Z kataryną zgadzam się w jednym. Nie wystarczy mieć rację, trzeba jeszcze wygrać wybory. Kaczyński wyborów nie wygrał więc dyskusyjna jest cała reszta rozważań szanownej kataryny. Kaczyński wyborów nie wygrał. Nie udało się jemu uzyskać tyle, ile w TYCH wyborach oznaczało sukces, czyli 50% z ogonkiem.
Analiza wyborczego wyniku uzyskanego przez prezesa Prawa i Sprawiedliwości to faktycznie ciekawe zajęcie. O ile lubi się historyczne przyczynkarstwo. Z tego wyniku coś na dziś można wysnuć ale trudno zgadnąć na ile to coś będzie aktualne za 500 dni. Dziś trudno nawet ustalić jak wygląda rozkład poparcia dla partii politycznych równoległy do wyborczych wyników. Ze zdumieniem odbieram całkowity brak zainteresowania takimi danymi czy to ze strony firm wykonujących sondaże czy tez mediów, które je zamawiają. Byłby to ciekawy przyczynek do tego, na ile poparcie uzyskane przez tak surowo potraktowanego przez los i tak mocno trzymającego się mimo tego losu Jarosława Kaczyńskiego tożsame jest z poparciem dla jego partii.
Ja mam wątpliwość co do tego ze ta zbieżność jest duża. Choćby z tego powodu, że swoje blisko 50% Kaczyński uzyskał w II turze, gdy stanowił tylko jedna z dwóch możliwości i w dodatku, sam z siebie, dużo bardziej wyrazistą i atrakcyjną niż alternatywa (a tak! Tak to widzę).
Nie mam natomiast wątpliwości, że na wybory w roku 2011 PiS z obecną strategią wyborczą iść nie może. Już te wybory pokazały to, jak niebezpieczne jest granie „odgrzewanym kotletem”. Na tyle, że „naturalny kandydat” cudem uciekł spod wyborczej gilotyny. I , co ciekawe i trochę przeczące temu mojemu sceptycyzmowi wobec potraw odgrzewanych, uciekł resztką sił „zatroskanych IV RP”.
Kampania 2011 roku będzie już inna. I to z obu stron. Dla obecnych zwycięzców nie do przyjęcia będzie epatowanie jakimikolwiek groźbami bo one będą gołosłowne. Premier, który znów wejdzie na jakąś trybunę i zakrzyczy, że bać się należy Kaczyńskiego, bo on go dobrze zna, nie będzie już złowieszczy lecz śmieszny. I żałosny przy tym. Wyborcy od Premiera będą oczekiwać rachunku z 500 dni, o które poprosił. Z dni, w których nikt już mu nie przeszkadzał w budowie Polski naszych (ich?) marzeń. Jakikolwiek tekst o strachach na lachy stojących u wrót będą oczywistym komunikatem że się przebimbało i na nice przetrawiło ten czas dany na wielkie dzieła a teraz chce się mydlić oczy.
Kampania 2011 roku będzie już inna. Nie będzie wyglądał autentycznie zapłakany i wycofany Jarosław Kaczyński. Nawet dla jego zwolenników, dla których najbardziej chyba pozytywną wróżbą na przyszłość były oczy Jarosława z wyborczego wieczoru. Pełne radości z tej minimalnej i dającej nadzieję na lepsze wyniki przegranej. Oczekiwanie, że Jarosław Kaczyński po 10 kwietnia zamienił się w pozbawioną energii pulardę to czystej wody czarnowidztwo. Taki Jarosław Kaczyński, oderwany od posmoleńskiej atmosfery to coś zaprzeczającego istocie tego polityka. Jarosław Kaczyński to człowiek walki i to utrzymało go w pierwszej lidze naszej polityki. Trzeba zrozumieć, że Kaczyński wyciszony był uzasadniony i zrozumiały wraz z tragedią 10 kwietnia. Na stałe będzie karykaturą samego siebie.
A słowa, wypowiedziane przez niego są jak najbardziej zrozumiałe. Ja wiem, że można oczekiwać od ludzi, że obrażani, raczej nastawią drugi policzek niż odwiną. Ale nie w sytuacji, w której wiadomo, że w jen nastawiony policzek będzie się walić bez opamiętania. A przecież tak właśnie jest.
Tak jest i widać to choćby w tej właśnie sytuacji gdy „cały naród” próbuje się wciągać do dyskusji nad powrotem agresywnego Kaczyńskiego a słowem (przynajmniej równoważnym temu o Kaczyńskim) nie mówi się o języku drugiej strony najdobitniej symbolizowanemu wystąpieniem Donalda Tuska na ostatnim zjeździe PO. Trudno przyjąć taki schemat sceny politycznej, który przypomina toksyczną rodzinę, w której jedno dziecko stawiane jest na baczność lub do konta a drugiemu wszystko wolno.
Poza tym w słowach Kaczyńskiego jest tez odpowiedź w imieniu tych, których próbuje się zepchnąć do defensywy. Kazać im się wstydzić za to, że w ogóle są. Takich jest wielu i oni muszą czuć, że ktoś daje gwarancję, ze się za nimi ujmie i nie będzie, w imię czegokolwiek, co „się opłaca” odwracał się do nich plecami.
Oczekiwanie, że Jarosław Kaczyński jest w stanie przeczekać z prawie 50% poparciem do wyborów parlamentarnych w roli pluszowej przytulanki jest naiwnością. Na taką naiwność my możemy oczywiście sobie pozwolić ale nie PiS i nie Jarosław Kaczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz