Nie oglądałem od początku konferencji
Premiera Tuska, na której tłumaczył on czemu konieczne jest zwiększanie
deficytu budżetowego. Nie znam więc pełnej wersji jego stanowiska. Oczywiście wedle
mnie najprostsze wyjaśnienie jest takie, że szacunki dochodów i wydatków
państwa były błędne i teraz trzeba te błędy naprawiać.
Rzecz jasna czegoś takiego Donald
Tusk nie powiedział. Usłyszałem natomiast, że dotąd Europa nie może wyjść z
podziwu jak to on, jego ekipa a z nimi my wszyscy przechodziliśmy przez kryzys
suchą stopą i nie ma powodu tego, co właśnie się dzieje interpretować inaczej
niż ciąg dalszy tych sukcesów i tej „suchej stopy”. Wprost powiedział, że dziś „zielona
wyspa”, która była przez przeciwników tak wyszydzana, jest zieleńsza niż
kiedykolwiek.
Miarą tej zieleni, fachowości tej
ekipy i sytuacji, w jakiej są nasze finanse publiczne w większym stopniu niż
samozadowolenie Tuska i Rostowskiego jest połączenie nowelizacji z planami
zawieszenia (w zasadzie likwidacji bo albo one są albo ich nie ma) tak zwanych progów
ostrożności, ograniczających możliwość nieograniczanego rozjeżdżania się w
planie finansowym państwa dochodów i wydatków. Takie rozwiązanie, tłumaczone „większą
elastycznością” budżetu i działań związanych z jego kształtowaniem, oznacza ni
mniej ni więcej tylko danie finansowej „czarodziejskiej różdżki” obu „uczniom
czarnoksiężnika”. I tu zauważę pewną okoliczność, której lekceważyć nie należy.
Jak wiadomo powoli zbliżamy się do momentu, w którym społeczeństwo dokona
kolejnej oceny obecnej władzy. To moment, którego bliskość bez wątpienia będzie
coraz bardziej spędzać sen z oczu Tuska, Rostowskiego i całej reszty. W takiej
sytuacji „większa elastyczność” to znakomite rozwiązanie. Które nie będzie, jak
mogły to robić owe progi ostrożnościowe, przeszkadzać budżetowym „dobrym wujkom”
w kupowaniu sobie przychylności społeczeństwa. Oczywiście jest to rozwiązanie
dobre tylko dla wspomnianych „dobrych wujków”. Społeczeństwo prędzej czy
później koszty owej „elastyczności” będzie i tak musiało ponieść. Rzecz jasna
uświadomi to sobie z pewnym opóźnieniem. Które może „dobrym wujkom” przynieść
znaczące profity.
W trakcie prezentowania kolejnego,
jeszcze głębszego odcienia zieleni naszej wyspy, słowo „elastyczności”
pojawiało się nie tylko w kontekście progów ostrożnościowych. Wśród niewielu
pytań, jakie pozwolono zadać obecnym na konferencji dziennikarzom pojawiło się
pytanie dotyczące nie przekazania z budżetu dotacji dla jednego z funduszy
wypłacających świadczenia, zarządzanego przez ZUS. Pytanie zahaczyło też
udzielonych równocześnie z budżetu pożyczek, sugerując, że obie te operacje
stanowiły przykład kuglowania budżetem w celu kreatywnego obniżenia
rzeczywistego zadłużenia. Oczywiście minister Rostowski stanowczo zaprzeczył jakiejkolwiek
„kreatywnej księgowości” w swym wykonaniu potwierdzając równocześnie fakt
zastąpienia dotacji (która, jak się domyślam, miałaby wpływ na poziom
zadłużenia) „nieoprocentowanymi pożyczkami” (które długu najpewniej nie
powiększają bo stanowią liczona in plus wierzytelność). Bez wątpienia na
finansach nie znam się tak, jak zna się pan J.V. Rostowski. Niemniej jednak
przekonany jestem, że nie znajdzie się w Polsce nikt, kto wierzyłby i
zechciałby twierdzić, iż ZUS jest w stanie oddać do budżetu jakąkolwiek, choćby
i nieoprocentowaną. Poza Rostowskim i Tuskiem rzecz jasna. Zakładając, że oni faktycznie
wierzą…
Dalsza część wypowiedzi nie do końca
była dla mnie zrozumiała. Tak przynajmniej mi się wydaje. Minister zaczął ubolewać,
ze o czymś tam już dawno gazety pisały tylko niestety tego najczęściej już po
kilku dniach się nie pamięta. Słowem, tak to wyglądało, ale mogę się mylić,
jeśli ktoś chce wiedzieć cokolwiek o naszej sytuacji budżetowej, powinien
czytać gazety.
Wróćmy jednak do kontemplowania tej
naszej głębokiej zieleni. Wedle Rostowskiego zwiększenie deficytu o 16 mld
czyli ok 1 % PKB to „solne działanie stymulacyjne” dla gospodarki. Ja się
zgadzam, że 16 mld w budżecie piechotą nie chodzi i jakoś tam mogłoby dynamikę
gospodarki zastymulować. Jednakże jako rzeczywisty zastrzyk a nie
usankcjonowana korekta planów finansowych. To, ze się wymaże obecne zapisy planów
a w to miejsce wprowadzi nowe niczego nie zdynamizuje ani nie zastymuluje. Tym
bardziej, że tej „kreatywnej księgowości” maja towarzyszyć działania o
charakterze budżetowych oszczędności. W takich warunkach nawet największe
kuglarstwo rzeczywistości nie zaczaruje.
Nie mam wątpliwości, że chodzi o
czarowanie czegoś zupełnie innego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz