziennikom i tygodnikom oraz „zaprzyjaźnionym stacjom”. Oczywiście ci „najtwardsi” mają sporo racji, że z punktu widzenia losów Polski i Polaków to, co stało się pod Mielcem znaczenie ma żadne. Ale nawet w tej kwestii to nie jest cała racja. Czemu, najlepiej wyjaśnia w dwóch swoich tekstach coryllus dotykając tego poziomu myślenia o polityce i jej mechanizmach, który wszystkim tłumaczącym, że „sobie chłopcy popili” jest zwyczajnie niedostępny.1 Ja, starając się nadążyć za tym, co w rzeczonej sprawie „wycieka” z PiS (mam nadzieję, że to plotki jedynie) spróbuję rzecz objaśnić na poziomie, który jest, a w każdym razie powinien być zrozumiały dla każdego. Wskazując, że nie o Mielec, który jest tylko incydentem ale i równocześnie aż pewnym symptomem, a o pewien schemat zachowań i reakcji na nie chodzi.
Mimo stoczonej ostatnio wojny z Animelą o Hofmana2 (ma gość naprawdę szczęście mając takiego obrońcę) podzielam jej pogląd, że „uchwała prohibicyjna” jest, mówiąc delikatnie, niezbyt przemyślanym sposobem załatwienia sprawy.3 Dzieli nas jednak już uzasadnienie, czemu tak jest. Animela, zaliczając się do tych „najtwardszych”, stoi, jak mniemam, na stanowisku, że pod Mielcem nic się w zasadzie nie stało, a w każdym razie takiej wersji trzeba się trzymać. I że wszystko to wina pismaków, którzy jakby zechcieli, to i z naszych matek potwory i ostatnie szmaty by zrobić potrafili. Ja zaś uważam, że owszem, skoro mówi się o tym i pisze, to jednak się stało. Uważam też, że jakie pismaki są wiadomo od zawsze i tego się po prostu nie zmieni, tak, jak nie zmieni się tego, że deszcz pada, a gdyby im Hofman nie dał okazji, to albo by nie mieli o czym albo by się choć mocno nachodzić musieli by coś tam wysmażyć.
Czemu zatem zgadzam się z Animelą, że uchwała jest bez sensu? Przecież idzie jakoby w tym kierunku, którego oczekuję. Sprawi, że Hofman i reszta „normalnych chłopaków” z PiS, co to „wypić lubieją” a i czasem sobie z panienkami „pofiltrują” będą się mieć na wodzy. Oczywiście zdyscyplinować „chłopaków z PiS” bezwzględnie trzeba. Czemu, znów do coryllusa odeślę jeśli tu ktoś jeszcze to pytanie ma zamiar zadać. Tyle tylko, że, na Boga, nie uchwałą! Każdy z „chłopaków”, nie wyłączając kardynała Adama Liszelję (to mi Futrzak „sprzedał”:), powinien stanąć przed „władza najwyższą” i dostać taki opeer, żeby się ze strachu pos***. Zaś główny „bohater” powinien być może na zawsze trafić do ostatniego szeregu partii, a już na pewno stracić stanowisko rzecznika i otrzymać jasną informację, że ma go po prostu w mediach nie być. Choćby usychał z tęsknoty albo wołami by go do „kropki nad i” ciągnięto. Inna sprawa czy w PiS jest jakaś „władza najwyższa” co „kardynała” i jego pociotka jest w stanie przestraszyć. Tak to się w każdym razie powinno odbyć. Nawet nie „dyskretnymi” sms-ami czy mailami bo z tym zawsze jakaś menda poleci do Stokrotki czy innej zaprzyjaźnionej „postaci naszych mediów”.
Wydawanie uchwały jest natomiast groteskowe w samej swej istocie. Powodów jest co najmniej dwa. Pierwszy jest taki, że jej skuteczność jest żadna. Zależy zwyczajnie od charakterów tych, do których jest adresowana. Zatem podziała dokładnie tak, jak szepnięty do ucha, prosty komunikat „ty się chłopie pilnuj”. Albo się przejmą albo się nie przejmą. Jak się nie przejmą, trzeba będzie przyjmować kolejną. A jak się nią nie… No ubaw po pachy. Gdyby Hofman naprawdę ukarano, skutek byłby tysiące razy większy.
Drugi powód odwołuje się do spraw podstawowych. Wiąże się przy tym z rzeczywistą intencją jej przyjęcia. To, co wyżej napisałem, o tym że posłuchają lub nie, szefowie PiS wiedza tak jak ja albo znacznie lepiej. Nie do „chłopaków” więc tę uchwałę adresowano. To miał być sygnał na zewnątrz o wymowie „patrzcie, jacy jesteśmy porządni, konsekwentni i surowy”. Ale wydawanie takiej uchwały, choćby i w tym celu, to po prostu głupi sygnał. Wymuszający wręcz od razu pierwsze pytanie „czemu dotychczas tacy nie byliście?” A po nim całą masę następnych, sprowadzających się do ustalenia czy w PiS trzeba aż tworzyć wewnętrzne uregulowania, by stadko dorosłych facetów i pań, nawet już nie aspirujących ale wręcz dobijających się do bram władzy i szykujących się na ministerialne posady wiedziało jak się zachować?
I to jest ten poziom, o wiele pięter niższy od tego poruszanego przez coryllusa,  którego dotyczy mój punkt widzenia „sprawy Hofmana” i moja jej ocena. Chodzi o to, że przyznawanie się przez partię, choćby i pośrednio, poprzez takie „formy dyscyplinowania” jak ta uchwała, iż nie do końca a  może i w ogóle nie panuje nad swoją elitą (!) to koszmarna porażka. Jej skala jest jeszcze większa, jeśli weźmie się pod uwagę, że rozmawiamy o sprawach i zrachowaniach, które czy to Hofman czy inni powinni wynieść z domu albo opierać na niezbyt skomplikowanej refleksji, budowanej na swoich niemałych przecież doświadczeniach w „wielkiej polityce” i ocenie obecnej sytuacji. Zastępowanie tych elementów wewnętrznym dokumentem to niestety straszliwa etykieta podpięta tym najściślejszym kadrom, którymi dysponuje PiS. Ktoś może powiedzieć, że z tą „straszliwą” to mocno przesadzam mocno. Nie wydaje mi się jeśli wziąć pod uwagę etos, jakim stara się wyróżnić na naszej scenie właśnie ta partia.
Jest jeszcze jeden poziom, na którym rzecz cała warto rozważyć. Mówi się, i jest w tym jakaś prawda, że obecnie PiS nie ma z kim przegrać. Słychać to przede wszystkim w nadziejach czy wręcz modlitwach przeciwników że „Prezes coś powie” i radościach gdy faktycznie to zrobi albo gdy „Hofman pokaże”. Faktycznie teraz, jeśli PiS zacznie przegrywać, to ze sobą. Może nie o całokształcie naszej sceny politycznej ale bez wątpienia o tym jej kawałku, na który wpływ mają obywatele, decyduje dzisiaj niemal wyłącznie, co robi lub nie robi PiS i to, w jaki sposób raczą to przetworzyć media (z rozbawieniem zaliczam do tego także działania „pisowskich dywersantów” w rodzaju Szumilas, Rostowskiego i kilku innych). Na tym poziomie zamiatanie Hofmana pod partyjny dywan jego płaczliwym „przepraszam” jest jak wyjęcie z granatu zawleczki i czekanie co się dalej będzie działo. Zgadzam się z tymi, którzy podkreślają, że obecny rzecznik PiS ma „słabą głowę”. Tyle, że ja to rozumiem nieco szerzej, niż rozumie się potocznie.
Spodziewam się oczywiście głosów, że „jestem oderwany od rzeczywistości” i nie mam świadomości, iż „polityka jest brudna i, nie obowiązują w niej zasady więc trzeba być skutecznym i mieć gruba skórę” i dlatego oczekuję od polityków zbyt wiele. A w zasadzie nie tego, czego powinienem. Nie jestem „oderwany” a wręcz przeciwnie. Mam świadomość jej poziomu i wiem, że bierze się on właśnie z tego, że „nie wymagamy zbyt wiele”. W zasadzie, jak sądzę, proszę mi wybaczyć ostrość stwierdzenia, te najbardziej „żelazne” spośród „żelaznych” elektoratów głównych graczy swoje polityczne postulaty ograniczają do tego by Kaczyński doje** Tuskowi bądź Tusk doje*** Kaczyńskiemu. Na takim poziomie to faktycznie Hofman zachował się niczym dziewica Orleańska bo tu czymś dopuszczalnym zapewne byłaby dyskusja czy Cyba jako członek partii to jeszcze przesada czy już można to rozważyć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz