Bez
wątpienia nie powstanie żaden „kościół otwarty” na gruncie nieposłuszeństwa księdza
Wojciecha Lemańskiego. Chyba on sam to pojął, skoro teraz, w tym samym dniu, w
którym dopuścił się publicznego zgorszenia, weryfikuje swe pełne buty stanowisko
i zamierza podporządkować się decyzjom zwierzchników.
Pisząc
o „zgorszeniu” mam o tyle łatwiej, że opieram się na opisach, które pochodzą ze
źródeł, których o brak zrozumienia dla frondy proboszcza z Jasienicy podejrzewać
nie można. Wedle tych opisów Lemański kontynuował swoją „krucjatę ujawniania”
opowiadając zebranym historie dotyczące kolejnych „rozmów w cztery oczy” z
przybyłymi przedstawicielami Kurii. Szczególnie żałosne było publiczne
przytoczenie rozmowy telefonicznej z kanclerzem Kurii.
„To jest ten
sam ksiądz, który zadzwonił do mnie o 22 i nakazał, żebyśmy spotkali się
następnego dnia. Gdy poprosiłem o decyzję na piśmie, powiedział do mnie:
"Wkurza mnie ksiądz". To jest ten ksiądz, co, gdy chcieliście
przedszkole na plebanii, powiedział, że nie będziecie miel przedszkola.”*
Spektakl z
rana skończył się pozornie po myśli dotychczasowego proboszcza Jasienicy.
Przedstawiciele Arcybiskupa ewakuowali się a Lemański, odwrócony do nich
plecami, nadal czuł się proboszczem. Ale chyba on sam, choć trudno w to
uwierzyć nawet tym, którzy wierzą głęboko, pojął, że to, co robi, choć po jego myśli,
nijak nie służy tym, których niegdyś mu powierzono. Może jakoś przez pancerz
pychy, która każe Lemańskiemu widzieć w sobie hybrydę świętego Franciszka i
wszystkich ojców i doktorów Kościoła, przebiło się, że nie o niego w tym
wszystkim chodzi. A jeśli o niego, to społeczność parafii, którą dotąd
kierował, nie powinna być w to wszystko wciągana.
Chyba
właśnie stąd te dwa dzisiejsze oblicza Wojciecha Lemańskiego. Choć trudno
wykluczyć i to, że w mediach trudno znaleźć dziś głosy, które byłyby po jego
stronie bez zastrzeżeń.
Myślę, że
właśnie dziś rano ostatecznie pogrzebana została idea „kościoła otwartego” z
księdzem Lemańskim na czele, o którym bajali czy tam bredzili ci wszyscy, którym
nagle Kościoła tak mocno legł na sercu.
Wokół Lemańskiego
i z Lemańskim żaden Kościół nie jest w stanie powstać a już na pewno przetrwać.
Jeśli choćby dwóch w tym Kościele się zebrałoby się w Imię Boże, starczy, że
jeden z nich to Lemański a szybko doszłoby do schizmy a potem do jakiejś, mam nadzieję
bezkrwawej, wojny religijnej. Na tyle długo śledzę wypowiedzi Wojciecha
Lemańskiego że w mojej opinii jest on w stanie uszanować i zaakceptować czyjeś
zdanie tylko wówczas, gdy jest to zdanie Wojciecha Lemańskiego. Przykładem może
być choćby wypowiedź Lemańskiego z wywiadu z Robertem Mazurkiem, w której wyliczał
on swój dziennikarski panteon. Przy tej okazji stwierdził, że cieszy się ze
zwolnienia Igora Janke z radia TOK FM.** Ten incydent pasuje do świetlanego
wizerunku niedawnego proboszcza z Jasienicy niczym kastet do podbródka.***
Odwrót
Lemańskiego, ogłoszony na stronie parafii to pierwszy przejaw trzeźwienia
kapłana. „Bardzo Was proszę abyście
uszanowali moją decyzję podjętą w zgodzie z własnym sumieniem i z tym jak
rozumiem swoją odpowiedzialność za wspólnotę.” ****
Przyznam, że powinien on otrzeźwieć już wówczas, gdy jego rozemocjonowana
owczarnia zapowiadała przepędzenia kijami wysłanników Kurii, przybywających
wyegzekwować biskupi dekret. Puszczenie tego mimo uszu, dopuszczenie do hałaśliwego
spektaklu z udziałem gawiedzi i mediów a przede wszystkim odegranie w nim głównej
roli trudno pogodzić z Kościołem, jaki w Jasienicy miał się urodzić. Myślę, że
Wojciech Lemański w końcu to pojął. I oby tak zostało.
** Nie znalazłem samego wywiadu ale omówienie go z zacytowanym stosownym
fragmentem http://wsieci.rp.pl/artykul/925348.html
*** Na koniec budząca mieszane uczucia relacja Lemańskiego
z rozmowy z Mazurkiem http://wojciechlemanski.natemat.pl/26913,w-sprawie-tekstu-w-rzeczpospolitej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz