czwartek, 18 lipca 2013

Warszawo ma… ( do słoików i miłośników ciepłej wody)

Choć może nie powinno, żal mi tych, którzy ciągle jeszcze wierzą w szczere, demokratyczne oblicze Platformy Obywatelskiej i zamieszkują Miasto Stołeczne Warszawę. Znaczy innych wierzących też mi szkoda ale oni mają jakby łatwiej.
Jak wiadomo szef Platformy, znanej ciągle jeszcze pod nazwą Obywatelskiej zaproponował im (bo do nich chyba adresował swój apel czy tam sugestię) „wyższą formę demokracji obywatelskiej” przejawiającą się tym, by czniać demokratyczne procedury. Jakkolwiek historycznie ma to jakieś tam prodemokratyczne konotacje bo przecież dziesiątki lat temu prawdziwi demokraci też nas namawiali by nie chadzać na wybory i nie dawać alibi demokratom specyficznym czyli nazwanym ludowymi. Tyle tylko, że wówczas zostawanie w domu było oczywistym manifestowaniem tak zwanego „dodupnego” stosunku do ówczesnej władzy. Kto zostawał w domu, dawał do zrozumienia, że władza jest do…
Ale moje współczucie dla tych, którzy ciągle jeszcze wierzą nie wynika z faktu, że wymaga się od nich takiego karkołomnego wysiłku intelektualnego, który pozwoli im pojąć, czemuż to popierając najdoskonalszą Prezydent Miasta Stołecznego Warszawy, licząc ab urbe condita albo i dłużej, mają nie dawać temu wyrazu przy urnie wyborczej. Przecież na logikę powinni usłyszeć „idźcie i rozmna… idźcie w mnogości i popierajcie!” Bierze się ono ze zrzucenia na barki czy tam zwoje i zasoby istoty szarej oraz białej poważniejszego wysiłku myślowego.
Otóż równocześnie z przekonywaniem przez Premiera, że „wyższa forma demokracji obywatelskiej” polega na pieczołowitym umiejscowieniu siedzenia na jakimś meblu tapicerowanym, sama zainteresowana taką formą demokracji obywatelskiej, pani Gronkiewicz- Waltz Hanna przystąpiła w blasku fleszów do wdrażania „budżetu obywatelskiego”. Swoją drogą narzucają się dwie uwagi. Pierwsza taka, że odkąd zawzięto się na panią Hannę jakby więcej zaczęła ona wdrażać i jakby bardziej o wdrażanie dbać. Nawet postarała się by powstała specjalna mapka wdrażania. Robi wrażenie! Druga zaś, że nagle na ten budżet, po tylu latach rządów naszło panią Prezydent! Mogła sobie odpuścić skoro gotowy to on ma być nie na (pi razy oko) miesiąc przed referendum tylko na 2015 r. Trudno zresztą żeby był szybciej skoro dopiero ją naszło…
Problem jednak w tym, że taki „budżet obywatelski”, do tego by być obywatelskim, bezwzględnie potrzebuje obywateli. Zaznaczę dla pewności- aktywnych obywateli. Obywatel nieaktywny stanowi zresztą pewien kłopot semantyczny. Z punktu widzenia demokracji w każdym razie. Myślę, że żaden wysiłek intelektualny nie starczy by w obywatelach twardo i stanowczo przyklejonych do kanap i foteli zobaczyć obywateli aktywnych. I oczekiwanie, że posłuszni czy tam nawet powolni słowom pana Tuska będą równocześnie aktywni i „obywatelscy” jest czymś, co najpewniej trąca zwyczajnym okrucieństwem. Bo oni może nawet i chcieliby być tacy i tacy. By zarazem zadowolić pana Tuska i wyjść na przeciw wdrażającej pani Hannie. Ale jak to zrobić? Jak?!
Ostatnio tyle mówi się, i mówi się gorąco i w emocjach, o okrucieństwie wobec zwierząt.  Te mają zresztą specjalną ustawę, która ma chronić je przed okrucieństwem. Ma też całkiem sporą rzeszę NGO-sów przeróżnych co to, jak trzeba, potrafią pokazać czarne podniebienie i być, jak to mówią potocznie, zawzięte jak Ukrainiec (ups… tak mi się niepoprawnie acz patriotycznie wymsknęło) szarpiąc tych, co się im zdarzy z ustawą rozjechać lub choćby znamiona takiego rozjazdu okazać. Myślę, że powinno się pomyśleć i o podobnej ustawie o ochronie ludzi. W której koniecznie powinno być napisane, że nie wolno sobie z ludzi żartów okrutnych uskuteczniać każąc im siedzieć na dupach i być zarazem aktywnymi obywatelami. A już takie doświadczenia na ludziach, choćby i z Warszawy, powinny być stanowczo nielegalne!
Na koniec polecę sugestię przypisywaną grafowi Cydzikowi, którą adresaci tekstu nosić powinni w sercu i nieść dalej w lud. "Nie dajcie się nabrać tym cwaniakom jak ja się dałem!" Macie szansę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz