czwartek, 25 lipca 2013

Gowin broni honoru Platformy



Oczywiście powiedzieć, że Gowin broni honoru Platformy Obywatelskiej to mówić na wyrost albo mocno się mylić. Bo nie ma teraz czego bronić a kiedy ten honor był topiony w rynsztoku przez członka nie tylko partii ale i jej władz, Palikota Janusza, Gowin tylko półgębkiem szeptał, że się nie godzi lecz ani myślał postawić się szefowi partii, który jakby przeżywał wówczas kryzys przyzwoitości, wrażliwości oraz poczucia humoru. Z czego zresztą do dziś się nie otrząsnął. Honor w szambie utonął to i bronić nie ma czego.
O tym, co dzieje się w PO obecnie i o obecnej roli Gowina da się powiedzieć wiele. Pozycja „ostatniego sprawiedliwego”, na jakiej ustawia się były minister sprawiedliwości jest bardzo atrakcyjna dla niego samego i arcykłopotliwa dla jego macierzystej formacji. Świadomie czy też przypadkiem można powiedzieć, że staje się on miernikiem zarówno powagi jak też stosunku Platformy do demokracji. W mojej opinii jak najbardziej niezasłużenie. Ale to moja subiektywna opinia. Niezmienna od czasu trwania Gowina w jednej partii z obscenicznym i obleśnym Palikotem.
Dziś o PO, szczególnie gdy się patrzy jak bezlitośnie obija ona powagę i przyzwoitość stanowienia prawa oferując nam legislację instant, można powiedzieć tyle, że nie ma już nic czego by wcześniej nie zarzucała swoim poprzednikom i rywalom a czego by teraz nie robiła. No może jedynie pożyczki od KPZR nie brała. Przyznaję, jest to sytuacja bardzo niekomfortowa. Oczywiście nie dla Tuska i jego partyjnych towarzyszy bo gdyby mieli oni coś takiego jak wstyd to płonęliby oni teraz żywym ogniem na wspomnienie tego wszystkiego, za co Tusk kiedyś obiecywał wywalać z partii a co teraz wciela w życie wraz ze swym mistrzem buchalterii. Niekomfortowa jest dla tych, co się dali uwieść niegdyś wcale nie wystudiowanym czy tam wyuczonym chwytom socjotechnicznym ale głoszonym hasłom i obietnicom. Zawsze serwowanym w pakiecie z miażdżącą krytyka przeciwników i ich pomysłów. Zatem jeśli kiedyś powiedział Donald Tusk „uważajcie bo poważna ekipa bierze się za wasze portfele” dziś widać, że chyba siebie i swoich podręcznych miał na myśli. Procedowanie nad „uelastycznieniem” finansów publicznych, mogące przypominający włam do sklepu przez wystawę, pokazuje to dobitnie.
Przeczytałem właśnie o wątpliwościach sejmowych prawników, czy kształt proponowanej noweli jest właściwy a raczej sensownie umiejscowiony i reakcji posła PO Rosatiego, przewodniczącego stosownej komisji, który odmówił wnioskowanego wystąpienia o stosowna opinię powołując się na „napięte terminy”.* Aż się chce spytać „socjaldemokratyczną odnogę” PO, nie wiedzieć czemu posadowioną przez niegdyś liberalną gospodarczo partię na straży publicznych finansów, cóż te terminy tak napięło albo któż je napina.
Wracając zaś do Gowina, obrońcy honoru PO, powtórzę, że jest on czy raczej znalazł się w sytuacji bardzo wygodnej. Jego adwersarze nie mogą go, tak jakby pewnie chcieli, z partii zwyczajnie wywalić bo wyszedłby na jeszcze większego bohatera niż jest teraz widziany. Nie mogą także i dlatego, że jakoś chyba niepolitycznie byłoby wobec powtarzanych ostatnio zarzutów o brak minimalnego choćby szacunku do demokratycznych reguł ot tak wywalić jedynego kontrkandydata Tuska w walce o przywództwo w partii. Zostałby się ów Tusk, niegdysiejszy kolega artystów z „trybuny ludu”, z której obiecywano, że „będzie przepięknie”, niczym Leonid Breżniew lub Deng Siaoping na zjeździe kompartii.
W istocie Gowin uskutecznia jakiś tam swój gambit, w którym kosztem Żalka i Godsona jedynie, obwieszcza szacha królowi. Rzecz w tym, że za tym szachem skoczka nie stoi najmniejsza szansa na mata i skoczek prędzej czy później zostanie zbity. Jedyna nadzieja Gowina w tym, że zagranie pozostanie w powszechnej pamięci bo jeszcze nikt królowi szacha ni odważył się dać.
Gdzie skończy Gowin i gdzie chciałby skończyć nie mam pojęcia. Interesuje mnie to tylko jako ciekawostka lokalizująca szroty dla zrechanych polityków. Mam nadzieję, że skończy w politycznym niebycie. Bo choć w jakiś sposób jest mi bliższy niż mierzona przyzwoitością średnia czy tam przeciętna jego partii, pamięć mam wystarczająco dobrą by pamiętać gdzie był kiedy naprawdę wypadało być przyzwoitym. O ile jemu życzę niebytu, reszcie jakiegoś osobliwego „piekła polityków”, z którego nie może być wyjścia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz