Wczorajsza decyzja sądu zamykająca ostatecznie możliwość dochodzenia prawdy o śmierci Grzegorza Przemyka wbrew pozorom i zapewne przekonaniu większości obserwatorów nabrała przez to osobliwie niezwykłej aktualności. I, mimo tego zadekretowanego przedawnienia powinna mocno usadowić się nie w naszej historii a w świadomości dzisiejszych polityków opozycji.
Od końca kampanii prezydenckiej Prawo i Sprawiedliwość nie ukrywa, że dla tego ugrupowania najważniejsza jest sprawa wyjaśnienia okoliczności katastrofy smoleńskiej. Jest to oczywiste i jak najbardziej celnie nazywane moralnym imperatywem. Ale jest to oczywiste w sposób, który już absolutnie nieoczywiście determinuje działania głównych polityków tej partii. To, co stanowi w chwili obecnej determinantę aktywności PiS-u nie może być nagle PiS-em w ogóle. Nie może być strategią taktyka i wszystkim innym. Powinna być przede wszystkim siłą napędową podstawowego celu tej partii na najbliższych kilkanaście miesięcy. Stanowic determinacje do tego by zrobić wszystko aby wybory w 2011 wygrać.
Jeśli naprawdę Jarosław Kaczyński i jego otoczenie chcą prawdziwej wiedzy i rozliczenia wynikających z niej wniosków powinni zacisnąć zęby i przeć do wyborczego zwycięstwa. Za wszelka cenę określoną granicami prawa i przyzwoitości.
Sprawa Przemyka pokazuje najdobitniej, iż nadzieje na to, że ludzie mogący w jakikolwiek sposób odpowiadać za dopuszczenie do zajścia będą zainteresowani rzetelnym jego wyjaśnieniem jest skrajną naiwnością. Jeśli cokolwiek zrobią rzetelnie to po sobie pozamiatają. Bezkarność morderców Grzegorza Przemyka to wypadkowa czasu jaki na to tamci dostali. Tego, że przez wiele lat gwałcona była zasada iż nikt we własnej sprawie sadzić nie powinien.
Jestem pewien, że jakiekolwiek działania PiS w kierunku odkrycia i ujawnienia prawdy o tragedii smoleńskiej z pozycji opozycyjnego petenta proszącego o cokolwiek nie mają najmniejszych szans na powodzenie. I nie ma tu większego znaczenia nieszczęsny falstart Macierewicza determinujący w przyszłości falstarty kolejne wedle logiki pospiesznej chęci rehabilitacji czymkolwiek. Na jego miejscu każdy by się zapewne potknął.
Konferencja Seremeta w oczywisty sposób pokazała jak dalekie od prawdy buły zapewnienia ministrów rządu i samego Premiera. To zaś bez wątpliwości wskazuje na to, że słowa i działania reprezentantów rządu w pierwszych godzinach czy dniach po katastrofie były panicznym przykrywaniem czegoś, co nie koniecznie o tej ekipie mogłoby świadczyć. Nie sądzę by teraz podejście tamtych ludzi zmieniło się. A jeśli tak właśnie jest to pozostawanie ich w tym miejscu, w którym sa teraz jest najlepszą metodą by za jakiś, pewnie dość długi czas, usłyszeć podobne słowa jakiegoś sądu jak w sprawie Grzegorza Przemyka.
Determinacja ekipy Tuska by przekonać społeczeństwo iż w Smoleńsku nie stało się nic godnego uwagi jest tak wielka, że samo nasuwa się podejrzenie, że równie wielki jest strach, że ludzie uznają inaczej.
Póki co działania takie, jakie zaprezentował Macierewicz pomagają w tym niezawodnie.
Dlatego mam obawy jak to się wszystko może skończyć i dlatego też uważam, że PiS powinien czym prędzej zmienić priorytety. Nie powinien zapominać, że cele osiąga się środkami. Cel sam w sobie traktowany jako środek to ewidentny brak koncepcji i równocześnie brak umiejętności prowadzenia skutecznej walki.
Nie mam nic przeciwko temu by celem PiS. oczywiście w żadnym wypadku jedynym, stało się wyjaśnienie katastrofy w Smoleńsku. Wbrew dobremu samopoczuciu ekipy Tuska świadczącemu o tym, że po nich i po ich szefie nie takie sprawy potrafią spłynąć, jest to rzecz niebywale doniosła i dla funkcjonowania państwa wręcz podstawowa. Ale środkiem do osiągnięcia tego celu mogą być tylko wygrane wybory. I to wygrane w najszybszym możliwym terminie. By dać jak najmniej czasu na zamiatanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz