czwartek, 3 marca 2011

Pierwszy brukowiec III RP

„Okropnie smutne i rozczarowujące, że młody prawnik ze świetlaną przyszłością angażuje się w takie gówniane interesy. Żeby chociaż była to jakaś porządna piramida finansowa, mielibyśmy w perspektywie własnego Madoffa. A u nas, niestety, jak zawsze - wszystko na ćwierć gwizdka. Nawet afery. Czy Dubienieckiego nie stać na coś więcej?”* kończy swoje wynurzenia, czynione bez najmniejszej wątpliwości na pełen gwizdek a może nawet „gwizdek z dopalaczem”, wschodząca gwiazda „gównianych interesów” „Gazety Wyborczej”, „dziennikarz” Grzegorz Sroczyński. Pewnie z dumą stawiał ostatnia kropkę w tym akapicie czując się niemal jakCarl Bernstein albo też Bob Woodward. A może nawet jak obaj razem i „Głębokie gardło” przy okazji. Bo przecież nie da się inaczej jak tylko mając poczucie misji i coś w rodzaju doskonale czarnych gogli spawalniczych na oczach by nie zauważyć w jakiej pozycji postawiono jego talent czy tam „stan gotowości” albo zwykły, zawodowy oportunizm.

Punktem wyjścia do tego zacytowanego szczytowania redaktora Sroczyńskiego jest poczucie szczerej radości z powodu faktu, że „Tabloidy - za wczorajszą "Gazetą Wyborczą" - maglują sprawę …”. Faktycznie jest to powodem do radości ale, bynajmniej ani dla pana Grzegorza ani dla redakcji z Czerskiej a już najmniej dla wszelkich związanych z nią „autorytetów moralnych”. No bo jak to brzmi, z punktu widzenia tych poważnych redaktorów i tych czcigodnych „autorytetów” gdy tak zacna redakcja, choćby nawet i ustami czy tam rękami kogoś tak mało jeszcze w tamtejszej redakcji znaczącego jak pan Sroczyński, ogłasza, że właśnie stoczyła się na pozycję „kreatora trendów rodzimej prasy brukowej”.

Przyznam, że pierwszy materiał najświeższego serialu „Wyborczej” wzbudził we mnie nieco złości bo odbierałem go tylko jako bezpardonowy i bezwzględny atak wymierzony poniżej pasa znienawidzonego na Czerskiej politycznego wroga. Którym, co oczywiste, nie był, nie jest i nigdy nie będzie Marcin Dubieniecki. To taka uwaga dla mniej wnikliwych i mniej wyrobionych czytelników wspomnianego organu Z każdą następną rewelacją czułem już tylko pomieszanie rozbawienia i politowania. Takiego, które da się zamknąć w krótkiej konkluzji: „No i co cyngle? Naprawdę nic nie macie na Kaczyńskiego, że kopiecie po bokach?”

Oczywiście nie mam wątpliwości, że stada wyznawców Red. Naczelnego, gotowe wszak na wiele gdy im Red. Naczelny wyklaruje, że etos tego wymaga, oraz „zoologicznych” (jak mawia czasem Red. Naczelny) antypisówców z miejsca kupi tezę, że największym zagrożeniem dla polskiej demokracji jest „sprawca wielu afer” (jak „nie wprost” „nie sugeruje” „Gazeta” dłonią red. Sroczyńskiego), prawnik M. Dubieniecki (pewnie by chętnie napisano zamaszyście Marcin D. ale wtedy głupszy czytelnik by się nie połapał i strzał byłby mocno chybiony). Nie takie tezy kupowali i jedyne co mi pozostało to tylko zadedykować im wyczytany u wyrusa cytat zElizabeth George z lekka modyfikacją:

Jezu Chryste, zlituj się nad NIMI wszystkimi**


Dla nich nic więcej zrobić już nie jesteśmy w stanie. Jakoś szczególnie mi z tego powodu markotno nie jest…

Tym bardziej, że dla tych, którzy w gronie wspomnianych nieszczęśników się nie znaleźli cała ta „śledcza” działalność „gwizdków” z „Wyborczej”, wśród których na pierwszym planie znajdują się znani skądinąd ze „znakomitego warsztatu”, „niezwykle etyczni” oraz „krystalicznie czyści” panowie Głuchowski i Kowalski, jest powodem równie pozytywnych odczuć. Ci dwaj na przykład, na „sztos” rzucili cały swój talent „wybitnych reportażystów” co i widać wyraźnie gdy czyta się smakowite literacko wytwory tegoż talentu w rodzaju: „Uwadze tabloidów nie uszło, że gdy Marta Kaczyńska -Dubieniecka odebrała trzymilionowe odszkodowanie za śmierć rodziców, on wymienił luksusowego SUV-a BMW X6 (za niespełna pół miliona zł) na ekstrawaganckie porsche 911 carrera (grubo ponad pół miliona). Wcześniej jeździł terenowym subaru.”***. Cóż za mistrzostwo w wychwyceniu tej „koincydencji czasowej” między „odebrała” i „wymienił” i co za precyzja w radzeniu sobie z takim niuansem jak różnica między „niespełna pół miliona” i „grubo ponad pół miliona”. I tylko nie rozumiem czemu zapomnieli podać „po czemu był” ten subaru terenowy. Czy za „niespełna” czy za „grubo ponad”? No ale nie zabrakło szczerego wyznania, że uwadze „tabloidu” to jednak nie uszło. Dzięki za tę szczerość.

Oto więc oglądamy sobie (ja idąc do pracy i widząc eksponowany w kioskach „opiniotwórczy tabloid”), szanowny Red.Naczelny et consortes, te wasze wygibasy będące żałosną próba dokopania ( w sensie „robótek nożnych”) się do Prezesa PiS oraz, cytując sławnego przed wojną Stanisława Cichockiego, znanego jako Szpicbródka, „cytamy sobie, rycymy na całe gardło i myślimy „a gówXX!” :)


* http://wyborcza.pl/1,75968,9194076,Dubienieckiego_nie_stac_na_wiecej_.html?fb_xd_fragment#?=&cb=f26738f236da83c&relation=parent.parent&transport=fragment&type=resize&height=21&width=120#ixzz1FXcUUWAu

** http://tekstowisko.blogspot.com/2011/02/cytat-z-elizabeth-george.html

*** http://wyborcza.pl/1,75478,9192362,Dubieniecki__Wykonalem_zlecenie_klienta.html#ixzz1FYLAJvWO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz