Czy faktycznie to, co robi od jakiegoś czasu (ja jestem przekonany że od
początku ale na potrzeby bardziej uniwersalnego przekazu zostawmy właśnie tak)
obecna władza może spowodować bunt jej zwolenników? Nie tak dawno wspominałem o
„huku na fejsie” w związku z utrąceniem „związków partnerskich” a dziś
Rzeczpospolita rozwija temat dając mu znamienny tytuł- „Bunt lemingów”*
Tytuł tak chybiony jak i choćby przez to, że sama gazeta widzi w tym co
dziś się dzieje wśród części wyznawców PO analogię do sławnego „Listu Mellera”.
Ja sądzę, że te wszystkie głosy, cytowane w artykule ucichną nagle jak ów
„krytyczny głos” aktora Tomasza Karolaka, który koniec końców zmienił się w „podróż
marzeń” wyborczym „Tuskobusem”.
To, że nie wierzę w żaden tam „bunt lemingów” wynika z mego przekonanie,
że „kryzys obywatelskości” o który prominentne „lemingi” dziś oskarżają swoją
partię i swego idola, same w dużym stopniu zawiniły.
Faktycznie, jeśli ktoś może dziś być zawiedziony, czuć się oszukany to
właśnie ci, którzy wierzyli. Ja i podobni do mnie złudzeń żadnych co do spółki
z ograniczoną odpowiedzialnością „Rząd Donalda Tuska” nie mieliśmy. Zatem nas
nic nie zaskakuje ani nie rozczarowuje. Natomiast oni…
Oni powinni być zaskoczeni już przy pierwszym i przy kolejnych wałkach
tej ekipy. Pewnie byli. Tyle że reagowali specyficzną odmianą „syndromu sztokholmskiego.”
Ciekawym przykładem, który go ilustruje jest obecny w Salonie24 blog pana
Jerzego Skoczylasa, piszącego jako „rozpylaczek”. Treścią przypomina on wiele
innych ale wyróżnia z uwagi na osobę mainstreamowego dziennikarza którym autor
niewątpliwie jest. Można więc od niego czegoś tam oczekiwać.
Swego czasu, gdy po raz kolejny napisał on tekst* atakujący Kaczyńskiego
i PiS akurat wtedy w kontekście „afery taśmowej” zapytałem go czy nie ma
odczucia, że w jego tekście (wspomniał on również PSL) nie brakuje mu jakichś
nazwisk. Odpowiedział mi, że jak mi jakichś brakuje to mogę sobie napisać
własny tekst**. Od razu mi się przypomniał dowcip o tym jak Amerykanie mogą
swobodnie protestować przeciwko imperialnej polityce USA a obywatele radzieccy
podobnie, też mogą protestować przeciwko imperialnej polityce USA.
Ale wróćmy do „kryzysu obywatelskości” i zastanówmy się czemu mi akurat
ten rozpylaczek w tym kontekście się przypomniał. Nie przypadkiem. Jego blog to
posunięty do skrajności przykład tego jak zwolennicy PO przykładali ręki do
psucia państwa i tych, co nim kierują.
Naturalną reakcją tych, którzy swego czasu podżyrowali Tuskow
obiecującemu, że „będzie inaczej” na sytuacje dowodzące, ze wcale nie jest,
powinno być każdorazowe, ostre splucie władzy i jej szefa. Zamiast tego rasowe
lemingi, gdy wybuchała jakaś afera, w te pędy ruszały w gąszcz Internetu, by
dowodzić, że za „kaczora” było tak samo albo i gorzej. Zupełnie nie łapiąc, że
w ten sposób dowodzą czegoś przeciwnego niż zamierzali. Każda (trafna czy nie)
analogia, znajdowana gdzieś tam i upubliczniana, miast oczyszczać ich pupili
dowodziła, że są tak samo (albo i bardziej) źli, jak tamci źli, po których „miało
być inaczej”.
Efekt takiego reagowania czyli dobrowolne ustawianie się na pozycji „adwokata
Platformy” powodowało, że „ludzie Platformy” przyzwyczaili się do tego. Do
tego, że im uchodzi płazem oraz do tego, że ci, których koncertowo dżebią i
którzy przez to powinni odczuwać największy dyskomfort, sami im podsuną
argumenty, którymi będą odpierać zarzuty „niekonstruktywnej opozycji”. Przyznam,
że ten przesiąknięty szczerym masochizmem wyznawców układ jest chyba ideałem
relacji partia- jej wyborcy.
Tak więc drogie lemingi, jeśli chcecie wiedzieć czemu Platforma tak
zawiodła, musicie przyjąć do wiadomości, że przede wszystkim za sprawą waszej pobłażliwości
i poplecznictwa we wszystkich wcześniejszych niegodziwościach. Tak,
poplecznictwa. Staraliście się nie dostrzegać albo relatywizowaliście kolejne wyskoki
jakby do waszych główek nie było w stanie dotrzeć, że to wszystko przede
wszystkim przeciwko wam a nie żadnemu tam PiS- owi czy innemu „wrogowi
publicznemu”. Jeśli dziś widzicie, żeście się zbudzili z ręką w nocniku, trzeba
wam wiedzieć, że tkwi ona tam od bardzo dawna.
Trudno zaprzeczyć, ze zasłużyliście na to jak i temu, że nie jest to
największa kara za wasze poplecznictwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz