Styl, w jakim do porządku nad wynikiem wyborów przechodzą co niektóre najbardziej rozpoznawalne twarze Platformy Obywatelskiej, wskazuje na to, że zgoda już zbudowała to, co zbudować miała i teraz jedynym co cokolwiek w Polsce buduje (albo i nie) znów pozostanie Totalizator Sportowy. A co on buduje to może zmilczmy.
W wypowiedzi Paliokota oraz w popierającej ją, entuzjastycznej tyradzie pana Kutza najbardziej szokuje to, że tak bez żenady pokazują publicznie środkowy palec i mówią między wierszami „zrobiliśmy was w ch**a” nie dając się nawet pocieszyć co niektórym tym, że jakoby wybrali spokój, przyszłość, Jasnogród i Europę. Nagle okazuje się że wybrali zupełnie co innego.
Tyle, że to ani zaskoczenie ani incydent. Trudno było oczekiwać czegoś innego gdy wysłuchało się tyrady Donalda Tuska o tym, że Jarosław Kaczyński jest zły bo „ja go dobrze znam”. Wtedy zdziwiłem się nawet, że nie popłynęła kolejna panadonaldowa bajeczka o tym jak Jarkacz chciał go zastrzelić, zarznąć czy choćby zgwałcić.
To szokujące tempo, w którym partia miłości zamieniła się w rzygającą złością i plująca obelgami hałastrę nie powinno nikogo dziwić. Raczej przerażać.
Nie powinno dziwić choćby z tego powodu, że ten stres, który towarzyszył „ludziom Platformy”, w szczególności zaś „twarzom Platformy” w ostatnich tygodniach, musieli jakoś odreagować. Bluzg w wykonaniu Palikota pokazuje zresztą najdobitniej jak było im ciężko wytrzymać i jak ciężko było utrzymać języki.
Przerażać powinno dlatego, że taki właśnie komunikat i taki przekaz z miejsca zastąpił tę bajkę o zgodzie. Świadczy on o niczym innym jak o uderzającym do głowy koktajlu poczucia władzy absolutnej i chęci odegrania się za ten ostatni czas dyskomfortu.
Nie wiem ile prawdy jest w opowieściach o dziennikarzach obecnych w sztabie Komorowskiego, którzy usłyszeli, że „lecą z roboty”, nie słyszałem tyrady Niesiołowskiego wymieniające nazwiska, które maja zniknąć z naszej przestrzeni publicznej ani nie potrafię powiedzieć na ile prawdziwa jest przypisywana Wajdzie deklaracja, że załatwił wstępnie usunięcie Kaczyńskich z Wawelu. Ale to mało ważne, że nie wiem tego. Dużo poważniejsze jest to, że nikt bredzenia Palikota, Niesiołowskiego, Kutza czy Wajdy nie dementuje, nie uspokaja nas, stojących po drugiej stronie, że to są ekscesy. Nikt nie uspokaja ich tłumacząc im ze dopuszczają się ekscesów. Nie robi tego przede wszystkim Prezydent- Elekt. Nie kiwnął palcem by już, gasząc te rozpalane przez ludzi z jego obozu ognie wojny, zapewnić, że starać się będzie przynajmniej być Prezydentem dla wszystkich.
To, co wyłania się w dzień po wygranej to widmo dorzynania. Konsumowania odniesionego sukcesu poprzez rozprawienie się z niedobitkami przeciwnika. Pod jasno rzucona komendą „Nie brać jeńców!”
Pewnie z wszystkich priorytetów okresu pełni władzy najbardziej priorytetowym okaże się to, by państwo stało się homogeniczne. Słowem precz z elementami obcymi! Jakże inaczej można, z perspektywy wyborczych podziałów i niewyparzonych gęb platformianych tuzów rozumieć twierdzenie pana Komorowskiego, że nie ma żadnej „Polski B”. faktycznie, jak się zechce jej nie widzieć to się jej nie dojrzy.
Tyle, że my baranami idącymi na rzeź nie jesteśmy. I w dodatku trochę nas dużo panie Kutzu, panie Palikocie, panie Wajdo, panie Tusku, panie Komorowski. I mamy prawo tu być, gdzie jesteśmy. I mogę was zapewnić, że będziemy tu gdy po was zostaną już wyłącznie dobra lub zła pamięć ,niezałatwione sprawy i niezapłacone rachunki. Lekceważyć to, jeśli nie wie się na pewno, że jutro będzie koniec świata, może tylko głupiec. A ja mam plany na sobotę więc… :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz