Nie będę nic dodawał w kwestiach merytorycznych sporu o wstęp TV Trwam na
cyfrowy multipleks i profesjonalizmu KRRT. Tu już tyle powiedziano…
I właśnie o tym „tyle” chciałbym napisać.
Kiedy czyta się o mnożących się w całej sprawie wątpliwościach a
równocześnie opinię w rodzaju „Po publikacji „Rz" rozległy się
głosy polityków, którzy uważają, że NIK powinna skontrolować cały proces
koncesyjny w KRRiT. Izba może to zrobić wyłącznie na wniosek Sejmu.
Na to raczej szans nie ma.”* człowiek może mieć nagle ochotę na
dokonanie dość dziwnych procedur. Na wyjście na ulicę i zapytanie pierwszego
przechodzącego o pogodę lub godzinę. Na machnięcie się nagle na rogatki miasta
by popatrzeć na tablicę z nazwą. I takie tam podobne.
O co miałoby w tym chodzić? O rzecz bardzo prostą a w tej sprawie
oczywistą. O upewnienie się gdzie się żyje. O prostą odpowiedź na pytanie,
które po lekturze takich tekstów jak ten cytowany wręcz się narzucają. Gdzie
my do jasnej cholery żyjemy?
Sprawa wałkowana jest tak bardzo, że tyka się już nawet nie tego co jest
na drugim jej planie ale na głębokim zapleczu. I zawsze okazuje się, że jest coś
nieciekawego. A mimo to, by nie powiedzieć „mimo wszystko” co dnia można jak
mantrę powtarzać podsumowanie wszelkich rozważań na temat tego, co powinno być
robione. „Na to raczej szans nie ma”.
Jeśli wyjdzie więc taki skołowany obywatel na ulicę, popyta i podsłucha
polskiej mowy, jeśli nadto wczyta się w tę tablicę na rogatka, wcale nie może
być pewien, że jest w Polsce. W każdym razie w tej Polsce, która zachwyca cały
świat swą bezprzykładną dynamiką w pierwszej połowie XXI wieku.
Bo cała ta sytuacja, w której okazuje się jak elastyczny pogląd na
znaczenie pojęcia „stabilność finansowa” mają goście, którzy właśnie za ten i
inne swoje poglądy zainkasowali grube tysiące w postaci nagród, przypomina mi a
pewnie nie tylko mi, zupełnie inne miejsce. Nie żeby zaraz Białoruś czy tam
legendarny Teferbrergrstan (gdzie to jest?). Przypomina scenkę z szatni, w
której goście informują klienta „Nie mamy Pana płaszcza. I co Pan nam zrobi?”
Nic nie zrobi. Bo jak mu nawet co do głowy przyjdzie, od razu mu w głowie
się włączy ta fraza z „Rzepy”- „Na to raczej szans nie ma”.
I pozostaje powiedzieć tylko to, co w podobnej sytuacji jeden mój
znajomy. „No im tak mnie załatwili do c****. Przepięknie jak Leonardo da Vinci!”
W całej tej historii zabawne są dwie sprawy bardzo peryferyjne. Pierwsza,
że PO już nie wystarcza załatwianie co rusz obywatelom klimatów z „Misia” i
sobie prawdziwego „Misia” właśnie sprezentowała.
Druga zaś taka, że ten, kto kandydaturę obecnego szatnia… znaczy szefa
KRRiT zaproponował ma budzące podziw poczucie humoru. Bo że „na odcinku” mediów
potrzebny był obecnym „kierownikom Polski” wierny i posłuszny dworak to
oczywiste. Ale z tą dosłownością to ciut przesadzili żartownisie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz