niedziela, 12 września 2010

Nieznośna powtarzalność rzeczy i wisząca Jakubiak (Dorci)

Napisała do mnie Dorcia z zapytaniem kiedy wreszcie wypowiem się co sądzę w sprawie pani Jakubiak i zamieszania wokół niej wywołanego. I już, już miałem uczynić zadość prośbie mej serdecznej przyjaciółki gdy, zapewne na nieszczęście dla naszych relacji (bo wybaczy ale i samo zmuszanie by wybaczała jakoś mnie obciąża) zerknąłem jeszcze do wyrusa. Do wyrusa zerkam regularnie i podobne zerkanie polecam wszystkim bo trudno znaleźć w naszej netowej przestrzeni pióro lepsze a choćby i równe wirusowemu.

W swoim tekście http://tekstowisko.blogspot.com/2010/09/zegar-tyka.html zastanawia się wyrus nad obiektywnie nielogicznym przeniesieniem uwagi i mediów i, co wynika z pierwszego, obywateli, z jakże istotnego faktu, że każdego dnia dług publiczny powiększa się o jakieś 300 milionów złotych (to tyle, że nie przepuściłaby tego kompania wyposzczonych wojaków przez dziesięć lat) na aktualne perypetie pani Elżbiety Jakubiak. Można by to oczywiście zrozumieć gdyby wmieszała się wspomniana pani w jakąś mroczną, kryminalno- uczuciową aferę ale tu chodzi tylko o to że ją zawiesili a być może wywalą z partii. Tu mnie naszła taka myśl przy okazji, że gdyby tuzy naszych obecnych mediów działały w PRL (niektóre działały ale jednak chyba za mało…) to ta osobliwa odmiana Polski trwała by do dziś. Tyle wtedy zawieszano i usuwano z partii, że nikt by nie zauważył jak się nam gospodarka osuwa ani jak nam się w handlu przysłowiowa kiełbasa kurczy.

W każdym razie 300 milionów dzienne w plecy a tu Jakubiak i Jakubiak. I pyta wyrus szanowny dramatycznie czemu.

Ja myślę, że rzecz cała w tym jak wygląda (choćby w wyobraźni) to powiększanie się długu i wieszanie Jakubiak. Zresztą i sam wyrus pewnie by przyznał, że jakby miał iść na fabułę o powiększaniu się długi i wieszaniu Jakubiak to pewnie wybrałby to drugie. Bo jak już się nudzić to lepiej mniej niż bardziej. Wieszanie Jakubiak z każdym dniem może wyglądać inaczej a 300 milionów to 300 milionów. Jakby jeszcze je ktoś kradł po prostu to co innego a one tak dzień w dzień znikają w tej samej czarnej dziurze. Dzień w dzień tak samo z taką szalenie nudną monotonią i powtarzalnością. Jakby dzień w dzień oglądać dosłownie ten sam odcinek „Stawki większej niż życie”.

Ale ja nie o tym. Miała być odpowiedź Dorci, co sądzę o sprawie Jakubiak. Otóż Dorciu kochana już nic nie sądzę. Twoje pytanie w zestawieniu ze zdumieniem wyrusa przypomniało mi, że jak zaczynałem pisać to kilka razy zwracałem temu i owemu, co mi wyskakiwał z jakimś podchwytliwym pytaniem o Jarosława Kaczyńskiego i jego otoczenie albo próbował samemu nawracać mnie na „prawdę” o tym człowieku i tym środowisku, że obecna opozycja owszem, zainteresuje mnie bardzo ale dopiero wtedy gdy dojdzie do władzy. I że teraz interesuje mnie władza aktualna. Taki sposób patrzenia na politykę uważam za najbardziej oczywisty i polecam szanownym kolegom z zaprzyjaźnionych stacji oraz gazet lub czasopism. Oczywiście nie ze mną zaprzyjaźnionych.

Mówiąc więc dosadnie każdy z nas, mając do wyboru troskę o 300 milionów dziennie lub wiszącą Jakubiak nie powinien mieć wątpliwości w wyborze tej troski większej i z miejsca powinien mieć, niech mi pani poseł wybaczy bo nie o dosłowność tu chodzi, w dupie wiszącą Jakubiak. Bo jak się wszystko walić zacznie to na pewno nie za przyczyną wieszania Jakubiak.

Gdyby na ten przykład pan Premier zaczął wieszać swoje otoczenie to owszem, byłoby to ze wszech miar interesujące. A nawet ekscytujące. Pan premier umie, jak nikt, podgrzać atmosferę… Przepraszam Dorcię i innych potencjalnych czytelników bo się dałem ponieść. Ale tak właśnie mają się sprawy. Tu 300 milionów a tam wisząca Jakubiak. Wybór należy do was.

5 komentarzy:

  1. Tu dorcia.
    Niejako wyrwana zostałam do komentarza, co niniejszym uczynię nie bez przyjemności, a skoro już "przylazłam", to choćby ślad zostawię.

    Mogłabym rzec, że pytanie moje było z cyklu "tendencyjnych". Jakowoż początek (czy koniec) zdania brzmiał: nie ekscytuję się tym - definicja słowa wyklucza jasną odpowiedź.
    Nie może być też mowy o "podchwytywaniu"; wśród przyjaciół nie uprawia się tego procederu.

    Wracając: nie ekscytuję się tym. I cieszę się niezmiernie, że i Ty nie dałeś się ponieść.

    Pozdrawiam pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy mi się uda bo jakoś przestałem umieć tu komentować. pewnie jakąś "funkcjonalność" wprowadzili :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Udało się :)
    Ale funkcjonalność wprowadzili.
    Zwróć uwagę na daty i godziny komentarzy :)

    Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  4. PS: Jest wtorek, 14 września, godz. 8.57., a ja, żeby ten koment umieścić, muszę w okienku napisać inglys.
    Cokolwiek to znaczy, mam nadzieję, że mnie nie obraża :0

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo piszemy chyba wedle czasu ze wschodniego wybrzeża (East Coast). Jak byśmy byli Nowojorczykami czy raczej Newyorkers knującymi to i owo w zakamarkach Big Apple :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń