Trudno powiedzieć kto w tym wszystkim jest najbardziej winien. Rzecz jest
tak zawiła, jakby Kafka zmartwychwstał by stworzyć sequela swego najsławniejszego
dzieła. Tu też nie wiadomo kto oskarża, kto prowadzi śledztwo i kto na koniec
okaże się winny.
Jeśli ktoś dziwi się lub jest zaskoczony decyzją prokuratury o umorzeniu
śledztwa w sprawie organizacji lotów prezydenta i premiera do
Smoleńska w 2010 r. najwidoczniej pobieżnie śledził informacje o „imadle”, w
które wziął najgeneralniejszego z prokuratorów szef szefów całej tej zgrai,
która od dawna powinna zasiadać na ławie oskarżonych w tej właśnie sprawie. I
nie chodzi tylko o to, że do dziś bodaj pan Tusk nie raczył nic zrobić z
rocznym sprawozdaniem Prokuratora Generalnego. W każdym razie nie udało mi się
znaleźć żadnej informacji by coś takiego miało miejsce. Bodaj miesiąc temu w
prasie pojawiły się natomiast informacje o negatywnej opinii Ministra Sprawiedliwości
sporządzonej na użytek Premiera. Ów użytek zaś polegać miałby na tym, że Premier
mógłby skorzystać z ustawowego prawa wystąpienia o odwołanie Prokuratora.
Skoro mógłby to powinien wystąpić. Albo też powinien w
końcu owo sprawozdanie przyjąć. Gdyby jego działanie nacechowane było dobrą
wolą. I poszanowaniem prawa. To bowiem, nawet jeśli nie doprecyzowuje jakiegoś
terminu dokonania czynności, każe ją wykonać „bez zwłoki”. O działaniu
Premiera w żadnym wypadku powiedzieć
tego nie można. Gdyby bowiem było jakiekolwiek uzasadnienie, powinien
faktycznie wystąpić o odwołanie Seremaka. Widać jednak taki stan zawieszenia mu
pasuje.
Na dodatek, takie odnoszę wrażenie, w całej tej sprawie
tuskowym „chłopakiem od wyciągania gorących kartofli z ognia” postanowił być
nie kto inny tylko podejrzewany jeszcze gdzieniegdzie o bycie „ostatnim
sprawiedliwym” w PO pan Minister Gowin. Nie tylko sporządził wspomnianą wcześniej
ekspertyzę, wedle której Seremet nie radzi sobie z polityką kadrową i
przeciekami ze śledztwa. On jest również autorem projektu osłabienia pozycji
Prokuratora Generalnego kosztem Prezydenta.
Cała ta sytuacja jest chyba najjaskrawszą ilustracją
fikcji, jaką jest podnoszona choćby w czasie ostatniej kampanii parlamentarnej jako
oczywisty sukces PO „niezależność prokuratury”. Karykaturą niezależności jest
to, że panwie Seremet i Tusk znaleźli się w takim klinczu, który nawet
skończonemu idiocie za nic nie będzie się wydawał żadną „niezależnością”. Oto
najwyższy urzędnik szantażuje odwołaniem najwyższego prokuratora w sytuacji,
gdy najwyższy prokurator mógłby najwyższego urzędnika i jego najbliższych współpracowników
postawić w stan oskarżenia.
Oczywiście można by oczekiwać od Seremeta i jego ludzi charakteru.
Oczywiście można byłoby oczekiwać od Tuska i jego ekipy zachowania czystych
reguł. Można by… Jeśli byłoby się skończonym naiwniakiem.
W którym miejscu została popełniona tytułowa urzędnicza
zbrodnia odpowiedz sobie sam, drogi czytelniku. Może dzieje się ciągle…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz