czwartek, 24 marca 2011

„Małysz- srałysz”

By mi tekstu nie uwalono od razu i niezawinienie, wyjaśniam, że tytuł, jak dalej wyjdzie, bardzo adekwatny do tego, o czym chcę napisać, zapożyczyłem z kwestii Czarka (grany przez Cezarego Pazurę) wypowiedzianej w skądinąd doskonałej jak na nasze warunki komedii „Show”. Tam, w okolicznościach jakiegoś reality show, pani „Wielki Brat”, bliska porażki w starciu z owym Czarkiem, który przekonał resztę uczestników by chcieli obejrzeć „Człowieka z marmuru”, rzuca od niechcenia informację, że w innym programie skacze Małysz i z dziełem pana Wajdy zostaje już tylko sam Czarek przegłosowany sromotnie.

Nie wiem jak to bywało z wami ale znajomy mi opowiadał jak to sam się star z małżonka gdy chciał jakiś film czy inny program ciekawy obejrzeć.

- Ale skoki będą – odparła połowica. Próbował się jeszcze bronić i to był jego błąd.

- No i co z tego? Małysz i tak pewnie będzie dziewiętnasty. Szkoda czasu – rzecz działa się, co oczywiste, bliżej schyłku kariery Mistrza.

- Ciekawe który ty byłbyś? – jadowicie zareagowała żona i kolega obejrzał ostatecznie jak Małysz był dziewiętnasty. I nie zaryzykował oczywiście żadnego „A nie mówiłem”.

I taki stosunek do Mistrza zalecam tym, którzy teraz po nim jeżdżą jak po łysej kobyle.

Fakt, że Mistrz zrobił coś zupełnie niepotrzebnego ale to jego ból. Jeśli ma wolę bycia kochanym przez większość społeczeństwa a nie przez całe to jakiś sens pewnie w tym dostrzega.
Pewnym natomiast jest to, że miał prawo i nam nic do tego. Zwykło się uważać, że jest on naszym dobrem narodowym ale prawnie nikt tego nie usankcjonował a nadto nie zastrzegł przed nikim, kto mógłby takie widzenie chcieć zmienić, w tym przed samym Małyszem. Tedy pozostaje nam tylko rozważyć rzecz w naszych sumieniach i zastanowić się czy tym, co zrobił ostatnio, faktycznie zasłużył na wymazanie tego, co robił przez lata.

I przyznam, że cieszę się z tego, że się nam Mistrz ujawnił jako zwykły śmiertelnik. Raz, że jakoś głupio by mi było żyć z przekonaniem, iż autorytetem w mojej mającej nie tylko poszarpana historię ale i całkiem sporo powodów do dumy ojczyźnie jedynym autorytetem jest facet, co genialnie lata na duch dechach.

Ja wiem, że wielu mogłoby mi zwrócić uwagę, że przecież przesądne nie jest. a nawet wręcz przeciwnie. Że po tym, co powiedział jest autorytetem podwójnym. Nie zdziwię się wcale takiemu widzeniu rzeczy skoro za odpyskowanie Kaczyńskiemu zostaje się u nas „Człowiekiem roku”. Ciekawe na co można liczyć jak się mu spuści manto? To taka uwaga luźna z prośbą gorąca by się nie inspirować i nie sprawdzać. A że tak sobie żartuję to i nie dziwota skoro najprostsza ścieżka do „Orła Białego” wiedzie przez wiadomy komitet poparcia.

Ale wróćmy do Małysza i mojej uciechy, że dał mi wreszcie pretekst. Bo faktycznie dotąd był on i dla mnie gościem, wobec którego z trudem byłem w stanie zdobyć się na obiektywizm. Nawet gdy przeginał szukając tysięcy wyjaśnieni swych „dziewiętnastych miejsc” wszędzie tylko nie w sobie. Był „bohaterem bez skazy” i już!

I tym mnie jakoś wewnętrznie wnerwiał bo szczerze i od zawsze (no przesadzam ale odkąd pamiętam) uważałem i uważam, że wszystko powinno być odbierane wedle swej prawdziwej wagi. Cierpię, że świat jest jaki jest, głownie z powodu zatracenia perspektywy jego miary i jego wagi. Kiedy patrzę na okładki pism dla masowej publiczności, widzę, że największe znaczenie mają dziś słowa, myśli i czyny kuglarzy i krawców. Jakby na ulicy zapytać przechodniów o trzy nazwiska gwiazd filmowych, trzech „dyktatorów mody” i trzech autorów najistotniejszych ostatnio odkryć medycznych to tylko ta trzecia grupa sprawi jakąś, jak mniemam, wielką trudność. A śmiem twierdzić, że powinno być raczej odwrotnie. To byłoby właśnie oczekiwanym znalezieniem właściwej miary w postrzeganiu świata.

I w tym ten Małysz mi przeszkadzał. Przyznam, że kiedy widzę w telewizorze całe kanały telewizyjne, poświęcone bohaterstwu gości, którzy poświęcili życie szlifowaniu umiejętności jazdy na dece z czterema kołkami albo takiej co pomyka po śniegu, czy też wirtuozom jazdy na takich małych rowerkach, że poza śmiertelnie groźnymi ewolucjami, da się na nich jechać tylko z kolanami pod brodą, ogarnia mnie żałość na przemian ze śmiechem.

No i tym swoim „upadkiem z piedestału”, bo taki niewątpliwie zaliczył jeśli brać pod uwagę nie jego dorobek a pozycję „narodowego świętego”, bez wątpienia zaliczył, sprawił mi nieco radości bo napo wrót stał się człowiekiem.

I chodzi mi teraz pokusa, której kiedyś poważniejsze znacznie grono nie potrafiło się oprzeć mając do czynienia z postacią jeszcze wybitniejszą. pamiętasz czytelniku sławna akcję „koszulkową” „Gazety Wyborczej” z egzemplarzem zawierającym stadko wron i pamiętny napis „Nie płakałem po papieżu”. O ile kiedyś bym nawet nie ośmielił się zabluźnić, to ten od niedawna ludki wymiar Mistrza pozwala mej wyobraźni widzieć siebie w koszulce z napisem „Małysz- srałysz” i dwiema wieśniackimi sztachetami upozowanymi w nieśmiertelne V.

Przy całym mym wielkim szacunku dla Mistrza! :)

Rzecz w tym, że ma prawo Małysz mówić co sądzi o „kwiatkach” na Krakowskim Przedmieściu a prezes Kaczyński co myśli o politycznym wyrobieniu Małysza zaś znowu Tusk o swej znajomości technik narciarskich skoków. Mają prawo uznać niektórzy, że ch** zwykły z naszego Mistrza wylazł jak też mogą inni uważać, że jest on drugim wcieleniem Henryki Krzywonos a ch*** to ci, co tego nie pojmują. Mają wreszcie prawo do wygłaszania swych sądów i ci, co uznają że ch*** to wszyscy ci wspomniani w zdaniu poprzednim. Mam wreszcie prawo i ja paradować sobie w koszulce z tytułowym napisem i nic nikomu do tego.

I tak Małysz pozostanie najwybitniejszym sportowcem w historii tego kraju. Choć może już nie koniecznie najbardziej lubianym.

I nie ma kruszyć kopi o to, z kim akurat sympatyzował gdy latał na złamanie karku bo i o co w ogóle chodzi? Czy to w ogóle problem?

Tak mi przyszło do głowy, że prawdziwy problem były wtedy, gdyby to Jezus nagle z nieba zstąpił i powiedział co o tym wszystkim, co my ze sobą wyprawiamy myśli. Co byście zrobili szanowni rodacy gdyby stanął akurat nie po tej stronie co wy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz