„Rodacy! Nie dajcie się nabrać temu cwaniakowi jak ja się dałem!”
Z dużym rozbawieniem obserwuję dezorientację, jaką wywołują dość
zadziwiające ruchy w partii rządzącej. Jak wiadomo rekolekcji w Łagiewnikach nie
było, funduszu nie będzie i nie będzie się klękać a równocześnie nic tak
rządzącej partii nie urosło jak znaczenie konserwatystów i ich lidera. Gdzieś
nawet przeczytałem, że jest Gowin „numerem dwa” w Platformie.
Jak napisałem jest to dość zabawne bo jak inaczej odbierać sytuację, gdy
tego samego dnia i o tej samej porze czytałem w dwóch poważnych miejscach w
necie o tym samym i w jednym wyczytałem, że „Tusk stawia na Gowina i
konserwatystów” a w drugim wielki znak wieńczył pytanie „Czy PO grozi rozłam?”
Zanim zdecydowałem się umieścić to zaczynające tekst motto, które na koniec
oczywiście objaśnię, zastanawiałem się nad przypomnieniem przywoływanego już
kiedyś rysunku, na którym jeden gość wyjaśniał drugiemu: „A do opozycji
oddelegowaliśmy najbardziej zaufanych towarzyszy”. Byłoby adekwatne bo taki to „rozłam”
co najwyżej grozi Platformie. Nie pierwszy zresztą.
Śmiem sądzić, że to, co się sugeruje czy tam szepce półgębkiem o Gowinie
jest takim samym pompowaniem „zaufanego towarzysza” jak niegdyś Palikota.
W tamtej sytuacji zdawać się musiało, że największym zagrożeniem dla
władzy PO, po rządach PiS i pierwszej kadencji Tuska, jest klasyczne odbicie „wahadła”. Zapobiegła temu „lewica” „filozofa
z Biłgoraja”. Tak skutecznie, że pewnie przez najbliższe dziesięciolecie żadna lewica
nawet stać koło władzy nie będzie nie mówiąc o jej sprawowaniu. Jeśli popatrzeć
na badania, wychodzi z nich, że na lewo od PO jest coś około 20% elektoratu. To,
co musi niepokoić, to coraz groźniej sumujące się poparcie dla drugiego
skrzydła naszej sceny.
I myślę, że właśnie tu tkwi „pomysł na Gowina”.
Śmiały dość bo Gowin charyzmy ma mniej chyba nawet od Ziobry. A żądzy
władzy tyle, co Marek Suski. Jednak pewnie, wejdzie w buty Żeligowskiego i
powie w końcu „No, jak buntować się to buntować… Tylko czy mogę mieć rozkaz na
piśmie?”. Albo prościej „Nie chcem ale muszem”
Nie mam pojęcia czy „odejście” nastąpi już teraz, na tle „dyscypliny w
sprawach światopoglądowych”. Gdyby tak się stało, byłby to oczywisty falstart.
W końcu nie przypadkiem jest ta opisywana na początku konsternacja i te uwagi o
„Gowinie- numerze drugim”. Myślę, że raczej będzie jeszcze trzeba pompować „lidera”.
Zresztą „powołanie zespołu wewnątrz Platformy” w sprawie in vitro pokazuje, że
tak właśnie będzie.
Smutne jest to, że te numery Platformy udają się. I ten też ma na to
szansę. O ile „pączkowanie prawic” proweniencji PiS-owskiej jest dowodem słabnięcia
tej opcji, ten sam proceder w PO poza skutecznością grozi czymś poważniejszym. Grozi
nam sprowadzeniem wielopartyjności do sztafażu pokrywającego monopol jednej
grupy. Nie partii, nie opcji ale konkretnej grupy, która rządzi i musi rządzić.
W swym mniemaniu musi. Bo wie co mogłoby się stać, gdyby przestała.
Zatem nie śmiałbym się z tej możliwości, ze nasza „różnorodna” scena
polityczna za niedługo może rozciągać się od „lewaków” Palikota aż po „konserwatystów”
Gowina.
Motto tekstu to wpis, który znalazł Melchior Wańkowicz w księdze, którą podsunął
mu po bardzo burzliwym targowaniu na bazarze bodaj w Marakeszu arabski kupiec.
Chwalił się, że ma podziękowania od „hrabiego Cydzika”. Zatem jako obserwator
naszej sceny politycznej powiem jak napisał ów Cydzik: „Rodacy! Nie dajcie się
nabrać temu cwaniakowi!”. Kogo mam na myśli chyba nie muszę dodawać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz