wtorek, 29 marca 2011

Między Canossą, Jastrunem i wazeliną

No nie wiem naprawdę co sądzić o popierających PO elitach. Właściwie powinienem napisać „elitach” bez dodatkowego wskazania bo wiadomo, że elity popierają wyłącznie PO. Nie żebym twierdził, że nikt mądry nie jest na ten przykład za PiS-em ale jak jest, to z pewnością nie jest już elitą. Tak gdzieś chyba zadekretowano i już. Popierających SLD pomijam bo w mojej opowieści stanowią nie znaczący margines choć i tam mądrych się znajdzie.

Rozróżnienie między elitą a mądrymi nie popierającymi PO jest dla mojej narracji zasadnicze, bowiem tłumaczy mechanizm, nad którym się chce pochylić. Tak się przypadkiem złożyło (nie pisze tego jako figury retorycznej), że obejrzałem kawałek wczorajszego programu Tomasza Lisa, będącego dalszą częścią ekspiacji elity za to, że ośmieliła się fiknąć Platformie. Oglądałem kawałek jedynie bo poczułem się trochę, jakbym podglądał kogoś w sytuacji mocno intymnej, a na pewno wstydliwej. Ale to, co zobaczyłem wystarczyło. Pierwszym istotnym (choć nie pierwszym w ogóle) punktem programu był szczery żal za grzech apostazji w wykonaniu artysty Karolaka Tomasza. W zasadzie to ten żal sam sobie dopowiedziałem bo artysta Karolak odwrócił kota ogonem tłumacząc coś wyrwaniem z kontekstu i jakimiś problemami związanymi z autoryzacją. Niech mu będzie.

Reszta elity, w osobie kilku artystów była już w należytym pionie. Nawet Marcin Meller, który co najwyżej rozwodził się nad swoja mikromartyrologią wywołaną chwilowym załamaniem wiary. Rozmowa byłaby pewnie zdecydowanie ciekawsza, gdyby nie zdeterminował jej pewien zaproszony na widownię licealista, który, zapytany przez Lisa, przyznał, że popiera PiS ale szanuje poglądy głównych gości programu (bo jak już napisałem, konsekwencją zaproszenia przedstawicieli elity była ich homogeniczność ideologiczna). Ci więc też pospieszyli z zapewnieniami, że owszem, też szanują. Zaraz więc przełączyłem program, bo po takiej deklaracji jasne było, że dramaturgia siądzie. Wcześniej jednak artysta Barciś wykrzyknęła, że dla PO nie ma alternatywy niepomny, że do tego dnia jedynym okresem, w którym też nie było alternatywy była komuna z nieboszczką PZPR, zaś pan Grabowski zapewnił, że jego szkiełkiem i okiem PO nie zasługuje nawet na tę żółta kartkę pana Mellera a na czerwoną to już w żadnym wypadku i nigdy. I tak trzymać panie Andrzeju szanowny! Elita z pana cała gębą. Nawet jeśli nie zawsze jest pan w stanie zrozumieć, co ten okropny prezes Kaczyński mówi albo, tym bardziej, myśli.*

Pewnie mimo wszystko, mimo, ze tylko kawałek oglądnąć zdążyłem, czułbym się jednak jakoś smutny i może nawet wyobcowany, bo jednak jakieś tam pretensje zgłaszam, nieco się udzielam, staram się…

Na szczęście jest jeszcze Tomasz Jastrun - poeta. Jemu to koncern Presspublica poświęcił ostatnio mikroserial zamieszczony w swoich „flagowcach”**. Najpierw, zapoznawszy się, szczególnie z cytatami, w których pan Jastrun rozpisuje się o pewniej kategorii swoich bliźnich poczułem dumę. Ja, odczuwający coś w rodzaju złości, gdy ktoś, całkiem bez racji, próbuje mnie szufladkować jako „pisowca”, zapoznawszy się z tym, co o „pisowcach” właśnie ma do powiedzenia przyznający się do ciepłych uczuć wobec Tuska Komorowskiego i PO pan Jastrun, poczułem się nie tylko „pisowcem”, „pisiakiem” czy nawet „pisuarem” (to pan Jastrun ukochał najbardziej) ale wręcz z tego mego bycia „pisuarem” poczułem dumę. Bo zaiste stokroć bardziej wolę skończyć jako „pisuar” niż skończyć jak Jastrun.

Choć tak po prawdzie naszło mnie takie poważne podejrzenie, że naprawdę Tomasz Jastrun to w rzeczywistości zaprzysięgły „pisowiec” czy nawet „pisuar”, który podszywa się pod miłośnika PO by to środowisko kompromitować. No bo czy ktoś na poważnie mógłby opisać tę scenkę, w której pan Tomasz wspomina:

„Obiad z Wiolą. Ma 18 lat. Gra w klubie w siatkówkę na pozycji libero, co bardzo mi się spodobało, znałem wiele liberalnych kobiet, ale na pozycji libero nie. Co u niej? Matura i kłopot z ojcem. Zwleka z wyjaśnieniem.

− Jest pisowcem − mówi szeptem.”**

To oczywista ściema. W prawdziwym życiu, tak mi się przynajmniej wydaje, kłopot z ojcem Wioli to miałby raczej pan Tomasz. Tak bowiem jakoś, przynajmniej tak mi się wydaje, wszyscy reakcyjni ojcowie 18 – letnich Wiol tego świata zareagowaliby na obiady ich córek ze starszymi od nich o pół wieku panami (niechby i poetami).

Dlatego wyszło mi nagle, że cała ta publicystyka pana Tomasza Jastruna, będąca jednym wielkim skierowaniem zwolenników PiS do konkretnego specjalisty, nie może być na poważnie. Gdyby była, to trudno byłoby poważnie traktować pana Tomasza w całości.

Tu z pomocą przychodzi mi efekt uboczny jedynego jak dotąd znanego mi dzieła literackiego, które jest genialne przypadkiem. Polecam wszystkim, których ciekawi problematyka spisków i związanych z nimi teorii, by cisnęli w kąt wszelkie „kody daVinci” a jeszcze prędzej wszystkie pseudonaukowe opracowania na ten temat i sięgnęli po książkę „Oko w piramidzie” panów Robertów Wilsona (ten ma jeszcze Anton na drugie) i Shea. I proszę się nie zrażać opisem na tyle okładki informującym, że jest to „biblia hipisów”. Pisał to, moim zdaniem jakiś dureń, który książki chyba nie raczył przeczytać. O książce może jeszcze napiszę.

Wracając do mej (dzielonej ze wspomnianymi Sheą i Wilsonem) teorii na temat pana Jastruna sądzę, że jest on agentem PiS udającym zwolennika PO. Nie mogę oczywiście wykluczyć, że w rzeczywistości jest on agentem PO udającym agenta PiS podszywającego się pod zwolennika PO. W świecie zaludnionym przez dyskordian, eryzjan i eryzyjczyków nic nie jest takie, jakie się wydaje. I pod żadnym pozorem nie wolno nam wpadać w pułapkę oczywistości! Ale to już temat na tekst oddzielny.\

Miałem jeszcze pisać o wazelinie. Będzie krótko. Czym jest i do czego się nadaje wiedzą wszyscy. Flirtujący z władza wiedzą to bezspornie najlepiej.



* Pan Grabowski zauważył w trakcie programu, że prezes Kaczyński „odmówił Małyszowi prawa do…”. Pan Lis zareagował, że to nie tak było ale pan Grabowski został przy swoim. Uszło widocznie jego uwadze, że pan Małysz, sądząc z reakcji, jakie wywołał, politykiem okazał się faktycznie kiepskim (nomen omen) co jak najsłuszniej wytknął mu (jedynie) Kaczyński. Ale to taka uwaga luźna…

** http://uwazamrze.pl/2011/03/tako-rzecze-jastrun/

http://www.rp.pl/artykul/61991,632400_Nastepcy-Kaliguli.html (oba teksty, niestety, płatne w wersji elektronicznej)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz