Oczywiście powiedzieć, że Gowin broni
honoru Platformy Obywatelskiej to mówić na wyrost albo mocno się mylić. Bo nie
ma teraz czego bronić a kiedy ten honor był topiony w rynsztoku przez członka
nie tylko partii ale i jej władz, Palikota Janusza, Gowin tylko półgębkiem szeptał,
że się nie godzi lecz ani myślał postawić się szefowi partii, który jakby przeżywał
wówczas kryzys przyzwoitości, wrażliwości oraz poczucia humoru. Z czego zresztą
do dziś się nie otrząsnął. Honor w szambie utonął to i bronić nie ma czego.
O tym, co dzieje się w PO obecnie i o
obecnej roli Gowina da się powiedzieć wiele. Pozycja „ostatniego sprawiedliwego”,
na jakiej ustawia się były minister sprawiedliwości jest bardzo atrakcyjna dla
niego samego i arcykłopotliwa dla jego macierzystej formacji. Świadomie czy też
przypadkiem można powiedzieć, że staje się on miernikiem zarówno powagi jak też
stosunku Platformy do demokracji. W mojej opinii jak najbardziej niezasłużenie.
Ale to moja subiektywna opinia. Niezmienna od czasu trwania Gowina w jednej
partii z obscenicznym i obleśnym Palikotem.
Dziś o PO, szczególnie gdy się patrzy
jak bezlitośnie obija ona powagę i przyzwoitość stanowienia prawa oferując nam
legislację instant, można powiedzieć tyle, że nie ma już nic czego by wcześniej
nie zarzucała swoim poprzednikom i rywalom a czego by teraz nie robiła. No może
jedynie pożyczki od KPZR nie brała. Przyznaję, jest to sytuacja bardzo
niekomfortowa. Oczywiście nie dla Tuska i jego partyjnych towarzyszy bo gdyby
mieli oni coś takiego jak wstyd to płonęliby oni teraz żywym ogniem na
wspomnienie tego wszystkiego, za co Tusk kiedyś obiecywał wywalać z partii a co
teraz wciela w życie wraz ze swym mistrzem buchalterii. Niekomfortowa jest dla
tych, co się dali uwieść niegdyś wcale nie wystudiowanym czy tam wyuczonym chwytom
socjotechnicznym ale głoszonym hasłom i obietnicom. Zawsze serwowanym w
pakiecie z miażdżącą krytyka przeciwników i ich pomysłów. Zatem jeśli kiedyś
powiedział Donald Tusk „uważajcie bo poważna ekipa bierze się za wasze portfele”
dziś widać, że chyba siebie i swoich podręcznych miał na myśli. Procedowanie
nad „uelastycznieniem” finansów publicznych, mogące przypominający włam do
sklepu przez wystawę, pokazuje to dobitnie.
Przeczytałem właśnie o wątpliwościach
sejmowych prawników, czy kształt proponowanej noweli jest właściwy a raczej
sensownie umiejscowiony i reakcji posła PO Rosatiego, przewodniczącego stosownej
komisji, który odmówił wnioskowanego wystąpienia o stosowna opinię powołując
się na „napięte terminy”.* Aż się chce spytać „socjaldemokratyczną odnogę” PO,
nie wiedzieć czemu posadowioną przez niegdyś liberalną gospodarczo partię na
straży publicznych finansów, cóż te terminy tak napięło albo któż je napina.
Wracając zaś do Gowina, obrońcy
honoru PO, powtórzę, że jest on czy raczej znalazł się w sytuacji bardzo
wygodnej. Jego adwersarze nie mogą go, tak jakby pewnie chcieli, z partii zwyczajnie
wywalić bo wyszedłby na jeszcze większego bohatera niż jest teraz widziany. Nie
mogą także i dlatego, że jakoś chyba niepolitycznie byłoby wobec powtarzanych
ostatnio zarzutów o brak minimalnego choćby szacunku do demokratycznych reguł
ot tak wywalić jedynego kontrkandydata Tuska w walce o przywództwo w partii.
Zostałby się ów Tusk, niegdysiejszy kolega artystów z „trybuny ludu”, z której
obiecywano, że „będzie przepięknie”, niczym Leonid Breżniew lub Deng Siaoping
na zjeździe kompartii.
W istocie Gowin uskutecznia jakiś tam
swój gambit, w którym kosztem Żalka i Godsona jedynie, obwieszcza szacha
królowi. Rzecz w tym, że za tym szachem skoczka nie stoi najmniejsza szansa na mata
i skoczek prędzej czy później zostanie zbity. Jedyna nadzieja Gowina w tym, że
zagranie pozostanie w powszechnej pamięci bo jeszcze nikt królowi szacha ni odważył
się dać.
Gdzie skończy Gowin i gdzie chciałby
skończyć nie mam pojęcia. Interesuje mnie to tylko jako ciekawostka
lokalizująca szroty dla zrechanych polityków. Mam nadzieję, że skończy w
politycznym niebycie. Bo choć w jakiś sposób jest mi bliższy niż mierzona
przyzwoitością średnia czy tam przeciętna jego partii, pamięć mam wystarczająco
dobrą by pamiętać gdzie był kiedy naprawdę wypadało być przyzwoitym. O ile jemu
życzę niebytu, reszcie jakiegoś osobliwego „piekła polityków”, z którego nie może
być wyjścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz