[Miałem pisać o czym innym. Napisze później…]
Wczesnym rankiem (brzmi to jak cytat z czytanki dla pierwszoklasistów- sześciolatków ale 4.50…) przejrzałem serwisy i wyszło mi na myśl, że media uciekają ze Smoleńska. Oczywiście nie dosłownie i nie wszystkie. Nie dosłownie bo ich tam tak naprawdę nie ma a jeśli już są to sporadycznie. Na co dzień są w takich swoich własnych Smoleńskach budowanych jak jaki Second Life. Jedne dłubią w nim tak głęboko i z takim uporem, że czasem nawet ci, co widza w tym oczywisty sens nieśmiało sugerują przesadę. Inne znowu od początku o Smoleńsku wiedziały wszystko i jeszcze więcej więc nie czuły żadnej potrzeby dłubania. A nawet jak zaczęły to poniechały tego jakiś czas temu. I później zdarzało się, że coś tam znalazły na wierzchu i obnosiły się z tym tak, jak było im najwygodniej.
Nie wszystkie zaś uciekają bo te tylko, dla których Smoleńsk dotąd nie był tym miejscem, gdzie rdzewiał wrak i walały się ludzkie kości lecz takim, gdzie punktem centralnym było Wawelskie Wzgórze zbezczeszczone ciałem mordercy a na ulicach kwitła przyjaźń polsko- radziecka i spacerował Kuba Wojewódzki śpiewając piosenki i meldując prezesowi wykonanie zadania.
Te przenosiny z jednego miejsca w drugie to zjawisko zastanawiające i znaczące zarazem. Znaczące bo dość zaskakująco potwierdzające rzucone kiedyś słowa, że „Prawda zwycięży”. Choć zgaduję, że w tych akurat redakcjach znane raczej w wersji „Prawda, k***a, zwycięży” wypowiadanej towarzyszeniem przeciągłego jęku zawodu.
Zastanawiające bo z miejsca rodzące pytanie „Czemu Adamie, czemu Mariuszu?”
Można nie zgodzić się z moją oceną a nawet ją wyśmiać ale dla mnie to dowód oczywisty tego, że czeka nas jakiś znaczący zwrot postępowania w sprawie katastrofy. Zwrot, wobec którego pozostawanie na stanowisku, że jest oczywistym i pewnym, iż to „Kaczor” zabił 96 osób a współpraca z Rosją jest skuteczna i owocna, obarczone być zaczęło zbyt dużym ryzykiem wyjścia na skończonych idiotów. Jeśli chce się pozostać „opiniotwórczym obiektywnym medium” i nie zostać tylko „opiniotwórczym”. Takim ryzykiem, które dałoby się porównać z trwaniem w dzisiejszych czasach przy opinii, że ziemia jest płaska. Mimo tego nawet, że tę „płaska ziemię” udało się wcisnąć tym 60% co im wawelski pochówek przestał pasować.
Ostrożne dołączanie „zaprzyjaźnionych” mediów do zwolenników „spisowych teorii” zastanawia jeszcze z jednego powodu. Zastanawia i to jeszcze jak będą te media się teraz przyjaźnić podważając równocześnie oficjalną wersję o tym, jak pani Minister przesiała ziemię, jak misternie ciała poskładała kawałek po kawałku niczym puzzle że nic nie brakowało i nie zostało. Jak będą się z uznaniem wyrażać o współpracy i pokazywać obok tego jak „fachowo” można pozwolić zdematerializować się koronnemu dowodowi leżącemu od miesięcy na betonowej płycie i na to jak nasi „moskiewscy przyjaciele” bez żenady najmniejszej ciągnęli miesiącami łacha z naszych „fachowców”.
Ale są w końcu na tym świecie rzeczy, które nie śniły się nawet filozofom. Więc tym bardziej nie zakłócą one snu tym, których całą filozofią jest przeczytać coś u Adama, obejrzeć coś u Mariusza i przyjąć to za swoje. Oni będą nadal przyjmować tę wypłaszczoną ziemię nie zwracając najmniejszej uwagi że im się „prawda” kolejnych odcinków nie zgadza z dotychczasową fabułą.
Spektakl będzie trwał dalej. A że zmieni się nieco wymowa? Cóż, w końcu to spektakl ponoć oparty na faktach. Choć dla nich to chyba gorzej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz