Kolega opowiadał mi o swym znajomym, który, mówiąc delikatnie, dość wolno kojarzył. Byli kiedyś w nieco większym towarzystwie i kolega opowiedział dowcip. Dość głupi…
Przychodzi do lekarza facet z żabą na głowie.
- Co panu jest? – Pyta lekarz.
- Jakieś coś tam mi się do tyłka przykleiło – odpowiada żaba
Zaznaczę,
że z przyczyn ogólnoludzkich i z uwagi na tych, co nie istnieją a znów
by się mogli obrazić, zacytowałem żart w wersji soft.
Towarzystwo, jak jeden mąż ryknęło śmiechem. Po chwili ów słabo jarzący kolega, który zresztą śmiał się jak inni, odezwał się.
- Dobre!… Żaba mówi!
Do tego jeszcze wrócę bo zostawiać tej opowiastki o bez komentarza nie byłoby zbyt eleganckie ani rozsądne.
Zanim przejdę do meritum zacznę od jednoznacznego oświadczenia- lemingi nie istnieją.
To taki ukłon w stronę tych wszystkich, którzy pod tym hasłem
śmiertelnie obrazili się swego czasu na Mazurka jakby te jego wynurzenia
o nich były a nie o kimś, kto nie
istnieje i dawaj odwijać a to „alfabetami pelikanów” a to pełnymi
miłości bliźniego tekstami o „tych drugich” a to wreszcie wyliczaniem
jak to się im udało (bo jak wiadomo „nie udało” się tym drugim). Była z
tym kupa uciechy. Ale tej uciechy to chyba też powinienem się wstydzić.
Bo śmiać się z tego, że ktoś nie do końca załapał…
No ale ad rem.
Kobieta
Moja Kochana, co to z racji tego, w czym robi, na co dzień obraca się
głownie wśród tych, co to nie istnieją, powiedziała, że Platforma
Obywatelska wśród le… znaczy tych, co nie istnieją zaliczyła właśnie
porządne by nie powiedzieć dramatyczne tyły. Wie to z rozmów i z
„fejsa” na którym, inaczej niż ja, jest. Bo jej to życie ułatwia jednak…
Ponoć na „fejsie” huczy. Nie do końca wiem jak się na „fejsie” objawia
„huczenie” ale ci co są (rzecz jasna także ci, co nie istnieją) wiedzą.
-
Normalne – mówię jej z taka nonszalancją nieomal wszechwiedzy o Polsce i
świecie współczesnym. – Ten nepotyzm, te wynagrodzenia kosmiczne,
przymykanie oka, klasyczny unik w rodzaju „nie wiedziałem”…
- Ale nie to! – przerwała mi Kobieta Moja Kochana. – O związki partnerskie poszło. Że ich Platforma nie poparła w sejmie.
I
wtedy mi właśnie przyszła do głowy historyjka z gościem, co go ta żaba
mówiąca tak rozbawiła. Pewnie bym o tym nie napisał, bo o tym, co nie
istnieje pisać w zasadzie nie zwykłem, ale zmieniłem punkt widzenia po
przeczytaniu tekstu Agaty Nowakowskiej „Każą ciąć innym ale sobie
dosypują”
zamieszczonego na stronie „Wyborczej”.* Autorka, której naprawdę
stosunkowo często zdarzają się celne i co ważne, pozbawione specyficznej
dla jej środowiska perspektywy spostrzeżenia ( choć z tej perspektywy
też nierzadko patrzy), zwraca uwagę na bardzo istotny aspekt rozgrywania
spraw, które ujrzały światło dzienne dzięki „taśmom Serafina”. Nie
chodzi jej akurat o różne „wałki” („w temacie wałków” w rodzinie
„Agory” oś sporu przebiega po linii: walący ostatnio w PO Gadomski i
wyrażający jakieś, niemałe zrozumienie dla rządzących Paradowska i
Komar)** ale o społeczny odbiór liczonego w dziesiątki albo i setki
tysięcy nowych polskich złotych „rozpasania” naszej elity przy ustalaniu
sobie wynagrodzeń. Ten odbiór, choć pewnie „elita” sądzi inaczej (jakby
nie sądziła, już by pasek choć o dziurkę ścisnęła), ma znaczenie jeśli
wziąć pod uwagę
„sztandarowe posunięcia” Tuska i jego ekipy. Gdyby brać na poważnie
nawoływania o zrozumienie a nawet i poparcie niepopularnych acz
koniecznych posunięć jako to praca omalże do śmierci i zakusy na różne
kosztowne „przywileje”, na tle tych nawoływań kasa, jaką Śmietanko czy
Grad inkasowali, inkasują lub będą inkasować niepomni na coraz bardziej
krwawiący (by nie powiedzieć rzygający krwią) zasób Skarbu Państwa,
powinna wzbudzić już nawet nie mniejszy lub
większy wqrw a wręcz rewolucyjne wrzenie. I pogrążyć wszelkie programy
modernizacyjne czy tam ratunkowe. Wszak matrosów z Kronsztadu do
chwycenia za broń przywiodło mroźną zimą 1921 roku przede wszystkim
rozpasanie, którym w warunkach „wojennego komunizmu” kłuli ich w oczy
ci, co równocześnie uzasadniali wyrzeczenia. „[…] wy jesteście syci, wam jest
ciepło, komisarze mieszkają w pałacach".***
Wygląda
jednak na to, że tym, którzy nie istnieją, „sytość komisarzy” w tej
chwili zbytnio nie przeszkadza. W każdym razie nie na tyle, by się
choćby „fejs” zatrząsł. Trzęsie się więc z innych powodów.
Można
by oczywiście na cała tę sprawę spojrzeć przez pryzmat godnej podziwu
wrażliwości tych, co nie istnieją. Widzących rzecz tak, że nie
przeszkadza im zbytnio to, że są tak ostentacyjnie wszyscy ryćkani w
majestacie prawa a to, że ryćkac się w majestacie prawa nie będzie mogła
jakaś tam mniejszość. Choć pewnie i
mnie boleć powinno to, że nie
będzie mogła ta mniejszość, uważam, że jest tu istotniejsza bez
wątpienia, trudna do zignorowania kwestia skali. Słowem perspektywa, w
której tych, co nie istnieją, nagle najbardziej śmieszy i zdumiewa żaba,
która mówi choć nie o to akurat w całym dowcipie chodzi..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz