Oczywiście jeszcze nie przegrał i
nawet jakby się na to nie zanosi. Wyniki badań są ciągle zadowalające a może i
zachwycające a wybory, jak się słyszy, jednak nie takie prędkie. Więc, jak pewnie
uspokajać będą niektórzy, nawet jak co się straci to i odrobić będzie kiedy a
poza tym bez przesady no i o co chodzi. Oto mianowicie, że w jakiś sposób to,
co stało się w Mielcu a jeszcze bardziej to, jak się z tym w PiS obeszli czy
też obejdą może a w moim przekonaniu nawet będzie miało wpływ na ostateczny
wynik. Oczywiście wszystko jest jeszcze możliwe i wszystko w rękach PiS.
Sposób w jaki PiS czy też jego władze
załatwiły czy też załatwią „sprawy Hofmana”, wbrew temu, co sądzą i głoszą „najtwardsi”
zwolennicy tej partii ma dużo większe znaczenie niż tylko zatkanie dziobów
kilku nieprzychylnym dziennikom i tygodnikom oraz „zaprzyjaźnionym stacjom”. Oczywiście
ci „najtwardsi” mają sporo racji, że z punktu widzenia losów Polski i Polaków
to, co stało się pod Mielcem znaczenie ma żadne. Ale nawet w tej kwestii to nie
jest cała racja. Czemu, najlepiej wyjaśnia w dwóch swoich tekstach coryllus
dotykając tego poziomu myślenia o polityce i jej mechanizmach, który wszystkim tłumaczącym,
że „sobie chłopcy popili” jest zwyczajnie niedostępny.1 Ja, starając
się nadążyć za tym, co w rzeczonej sprawie „wycieka” z PiS (mam nadzieję, że to
plotki jedynie) spróbuję rzecz objaśnić na poziomie, który jest, a w każdym
razie powinien być zrozumiały dla każdego. Wskazując, że nie o Mielec, który
jest tylko incydentem ale i równocześnie aż pewnym symptomem, a o pewien
schemat zachowań i reakcji na nie chodzi.
Mimo stoczonej ostatnio wojny z Animelą
o Hofmana2 (ma gość naprawdę szczęście mając takiego obrońcę)
podzielam jej pogląd, że „uchwała prohibicyjna” jest, mówiąc delikatnie,
niezbyt przemyślanym sposobem załatwienia sprawy.3 Dzieli nas jednak
już uzasadnienie, czemu tak jest. Animela, zaliczając się do tych „najtwardszych”,
stoi, jak mniemam, na stanowisku, że pod Mielcem nic się w zasadzie nie stało,
a w każdym razie takiej wersji trzeba się trzymać. I że wszystko to wina
pismaków, którzy jakby zechcieli, to i z naszych matek potwory i ostatnie
szmaty by zrobić potrafili. Ja zaś uważam, że owszem, skoro mówi się o tym i
pisze, to jednak się stało. Uważam też, że jakie pismaki są wiadomo od zawsze i
tego się po prostu nie zmieni, tak, jak nie zmieni się tego, że deszcz pada, a
gdyby im Hofman nie dał okazji, to albo by nie mieli o czym albo by się choć
mocno nachodzić musieli by coś tam wysmażyć.
Czemu zatem zgadzam się z Animelą, że
uchwała jest bez sensu? Przecież idzie jakoby w tym kierunku, którego oczekuję.
Sprawi, że Hofman i reszta „normalnych chłopaków” z PiS, co to „wypić lubieją”
a i czasem sobie z panienkami „pofiltrują” będą się mieć na wodzy. Oczywiście
zdyscyplinować „chłopaków z PiS” bezwzględnie trzeba. Czemu, znów do coryllusa
odeślę jeśli tu ktoś jeszcze to pytanie ma zamiar zadać. Tyle tylko, że, na
Boga, nie uchwałą! Każdy z „chłopaków”, nie wyłączając kardynała Adama Liszelję
(to mi Futrzak „sprzedał”:), powinien stanąć przed „władza najwyższą” i dostać
taki opeer, żeby się ze strachu pos***. Zaś główny „bohater” powinien być może
na zawsze trafić do ostatniego szeregu partii, a już na pewno stracić
stanowisko rzecznika i otrzymać jasną informację, że ma go po prostu w mediach
nie być. Choćby usychał z tęsknoty albo wołami by go do „kropki nad i” ciągnięto.
Inna sprawa czy w PiS jest jakaś „władza najwyższa” co „kardynała” i jego
pociotka jest w stanie przestraszyć. Tak to się w każdym razie powinno odbyć.
Nawet nie „dyskretnymi” sms-ami czy mailami bo z tym zawsze jakaś menda poleci do
Stokrotki czy innej zaprzyjaźnionej „postaci naszych mediów”.
Wydawanie uchwały jest natomiast
groteskowe w samej swej istocie. Powodów jest co najmniej dwa. Pierwszy jest
taki, że jej skuteczność jest żadna. Zależy zwyczajnie od charakterów tych, do
których jest adresowana. Zatem podziała dokładnie tak, jak szepnięty do ucha,
prosty komunikat „ty się chłopie pilnuj”. Albo się przejmą albo się nie przejmą.
Jak się nie przejmą, trzeba będzie przyjmować kolejną. A jak się nią nie… No
ubaw po pachy. Gdyby Hofman naprawdę ukarano, skutek byłby tysiące razy
większy.
Drugi powód odwołuje się do spraw
podstawowych. Wiąże się przy tym z rzeczywistą intencją jej przyjęcia. To, co
wyżej napisałem, o tym że posłuchają lub nie, szefowie PiS wiedza tak jak ja
albo znacznie lepiej. Nie do „chłopaków” więc tę uchwałę adresowano. To miał
być sygnał na zewnątrz o wymowie „patrzcie, jacy jesteśmy porządni,
konsekwentni i surowy”. Ale wydawanie takiej uchwały, choćby i w tym celu, to
po prostu głupi sygnał. Wymuszający wręcz od razu pierwsze pytanie „czemu
dotychczas tacy nie byliście?” A po nim całą masę następnych, sprowadzających się
do ustalenia czy w PiS trzeba aż tworzyć wewnętrzne uregulowania, by stadko
dorosłych facetów i pań, nawet już nie aspirujących ale wręcz dobijających się do
bram władzy i szykujących się na ministerialne posady wiedziało jak się zachować?
I to jest ten poziom, o wiele pięter
niższy od tego poruszanego przez coryllusa, którego dotyczy mój punkt widzenia „sprawy
Hofmana” i moja jej ocena. Chodzi o to, że przyznawanie się przez partię,
choćby i pośrednio, poprzez takie „formy dyscyplinowania” jak ta uchwała, iż
nie do końca a może i w ogóle nie panuje
nad swoją elitą (!) to koszmarna porażka. Jej skala jest jeszcze większa, jeśli
weźmie się pod uwagę, że rozmawiamy o sprawach i zrachowaniach, które czy to
Hofman czy inni powinni wynieść z domu albo opierać na niezbyt skomplikowanej
refleksji, budowanej na swoich niemałych przecież doświadczeniach w „wielkiej
polityce” i ocenie obecnej sytuacji. Zastępowanie tych elementów wewnętrznym
dokumentem to niestety straszliwa etykieta podpięta tym najściślejszym kadrom,
którymi dysponuje PiS. Ktoś może powiedzieć, że z tą „straszliwą” to mocno przesadzam
mocno. Nie wydaje mi się jeśli wziąć pod uwagę etos, jakim stara się wyróżnić na
naszej scenie właśnie ta partia.
Jest jeszcze jeden poziom, na którym
rzecz cała warto rozważyć. Mówi się, i jest w tym jakaś prawda, że obecnie PiS
nie ma z kim przegrać. Słychać to przede wszystkim w nadziejach czy wręcz
modlitwach przeciwników że „Prezes coś powie” i radościach gdy faktycznie to
zrobi albo gdy „Hofman pokaże”. Faktycznie teraz, jeśli PiS zacznie przegrywać,
to ze sobą. Może nie o całokształcie naszej sceny politycznej ale bez wątpienia
o tym jej kawałku, na który wpływ mają obywatele, decyduje dzisiaj niemal wyłącznie,
co robi lub nie robi PiS i to, w jaki sposób raczą to przetworzyć media (z
rozbawieniem zaliczam do tego także działania „pisowskich dywersantów” w
rodzaju Szumilas, Rostowskiego i kilku innych). Na tym poziomie zamiatanie
Hofmana pod partyjny dywan jego płaczliwym „przepraszam” jest jak wyjęcie z
granatu zawleczki i czekanie co się dalej będzie działo. Zgadzam się z tymi, którzy
podkreślają, że obecny rzecznik PiS ma „słabą głowę”. Tyle, że ja to rozumiem
nieco szerzej, niż rozumie się potocznie.
Spodziewam się oczywiście głosów, że „jestem
oderwany od rzeczywistości” i nie mam świadomości, iż „polityka jest brudna i,
nie obowiązują w niej zasady więc trzeba być skutecznym i mieć gruba skórę” i
dlatego oczekuję od polityków zbyt wiele. A w zasadzie nie tego, czego
powinienem. Nie jestem „oderwany” a wręcz przeciwnie. Mam świadomość jej poziomu
i wiem, że bierze się on właśnie z tego, że „nie wymagamy zbyt wiele”. W
zasadzie, jak sądzę, proszę mi wybaczyć ostrość stwierdzenia, te najbardziej „żelazne”
spośród „żelaznych” elektoratów głównych graczy swoje polityczne postulaty
ograniczają do tego by Kaczyński doje** Tuskowi bądź Tusk doje*** Kaczyńskiemu.
Na takim poziomie to faktycznie Hofman zachował się niczym dziewica Orleańska
bo tu czymś dopuszczalnym zapewne byłaby dyskusja czy Cyba jako członek partii
to jeszcze przesada czy już można to rozważyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz