piątek, 25 marca 2011

Podzielony Naród czyli największy grzech Donalda Tuska

Myśl przyszła mi do głowy sama z siebie. Zresztą nie dziś ale dość dawno, dawniej nawet niż dzień łódzkiego mordu, który stanowi oczywistą esencję działań czy też zaniechań, o których myślę i chcę napisać. Wiem, że wielu nie zgodzi się z moją klasyfikacją błędów obecnej ekipy widząc dużo poważniejsze powody do tego, by jej dorobek oceniać negatywnie.

Ostatecznym asumptem dla tego tekstu była recenzja filmu „Krzyż” autorstwa Łukasza Warzechy, zatytułowana „Ludzie pod krzyżem”*. Skupia się ona na najbardziej jaskrawym, bez dwóch zdań skrajnym jeśli chodzi o formę ale już nie koniecznie o skalę przykładzie pęknięcia, które nam, obywatelom Polski zafundowano.

Pierwsza wątpliwość, jaka może się pojawić u tych, którzy nie są przekonani rzecz widzieć odymienie ode mnie, to kwestia odpowiedzialności za ten stan, który najbardziej objawił się, w formie istnej eksplozji, właśnie najbardziej na Krakowskim Przedmieściu, będzie zapewne kwestia winy za ten stan rzeczy.

Wiem, że żyjemy w kraju będącym najdoskonalszą ilustracją znaczenia terminu „absurd” a jednym z elementów tego obrazka jest rzesza krytyków jak najbardziej poważnie obciążających opozycję ( a ściślej jedną z opozycyjnych partii) za wszelkie zaniechania i błędy rządzących. Na zasadzie „nienależytego nadzoru”. Słowem „krakowiaczek nic nie winien, pocałował, bo powinien. Krakowianka temu winna, bo pozwolić nie powinna”. I nie zmienia tej optyki fakt, że rządza nami nie jakieś małolaty z okolic przedszkola i podstawówki, których za rączkę trzeba wszędzie prowadzać tylko ekipa której przewodzi polityk, o którym pan senatora PO, Janusz Sepioł wyraził się: „Co najmniej od czasów Piłsudskiego Polska nie miała przywódcy tak moralnie i intelektualnie górującego nad swoimi wrogami jak Donald Tusk".**

Jeśli poważnie tak właśnie chce się opisywać osobę i przymioty obecnego szefa rządu (a nie mam żadnych powodów by sądzić, że pan Sepioł robi sobie z szefa jaja) to nie można nagle, w zależności od tego, jak to byłoby wygodne, przyjmować, ze ten „drugi Piłsudski” i istny „moralny i intelektualny gigant” jest równocześnie kimś całkowicie nieodpowiedzialnym za swoje słowa i działania. I do tego jeszcze zakładnikiem gości, których on i jego otoczenie uważają za miernoty oraz „moralne i intelektualne zera”. Tu zaznaczam, że takich słów nie słyszałem z ust pana Tuska ani jego ludzi i dopuszczam się nadinterpretacji i skrótu myślowego.

W każdym razie kolejnym eksponatem naszej kolekcji absurdów byłby doskonały, jeśli nie rzec idealny, premier mający zakres władzy, z którym ciężko byłoby porównać władzę któregokolwiek z jego poprzedników, ubezwłasnowolniony przez człowieka, który tej władzy nie ma i to (co chętnie potwierdza komentatorzy) w żadnym rozumieniu tego określenia. Gdyby poważnie traktować taka optykę naszej sceny politycznej to usadowiony w ten sposób w jej centrum szef mającego poparcie większości legislatywy rządu byłby najoczywistszym elementem dopraszającym się ockhamowskiej brzytwy. Zresztą czasem trudno podważyć słuszność takiego postulatu jeśli zdarzają się sytuacje, w których podstawowym pytaniem, jakie się stawia jest pytanie o to, gdzie jest Premier.

Tedy skoro już wyjaśniłem z jakich powodów nie będę dalej dyskutował nad ustaleniem czemu to szef rządu bardziej odpowiada za stan państwa i obywateli niż ktokolwiek z polityków nie sprawujących władze, przejdę do kwestii bardziej konkretnej odpowiedzialności tego polityka za stan, który dla mnie jego właśnie obciąża najbardziej.

Wiem, że mało kto byłby w stanie z głowy zacytować choćby wyjątki z expose Donalda Tuska. Dla większości byłoby to trudne z racji monstrualności tej wypowiedzi, dla niektórych ze uwagi na włączający się z powodów „zdrowotnych” mechanizm daltoński a dla innych wreszcie przez manifestacyjne a wręcz ostentacyjne nie słuchanie tego, co ma on do powiedzenia. Ale można znaleźć tekst wspomnianej mowy Premiera. Zawiera on fragment, który przytoczę mimo jego obszerności:

„Jesteśmy odpowiedzialni i w związku z tym rozumiemy, że tak jak każdy wielki naród, tak i naród polski zawiera różne wspólnoty. Przekonań, wiary, interesów, wspólnoty etniczne, kulturowe. Tylko w przeciwieństwie do tych, którzy ustąpili miejsca w tych ławach, jesteśmy przekonani, a sądzę, że to przekonanie podziela przygniatająca większość Polaków, jesteśmy przekonani, że zadaniem dobrej władzy jest rozwiązywanie i łagodzenie konfliktów, a nie żywienie się tymi konfliktami. Że głównym zadaniem polityki, a pragniemy przecież właśnie takiej polityki, nowoczesnej, dojrzałej, rozsądnej polityki, jest uzgadnianie ze świadomością różnicy interesów i konfliktów, uzgadnianie w ramach demokracji parlamentarnej i w ramach rządów prawa wspólnych stanowisk. Niech nigdy więcej w Polsce władza z różnic między ludźmi, z różnic między wspólnotami i środowiskami, nie czyni przedmiotu gorącego konfliktu. Różnice mogą dawać pozytywne napięcia, mogą dawać pozytywną, synergię.

Pierwszym zadaniem naszego rządu będzie wyzwolenie pozytywnej energii z Polaków przy całej świadomości różnic między nami, także pozytywnej energii tu na tej sali.”***

Jeśli ktokolwiek spróbuje mi dowodzić, że to „pierwsze zadanie” zostało wykonane, to nie pozostanie mi nic innego jak prośba o wyjaśnienie dziwnego kształtu „pozytywnej energii”, która charakteryzuje relacje między Polakami „przy całej świadomości różnic między nimi”.

Oczywiście można twierdzić, że są teraz sprawy ważniejsze niż to, że „Polak Polakowi wilkiem” ale raz, że za tamte sprawy jakoby „nie da się przypisać winy” naszym rządzącym a przy takim patrzeniu idiotyzmem byłoby przypisywanie jej opozycji. Wszak wzrost cen, kryzys, „Widomy znak”, „Złote żniwa”, rakiety „Patriot” i cała reszta to nie nasza sprawka więc w czym rzecz? I czym się przejmować skoro nie nasza wina, nie nasza sprawka więc i nie my musimy to naprawiać! Przejmowanie się w sytuacji naszej absolutnej niewinności byłoby kolejnym bezsensem nadającym się by go ta ockhamowska brzytwa ciachnęła.

Z tym przypadkiem jednak to nie wyjdzie. To już nie te lata gdy Polakowi strzelającemu do Polaków można było mówić, że do Niemców strzela i on to łykał. Choć po prawdzie teraz, w apogeum konfliktu, też się próbuje. To nasze dzieło i nie przekłada się na nie ani światowy kryzys, ani knowania rewizjonistów znad Łaby ani nic poza tym, co jest tutaj.

I co będzie.

I właśnie ta bezterminowa prognoza opisująca kondycję narodowa to powód, dla którego o rządach obecnego Premiera i jego ekipy nie można powiedzieć nic dobrego.

Bo kryzys minie, świat może przekonany, że jednak nie my byliśmy nazistami ale ta pozycja rozmowy Polaka z Polakiem z perspektywy „wycelowanej lufy” pozostanie. Jako najtrwalszy efekt rządów obecnej władzy. Czy za taki owoc można znaleźć choć słowo pochwały?

Wiem, że usłyszeć mogę (i pewnie usłyszę) szereg uwag sprowadzających się do konkluzji, że di każdej wojny potrzeba dwóch stron. To prawda. Lecz prawdą jest i to, że mało jest wojen, w których te „obie strony” równo obciążała wina za jej wywołanie i skutki. Dla mnie nie ulega wątpliwości to, że w tej konkretnej sytuacji od Państwa uosabianego przez sprawujących władze mam prawo wymagać więcej niż od kogoś innego. Na dobrą sprawę od tego „kogoś innego” nawet nie za bardzo mam podstawy cokolwiek wymagać. Nadto od władzy, która na starcie zapewniła, że jej „pierwszym zadaniem” będzie przezwyciężenie podziałów a robi tak wiele by je pogłębiać, jest nie tylko niekompetentna ale i wiarołomna. O ile tak można to nazwać…

Bitwy o Krakowskie Przedmieście, o Małysza, a i prawdopodobna o Jana Pawła II, stają się, czy tego chcemy czy usilnie staramy się tego unikać, skazą na naszym życiu i poczuciu spokoju. jeśli przez prawie cztery lata rządów pan Tusk nie umiał nam zapewnić spełnienia swej obietnicy to o czym w of gole mówimy? No chyba, że faktycznie ta wojna, w która się tak zaangażował ma się stać wojną secesyjną, w efekcie której, jak ktoś tam postulował, powstaną dwie Polski. A granica będzie barierka na Krakowskim Przedmieściu. tyle, że szybciej niż zdołalibyśmy pomyśleć, i ta linia zostałaby przełamana.

W jednej z tych Polsk potrawa narodową będzie zapewne zaordynowana w dniu pogrzebu Sebastiana Karpiniuka przez ówczesnego prominentnego polityka PO kaczka po Smoleńsku i krwawa Mary.

* http://lukaszwarzecha.salon24.pl/290746,ludzie-pod-krzyzem

** http://www.rp.pl/artykul/632008_Lubu-dubu--szefowi-partii-chwala.html

*** http://www.rp.pl/artykul/71439.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz